REKLAMA
REKLAMA

Tragiczne historie. Płowce i Tarnawa – czerwiec 1946

W drugiej połowie czerwca 1946 r. funkcjonariusze sanockiego „bezpieczeństwa” nasilili działania zmierzające do rozbicia oddziału Antoniego Żubryda.


Kazimierz Kocyłowski

Różnymi sposobami starali się go zwalczać, a w konsekwencji zlikwidować. Było to jednak trudne, przede wszystkim ze względu na jego dużą ruchliwość, doskonałą znajomość terenu i znaczne poparcie miejscowej ludności. Jednak straty zadawane partyzantom były coraz boleśniejsze. Oddział został więc podzielony na kilka mniejszych grup, które przebywały w różnych miejscach.

Jednak głównym celem Urzędu Bezpieczeństwa była jego całkowita likwidacja. Zapadła więc decyzja, że zostanie zastosowana metoda szeroko wówczas stosowana – wprowadzenie w szeregi oddziału agentów z zadaniem rozpracowania grupy od wewnątrz. W przypadku oddziału Antoniego Żubryda było to zadanie trudne, ponieważ wykazywał on dużą czujność i każdy nowoprzybyły był dokładnie sprawdzany, a w razie udowodnienia, a nawet podejrzenia o  współpracę z UB, bezwzględnie likwidowany. Z drugiej strony fakt, że do grupy napływało coraz więcej dezerterów z „ludowego” Wojska Polskiego ułatwiał zadanie.
Jak wynika z meldunku skierowanego do dyrektora Departamentu III MBP przez naczelnika III Wydziału WUBP w Rzeszowie kpt. Tomasza Wiśniewskiego, operacja wprowadzenia agentów do oddziału Żubryda powiodła się. Z dokumentów wynika również, że agentów wprowadził zarówno Urząd Bezpieczeństwa, jak i Informacja Wojskowa. O tym jak tajne były to operacje świadczy fakt, że obie „instytucje” nie wiedziały o swoich akcjach.
Wprowadzonych agentów było sześciu, a wśród nich trzech żołnierzy zwerbowanych przez Informację Wojskową. Znane są pseudonimy dwóch z nich, byli to: „Zuch” i „Bystry”. Zostali zwerbowani na podstawie danych świadczących o tym, że „w trakcie spotkania z bandą Żubryda […] walki z nią nie podjęli”. Po dokładnym poinstruowaniu „wtyczek” ułożona została odpowiednia legenda, na podstawie której wymienieni, jako dezerterzy z 8 Dywizji Piechoty, mieli połączyć się z „bandą Żubryda”.

Władysław Stefkowski

Realizując dokładnie instrukcję, 15 czerwca 1946 r. dotarli oni w okolice Niebieszczan, gdzie kwaterowali Kazimierz Kocyłowski, Mieczysław Dąbrowiecki, N.N. „Andersiak” i Michał Oleksiak. „Dezerterzy” zdobyli szybko ich zaufanie, zostali więc przyjęci do grupy i otrzymali broń. W grupie występowali prawdopodobnie pod swoimi prawdziwymi imionami: Leon, Zdzisław i Marian. Tak powiększona grupa udała się jeszcze do wsi Dudyńce, gdzie został spalony dom sołtysa, którego podejrzewano, że przyczynił się do ujęcia trzech „żubrydowców”: Władysława Kudlika, Władysława Skwarca (powieszonych 24 maja na sanockim stadionie) i Zdzisława Daniły.
20 czerwca grupa Kazimierza Kocyłowskiego przeszła do Tarnawy Dolnej. W tej miejscowości oraz w sąsiedniej – Tarnawie Górnej – kwaterowali pozostali aktywni „żubrydowcy”: Władysław Stefkowski, Tadeusz Puchacz, Stanisław Kabala, Rudolf Poliniewicz i Ludwik Kolano. 21 czerwca Kazimierz Kocyłowski, Ludwik Kolano, N.N. „Andersiak” oraz trzech „dezerterów” wyszło z Tarnawy Dolnej do Haczowa, gdzie miał przebywać Żubryd. Po drodze partyzanci zatrzymali się w Płowcach na nocleg. Nocowali na boisku u N.N. gospodarza. 23 czerwca (ok. godz. 3) agenci Informacji Wojskowej zaatakowali śpiących. Kazimierz Kocyłowski został ranny i obezwładniony, pozostali dwaj: Ludwik Kolano i „Andersiak” zostali podczas snu zastrzeleni. Po zatrzymaniu agenci wsadzili Kocyłowskiego na furmankę i odwieźli do siedziby Informacji Wojskowej w Sanoku.
Z Sanoka zaalarmowano żołnierzy KBW. Część z nich udała się w kierunku Niebieszczan, a część zdrajcy poprowadzili do Tarnawy Dolnej, gdzie kwaterowali pozostali „żubrydowcy”. Wojsko zbliżało się do Tarnawy tyralierą. Na jej czele szli agenci, co miało zmylić wartowników. Podstęp udał się. W otoczonym domu zaskoczeni zostali trzej partyzanci: Mieczysław Dąbrowiecki, Władysław Stefkowski i Michał Oleksiak. Władysław Stefkowski, który na progu domu czyścił buty, został zastrzelony, Mieczysława Dąbrowieckiego zaskoczono w kuchni, bez broni i tylko Michał Oleksiak zdołał wycofać się na strych, jednak otoczony popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę.
Do dziś nie wiadomo co stało się z ciałami poległych „żubrydowców”. Jeden z nich – Michał Oleksiak vel Hajduk, uczeń sanockiego gimnazjum – jako niespełna 17 latek, jesienią 1944 r. rzucił naukę i wstąpił w Przemyślu na ochotnika do „ludowego” Wojska Polskiego. Jednak rzeczywistość rozminęła się z jego wyobrażeniami (wojsko to, wbrew nazwie, było nie do końca polskie) – po roku przyjechał ranny na urlop do Sanoka i już nie wrócił do jednostki. W październiku 1945 r., wstąpił do oddziału Żubryda, a jego rodzina, uciekając przed prześladowaniami, musiała wyjechać na zawsze z Sanoka.

Fotografia rodzinna z 1943 r. W środku stoi Michał Oleksiak.

Aresztowani wówczas „żubrydowcy” zostali skazani na kary śmierci, zamienione później na długoletnie więzienie. Kazimierz Kocyłowski (w celi śmierci przebywał 6 tygodni) i Mieczysław Dąbrowiecki wyszli z więzienia dopiero w 1956 r.
Dziś znamy nazwiska tych trzech agentów, którzy przyczynili się do śmierci czterech ludzi i aresztowania pozostałych. Byli to Leon Lewczuk, Marian Wojciechowski i Zdzisław Chromiński. Co się z nimi stało, nie wiadomo. Czy tylko oni byli agentami? Wydaje się, że nie. Lecz to już całkiem inna historia.

Andrzej Romaniak
Fotografie:
Fotografia rodzinna z 1943 r. W środku stoi Michał Oleksiak.
Kazimierz Kocyłowski (z wąsami)
Władysław Stefkowski

Źródło:www.esanok.pl

23-06-2010

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)