REKLAMA
REKLAMA

HOKEJ: Sanoccy kibice stracili cierpliwość. Nerwowo podczas konferencji prasowej (FILM, KONFERENCJA)

HOKEJ: Sanoccy kibice stracili cierpliwość. Nerwowo podczas konferencji prasowej (FILM, KONFERENCJA)

SANOK / PODKARPACIE. Po stracie trzeciej bramki w meczu z Opolem, członkowie klubu kibica sanockiej drużyny nie wytrzymali, zwinęli flagi i przestali dopingować swój zespół. Nerwowo było również podczas pomeczowej konferencji prasowej, kiedy frustracja brakiem spodziewanych wyników przełożyła się na rozmowę z trenerem STSu.

Tomasz Sokołowski

Od pierwszego meczu w obecnym sezonie sanoccy kibice, a przede wszystkim ci, zrzeszeni w klubie kibica stają na wysokości zadania. Kilkudziesięcioosobowa grupa najzagorzalszych sympatyków potrafiła pierwszy raz od wielu lat zaangażować do dopingu całe trybuny, kilka razy podczas każdego spotkania. Rytmiczne oklaski przyprawiały o gęsią skórkę i w pewnym stopniu nawiązywały do przypominanego z sentymentem dopingu na Torsanie, który swoją drogą, bardzo ciężko będzie powtórzyć, choćby ze względu na gabaryty nowej hali. Postawa publiczności podkreślana była już podczas pierwszej transmisji na żywo realizowanej przez nasz portal. Warto dodać, że kibice założyli stowarzyszenie. Aktualnie jest w trakcie formalizacji.

Doping towarzyszył zawodnikom niemal od pierwszej do ostatniej minuty każdego z pojedynków rozgrywanych w Arenie, jednak osiągane ostatnio przez zespół wyniki nadwyrężyły zaufanie fanów. Nie ma się co dziwić. Porażki po słabej grze musiały spotkać się z dezaprobatą. Bolał szczególnie styl – mizerny, do jakiego w ostatnich latach, sanoccy kibice zwyczajnie nie byli przyzwyczajeni. Efekt? Po dziewięciu kolejkach tylko 8. miejsce i 12 zdobytych punktów.

Gdy w 26. minucie spotkania 10. serii gier, w którym STS mierzył hokejowe umiejętności z Orlikiem Opole (2.10) do sanockiej bramki trafił Filip Stopiński, a na tablicy świetlnej Areny pojawił się wynik 0:3, kibice gospodarzy powiedzieli dość. Efektem frustracji związanej z nieoczekiwanym przebiegiem spotkania było zwinięcie klubowych flag, wstrzymanie okrzyków, słowem – koniec zorganizowanego wsparcia dla ekipy z grodu Grzegorza.

Na znak protestu podjęliśmy decyzję o przerwaniu dopingu do końca spotkania. Naszym zdaniem drużyna nie gra na miarę swoich możliwości. Posiada w swoim składzie zawodników, którzy powinni gwarantować wyższy poziom sportowy zespołu. Nie chodzi nam tylko o wyniki, ale przede wszystkim o kiepski styl gry – mówi Piotr Kotowicz, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Klubu Kibica Sanockiego Hokeja i dodaje: – To był jednorazowy sprzeciw. Od następnego meczu wracamy do normalnego dopingu. Cały czas jesteśmy z naszą drużyną. Bardzo chcemy, żeby było lepiej, żeby udało się awansować do „szóstki” i postaramy się w tym pomóc. Mamy nadzieję, że zarówno sam zespół, jak i włodarze potraktują ten sygnał poważnie.

Frustracja kibiców przeniosła się na pomeczową konferencję prasową. Jeden z liderów stowarzyszenia kibiców zarzucił trenerowi Kariemu Rauhanenowi kiepski styl gry. Doszło do wymiany spostrzeżeń. Pytania zadawali również dziennikarze. Fragmenty konferencji prezentujemy w materiale filmowym:

Jeden z dziennikarzy zapytał szkoleniowca STSu o komentarz dotyczący decyzji kibiców o zwinięciu flag i wstrzymaniu dopingu.

Nie widzieliśmy tej sytuacji. Byliśmy skupieni na naszych działaniach na tafli. Przykro mi jeśli tak się stało. Potrzebujemy naszych kibiców, szczególnie, kiedy nie wszystko idzie po naszej myśli. Nie przegrywamy meczów specjalnie. Jesteśmy młodą drużyną. Cały czas trwa proces budowy zespołu – odpowiedział Rauhanen.

Kibice powinni być z drużyną bez względu na zwycięstwa lub porażki. Tak zachowują się prawdziwi kibice – zabrał głos Maciej Bilański, dyrektor sportowy Ciarko PBS Bank STS Sanok.

Wspieramy Was w każdym meczu, jesteśmy z drużyną cały czas, ale zespół gra fatalnie. Nie mamy obrony, nie mamy zawodników, którzy strzelaliby gole. Proszę mi powiedzieć, dlaczego? Pan jest trenerem, pan wie wszystko – zwrócił się do Fina członek klubu kibica.

Nigdy nie powiedziałem, że wiem wszystko, ale wydaje mi się, że teraz to Pan wie wszystko. Nie podoba mi się, że zaczynamy wskazywać palcem winnych. Musimy się nawzajem wspierać. Razem jesteśmy silni. Taka jest moja filozofia – odpowiedział trener.

Nie od dziś wiadomo, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ, dlatego reakcja sanockich sympatyków szoku wywoływać nie powinna. Dla wielu była ona uzasadniona i adekwatna. Inna sprawa, że sami kibice śpiewają: „Czy wygrywasz, czy nie…”, a więc wydaje się, że rolą każdego prawdziwego kibica jest wspieranie drużyny również w najtrudniejszych momentach. To, czy zespół STSu Sanok faktycznie przekroczył granicę sportowej przyzwoitości podlega indywidualnej ocenie, ale warto w tym miejscu zwrócić uwagę na przynajmniej dwa aspekty.

Po pierwsze przypomnieć należy, że drużyna nie miała komfortu przepracowania pełnego okresu przygotowawczego w pełnym składzie. Dla przykładu: już na początku maja Cracovia miała podpisane kontrakty z dziewięcioma klasowymi graczami, w tym z czterema reprezentantami Polski. Pierwszym hokeistą, który parafował umowę w Sanoku był Joni Puurula i było to na początku… sierpnia. Zresztą, trzeba powiedzieć, że przez długi czas wydawało się, że sanocki KH zniknie z mapy Polski. Z radością przyjęto zatem decyzję sponsorów, którzy dali jednak zielone światło. Kolejni zawodnicy dochodzili do drużyny sukcesywnie, a trzech ostatnich pojawiło się w Sanoku kolejno: Jakub Čech – 2.10, Toni Dalhman – 26.09 i Samuel Roberts – 22.09. W sporcie cuda nie zdarzają się na porządku dziennym, więc liczenie na to, że ta drużyna wystrzeli po kilku wspólnych treningach jest naiwne. Może to w ostatnim czasie wyświechtane stwierdzenie, ale ten zespół po prostu potrzebuje czasu.

Po drugie, to chyba nasza polska mentalność, a na pewno konik niektórych wszechwiedzących ekspertów, żywiołowo komentujących każdy mecz. Chodzi o tendencję do zalewania trenerów falą krytyki, a co za tym idzie dążenie do ich częstego zwalniania i zatrudniania nowych szkoleniowców. Po meczu z Opolem wiele osób Rauhanena widzi już w samolocie podczas powrotnego lotu do Finlandii. Po 10 meczach (4 zwycięstwach i 6 porażkach).

Jedni mogą „wieszać psy” na trenerze i sanockich działaczach, inni ich bronić, ale wydaje się, że na tym etapie sezonu, biorąc pod uwagę okoliczności budowy zespołu, utrata wiary w wykorzystanie potencjału drużyny oraz publiczne drwienie ze stylu prezentowanej gry czy urządzanie nagonki na trenera i działaczy podczas konferencji to zachowania przedwczesne. Na ocenę sposobu budowania teamu w obecnym sezonie oraz warsztatu trenera przyjdzie czas przynajmniej za kilka tygodni. Będzie za późno? Być może, ale wyniku nie osiąga się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jeśli faktycznie jest tak, jak mówi Rauhanen i w szatni panuje świetna atmosfera, a sami zawodnicy ufają swojemu trenerowi, tak jak Fin wierzy w swoich podopiecznych, tryby sanockiej maszyny powinny w końcu zaskoczyć.

W niedzielę w Arenie mecz 13. kolejki. Sanoczanie zagrają z Zagłębiem Sosnowiec. Będzie to okazja dla zawodników na odbudowanie zaufania kibiców. Miejmy nadzieję, że ci drudzy po raz kolejny w tej edycji rozgrywek pokażą charakter, a przede wszystkim to, że są prawdziwymi kibicami. Niesieni dopingiem hokeiści STSu dadzą z siebie jeszcze więcej, aby zdobyć trzy punkty i na koniec drugiej rundy, cieszyć się z awansu do najlepszej szóstki.

5

06-10-2015

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)