REKLAMA
REKLAMA

MAREK NOWOSIELSKI: Strzał z pistoletu i ruszył dziadzio na 12 godzin biegu! (WYWIAD)

KRAKÓW / MAŁOPOLSKIE. Na łamach naszego portalu informowaliśmy już o znakomitym występie Marka Nowosielskiego w nocnym biegu 12-godzinnym w Krakowie. Dzisiaj prezentujemy państwu wywiad z 60-latkiem, który opowiada o szokujących kulisach krakowskiej przygody. Zapraszamy!

eSanok.pl: Ubrać buty i ganiać całą noc dookoła krakowskich Błoni to dla wielu jakiś absurd.

Marek Nowosielski: To bardzo ciężka przeprawa. Bardzo zależało mi na biegu 12-godzinnym, bo długo się na niego przygotowywałem. Niestety, moje marzenia się nie spełniły. Nie byłem w stanie wystartować, bo 25 lipca złapałem poważną kontuzję – naderwałem więzadła krzyżowe w kolanie. Lekarz zabronił mi biegać przez miesiąc. Dowiedziałem się o tym na 6 dni przez biegiem w Krakowie. Przeszedłem 4-dniową rehabilitację i pojechałem do Krakowa, ale nie na bieg. Udaliśmy się tam z żoną i córką, aby odwiedzić grób świętej Faustyny.

eSanok.pl: Jak wyglądał pobyt w Krakowie?

MN: Zatrzymaliśmy się w hotelu na Błoniach, który załatwił nam organizator biegu 12-godzinnego. Była godzina 15:00. Po rozpakowaniu rzeczy poszedłem na drobne zakupy. Wróciłem do hotelu i chciałem pooglądać te zawody. Do startu pozostała godzina. Nagle podszedł do mnie Darek Zagórski, żebym jednak spróbował swoich sił.

maro

foto: archiwum eSanok.pl

eSanok.pl: Powiedział mu Pan o urazie?

MN: Wiedział, że mam kontuzję kolana. Mimo to, bardzo namawiał mnie na udział w rywalizacji. Odpowiedziałem, że nie dam rady, że z takim bólem nie wytrzymam 12-stu godzin. Po chwili namysłu, zdecydowałem jednak że wystartuję.

eSanok.pl: Bez rozgrzewki, bez odpowiedniej suplementacji.

MN: Nie było w zasadzie czasu na rozgrzewkę, ani na jedzenie. Ostatni posiłek zjadłem… rano. Miałem ze sobą tylko kiwi, cytrynę i wodę. Strzał z pistoletu i ruszył dziadzio na 12 godzin biegu.

eSanok.pl: O czym Pan wtedy myślał?

MN: Że nie mam nic do stracenia. Bo jak zejdę z trasy, to z konkretnym wytłumaczeniem. Zawsze spróbować można.

eSanok.pl: Noga bolała?

MN: Po pierwszym kółku ból był do wytrzymania. Wspierałem się na prawej stronie, odciążałem i chroniłem lewą. Tempo około 5:30 na kilometr. Po przebiegnięciu 20 km ból się nasilał, ale nie chciałem schodzić z trasy.

eSanok.pl: No właśnie, nie był Pan sam.

MN: Moja żona i córka cały czas kibicowały i podawały picie. Podbudowały mnie, wciąż wspierały, trzymały kciuki – to było dla mnie bardzo ważne, że są tak blisko. Na 45 kilometrze ból był bardzo mocny. Dostałem skurcze – zablokowało mi całkowicie obie nogi. Miałem już tego dość. Wtedy moja żona powiedziała:” Marek! Nie rób mi wstydu. Biegnij dalej!” Nie zapomnę tych słów do końca życia. Po rozmasowaniu nóg spirytusem, zacząłem truchtać, żeby się rozbiegać. Ostatnimi siłami stanąłem wtedy na nogi. Przerwa trwała około 7 minut. Przebiegłem jeszcze trzy kółka i kazałem swoim dziewczynom iść spać, że nie patrzyły na biegnące zwłoki.

eSanok.pl: No ale 60-letnia maszyna ruszyła dalej…

MN: Miałem przebiegnięte już około 60 km. Była godzina 2:00. Po każdej pętli musiałem robić sobie 2-3 minuty na masaż, przez co łącznie straciłem około 1h 20min. Nie byłem zmęczony jeśli chodzi o płuca, ale nogi odmawiały posłuszeństwa.

eSanok.pl: Czasami w nocy chce się jeść bardziej niż za dnia. No a tu jeszcze taki potworny wysiłek fizyczny.

MN: Byłem głodny, ale nie chciałem nic jeść, bo bałem się kolki. Z punktów z jedzeniem owszem, korzystałem – z gorącej herbaty.

eSanok.pl: Nastał w końcu upragniony poranek.

MN: O godzinie 6:30 odwiedził mnie kolega z Krakowa, Mateusz Przystał. Przyniósł mi kiwi, cytrynę i izotoniki. Pomógł mi też w biegu, razem zrobiliśmy trzy pętle. Nie widział po mnie zmęczenia, ale mimo to zapytał, czy mam jeszcze siły. Odparłem z uśmiechem – a jaką piosenkę Ci zaśpiewać Mateuszku? Zdecydowanie podtrzymał mnie na duchu. Rozstaliśmy się ok. godz. 7:30. Do zakończenia pozostało pół godziny, a ja nadal nie czułem zmęczenia. Liczyłem na bieżąco kółka i za każdym razem żartowałem z sędziami. W końcu bieg się zakończył. Zrobiłem 110 km.

eSanok.pl: Jakie pierwsze myśli i odczucia zaraz po biegu?

MN: Nie wierzyłem, że zrobiłem taki dystans. Zobaczyłem wtedy żonę. Jej pierwsze słowa – ile zrobiłem km. Powiedziałem, że jak one smacznie spały to dołożyłem jeszcze 50 km. Zabrakło mi 7km do podium. Ale i tak jestem zadowolony z 5-tej lokaty. Gdyby nie moja małżonka, mogło być różnie. Wjechała mi na ambicję i zagrzała do dalszej walki, za co z całego serca jej dziękuje. Dziękuje też mojej córce za doping i wiarę w swojego tatę. To ogromne wsparcie, bez którego naprawdę byłoby mi o wiele, wiele ciężej przebiec te 110 km.

eSanok.pl: Przemógł pan wszystkie przeciwności i wykręcił 110km. Nie przeszkodziła też 60-tka na karku. Taka postawa może służyć za przykład…

MN: Ten start dedykuję młodzieży, która jest w stanie zrobić zdecydowanie więcej kilometrów ode mnie. Nie liczy się noga, kontuzja, czy niedyspozycja dnia – najważniejsza jest psychika. Wierzę, że każdy może wykręcić 130 km. Ja mam już 60 lat, ale dla chłopaka w wieku 25 to pikuś, da radę!

eSanok.pl: Jest jakiś przepis na sukces w tak morderczym biegu?

MN: 80% to głowa, a 20% to nogi. Psychika jest najważniejsza, to ona jest gwarantem każdego sportowego sukcesu. Mam ogromny szacunek dla tych, którzy zrobili 70, 80 km. Jak głowa będzie im lepiej funkcjonować, to będzie ich stać na jeszcze więcej.

eSanok.pl: Opatrzności z góry chyba nie zabrakło.

MN: A jakże by mogło zabraknąć?! Dziękuję Matce Boskiej i Bogu, oni dali mi ogromną moc. Podczas biegu odmawiałem koronkę do Miłosierdzia Bożego. Skupiłem się na modlitwie i przeżyłem. Pamiętajcie, bez Boga ani rusz!

eSanok.pl: Za rok powtórka?

Za rok będę się przygotowywał pod ten bieg. Chcę pobić rekord, który wynosi 130 km. Z pomocą masażysty i kogoś, kto będzie mi towarzyszył na trasie, wydaje mi się, że to możliwe. Byłby wynik z kosmosu. Jaki jest mój sposób na takie biegi? Spokojny start, przyzwyczajenie organizmu i tak jak mówiłem – silna głowa.

rozmawiał: Adam Zoszak

03-10-2015

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)