REKLAMA
REKLAMA

MARTYNA BIELEŃ: Tak właśnie lekkoatletykę postrzega przeciętny Kowalski…

SANOK / PODKARPACIE. Silny charakter i jeszcze silniejszy mięsień czworogłowy uda. Jedna z najszybszych sanoczanek w historii, która zawsze mówi to, co myśli. Zapraszamy na wywiad z zawodniczką KS Komunalnych Sanok, Martyną Bieleń.

mb1

foto: archiwum prywatne

Jej przygoda z królową wszystkich dyscyplin rozpoczęła się w 4. klasie szkoły podstawowej. Do klubu Komunalni Sanok, prowadzonego przez Ryszarda Długosza zwerbował ją nauczyciel wychowania fizycznego – Robert Ćwikła. Pierwsze zawody i od razu drużynowe zwycięstwo w wojewódzkim 3-boju lekkoatletycznym. Tak wszystko się zaczęło.

eSanok.pl: Początki, jak w każdym sporcie – ciężkie i zniechęcające?

Martyna Bieleń: Początki nie były aż tak trudne, wtedy robiłam wszystko. Skakałam, biegałam dłuższe dystanse, krótsze, rzucałam palantówką. Ale jak to w podstawówce – to była klasyczna ogólnorozwojówka. Moją piętą achillesową zawsze były płotki, nie potrafiłam skoordynować ciała. Na pierwszych zawodach halowych trener stwierdził, że moją koronną konkurencją będzie 60m. I tak też się stało.

eSanok.pl: I przyszedł pamiętny rok 2013, w którym…

mb5

foto: archiwum prywatne

MB: Pamiętny – byłam 7. na halowych Mistrzostwach Polski w Spale na tymże dystansie i to dotychczas mój największy sukces.

eSanok.pl: Ale startowałaś nie tylko na 60m.

MB: Biegałam też na otwartym stadionie 100 i 200m. W szczycie formy startowałam nawet na 400.

eSanok.pl: Jak oceniasz współpracę z budowniczym sukcesów Komunalnych, Ryszardem Długoszem?

MB: To były świetne lata współpracy. Trener Długosz to bardzo wyrozumiały i cierpliwy człowiek. Poza tym, że jest trenerem, stara się także być przyjacielem.Przez to atmosfera na treningach jest naprawdę miła. Nigdy nie czułam presji, zawsze do wszystkiego podchodziliśmy na spokojnie. Osiągnęliśmy kilka wspólnie wyznaczonych przed sezonami celów i wydaje mi się, że tak samo jak ja, jest z nich zadowolony.

eSanok.pl: Oprócz znakomitego trenera miałaś okazję poznać wielu rówieśników. Zajmują szczególne miejsce w Twoim sercu?

MB: Jak najbardziej. To dzięki lekkoatletyce poznałam swoją najlepszą przyjaciółkę, skoczkinię w dal – Angelike Fakę. Ale nie tylko w klubie zrodziły się przyjaźnie. Przez to, że dużo czasu spędzaliśmy razem na mityngach czy zgrupowaniach, poznałam wspaniałych ludzi, z którymi mimo to, iż przestali trenować, do dnia dzisiejszego utrzymuję kontakt. Co najlepsze, to z moimi rywalkami z bieżni zawsze najlepiej się dogadywałam i zawsze sobie kibicowałyśmy. Wśród sprinterek nie ma zawiści, że jedna musi być lepsza od drugiej. Wszystkie sobie dopingują.

eSanok.pl: Przed Tobą zmiana miasta i codzienności… ale ze sportu nie rezygnujesz.

MB: Na studia wybieram się na Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie. Zamierzam robić to samo co teraz, czyli za wiele się nie zmieni. Przez lata radziłam sobie z łączeniem nauki i sportu. Jeśli ktoś ma zadania, które musi wykonać w ciągu dnia, to człowiek lepiej potrafi zorganizować sobie czas. I tak przez lata było ze mną, zawsze na wszystko miałam czas.

eSanok.pl: Lekkoatletyka to specyficzny sport, dla wielu nudny głównie przez prozaiczny, a zarazem dość oczywisty powód – brak piłki. Jak wygląda Twój trening i skąd czerpiesz motywację?

MB: I tak właśnie myśli każdy przeciętny człowiek. Kiedy ktoś pyta mnie, ile kilometrów dziennie robię, to chce mi się śmiać. Trening lekkoatlety nie polega tylko na bieganiu. Poza tym, że robię trening siłowy, mam dużo treningu skocznościowego, koordynacyjnego. Idę na płotki, czy na drabinkę koordynacyjną. Dodatkowo robię też dużo techniki – raz jest to technika startu, dwa – technika biegu. Nie raz robimy także wielobój rzutowy, a także obwód ogólnorozwojowy, który składa się bardzo wielu ćwiczeń. Czasem także używamy gum. Frajda jest, jak nie jesteś w stanie zrobić ostatniego obwodu, a trener się śmieje i krzyczy przy okazji. Ja osobiście motywację czerpię z oglądania swoich rywalek. Kiedy widzę, że one poprawiają swoje wyniki, to budzi się we mnie coś takiego, że też chciałabym pokazać się innym, że też potrafię pobić życiówkę. Poza tym nawzajem ze znajomymi się motywujemy. Czasem zdarza się mieć „załamkę po sezonie”, ale konkretna rozmowa potrafi podnieść na nogi na cały okres przygotowawczy.

eSanok.pl: Startujesz już od wielu lat. Czy odczuwasz jeszcze jakiś stres przed zawodami?

mb3

foto: archiwum prywatne

MB: Każdy start to pewien stres – mniejszy lub większy. Ja często bałam się, czy przypadkiem nie popełnię falstartu. Ale kiedy wchodzę w bloki startowe, to wyłączam całkowicie myślenie i czekam na komendy. Pierwsze zawody były dla mnie katorgą, bałam się startów. Często nawet na nie nie jeździłam. Z czasem się unormowało. Na początku stres był przed każdymi zawodami. Najgorzej jest na zawodach rangi Mistrzostw Polski, bo wtedy przez cały dzień nic nie mogę jeść.

eSanok.pl: Są wyniki, brakuje bieżni i zaplecza z prawdziwego zdarzenia. Jak w Twoich oczach wygląda to, co dzieje się w Komunalnych?

MB: Klub stoi na dobrym poziomie. Nie brakuje młodzieży chętnej do trenowania. Pomimo braku bieżni lekkoatletycznej (tartan, mondo) i tak zawodnicy osiągają naprawdę duże sukcesy. W ciągu roku zdarza się, że jeździmy na trening do Krosna, bo tam mają bieżnie, jednak przed sezonem, gdy ktoś nie ma możliwości pojechania na obóz to jest bardzo ciężko, bo nie ma styczności z tartanem. A to odbija się na wynikach. I bardzo dobrze wiem co mówię. Trening w kolcach musi być wykonywany chociaż raz w tygodniu, nie włączając w to startu.

eSanok.pl: Mówi się, że kobieta powinna wykazać się szczególną siłą i wytrwałością w lekkoatletyce. Zgadzasz się?

mb4

foto: archiwum prywatne

MB: Tak, szczególnie psychiczną. Fizycznie to wszystko można wytrenować, jednak podstawą jest twarda głowa. Niektórzy nie potrafią poradzić sobie z nawracającymi kontuzjami, które wśród lekkoatletów są bardzo częstym zjawiskiem. Tak samo niepowodzenia lub słabe starty są niezwykle demotywujące.

eSanok.pl: Wrócę jeszcze do tartanu, o który od dawna bezskutecznie walczycie. Ma Krosno, ma Rzeszów, ma Przemyśl… Sanokowi też należy się 400 metrów tartanu.

MB: Oczywiście. Mamy już stadion, więc czemu nie położyć na nim bieżni? W Sanoku nie tylko są Komunalni, czyli skoczkowie, biegacze i miotacze, ale również maratończycy. Im szczególnie należy poświęcić uwagę, ponieważ osiągają świetne wyniki. Chociaż i tak robią duży kilometraż w terenie to nie wierzę, że nie chcieliby pobiegać na miękkim tartanie. Dodatkowo co roku w Sanoku trener Długosz przy współpracy z miastem organizuje Mistrzostwa Sanoka, które są bardzo popularne wśród młodzieży ze szkół podstawowych i gimnazjów. Ogólnie rzecz biorąc szkoły mogą rozgrywać swoje zawody, typu ligi, czy trój i czwórboje. Ale też TG Sokół ucieszyłoby się z bieżni, ponieważ oni także mają swoich zawodników, organizując co roku różnego rodzaju zawody korzystając ze żwirku.

eSanok.pl: Za co kochasz lekkoatletykę?

MB: Co sezon wyznaczam sobie wynik, który chcę osiągnąć. Kiedy to wykonam, jestem najszczęśliwsza. A ten sport kocham za ludzi, którzy mają coś związanego z nim. Nie raz było tak, że nie chciało mi się jechać na mityng… ale jechałam po to, żeby tylko spotkać się ze znajomymi. Pokonuję też swoje wewnętrzne bariery i to sprawia mi satysfakcję, bo robię to sama dla siebie.

rozmawiał: Adam Zoszak

14-09-2015

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)