REKLAMA
REKLAMA

FELIETON: Czy Sanok potrzebuje patriotyzmu konsumenckiego?

SANOK / PODKARPACIE. W kręgu osób świadomych i rozumnych mówi się często dzisiaj o zjawisku neokolonializmu. To pojęcie oznacza pewien stan, w którym jedna gospodarka pełni względem drugiej funkcję poddańczą. Państwa i narody handlują ze sobą od wielu wieków – trudno polemizować z korzyściami wynikającymi z wymiany. Problemem jest to, że istnieją zwycięzcy międzynarodowego podziału pracy i przegrani międzynarodowego podziału pracy.

Karol Skorek

Niestety, Polska nie jest ekonomicznym tytanem, więc raczej zakwalifikujemy ją do tej drugiej kategorii. Możemy raczej wyłącznie pomarzyć o tym, by dołączyć do wąskiego klubu państw-krezusów. Na dodatek wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, iż będzie tylko gorzej, iż przyszłość kraju maluje się wyłącznie w czarnych barwach. Symptomy tych problemów najlepiej widać gołym okiem wśród takich właśnie małych miast, jak Sanok.

Gdy popatrzymy na zwykłych ludzi, załatwiających codzienne sprawy na ulicach typowej podkarpackiej osady, odkryjemy bardzo szybko niepokojące tendencje. Wszędzie będziemy widzieć smutne twarze i starzejące się społeczeństwo. Emigracje młodych osób oszacowano na dwa-trzy miliony dusz. To potężna strata dla nas wszystkich, gdyż wyjechał dynamiczny i przedsiębiorczy element, który w normalnych okolicznościach pracowałby na rzecz dobra wspólnego. Na swój sposób ta sytuacja przypomina straty wojenne, kiedy ginie całe pokolenie patriotów.

Coraz trudniej uświadczyć wózki z dziećmi. Nikt nie chce otwierać szkół, gdyż nie ma dla kogo ich otwierać; mówi się raczej o zwalnianiu nauczycieli. Współczynnik zastępowalności pokoleń w Polsce jest jednym z najniższych na świecie. Prędzej czy później ten stan rzeczy spowoduje niewypłacalność całego systemu emerytalnego. Zresztą dług publiczny przekroczył niedawno bilion złotych, a przecież to przyszłe pokolenia będą musiały go spłacić.

Załóżmy, że powyższe zjawiska są wyłącznie przejawem malkontenctwa autora tekstu. Przecież rynek pracy kwitnie, a bezrobocie maleje. To prawda – da się znaleźć w Polsce posadę. Jednak bardzo często jest to albo telemarketing na umowie śmieciowej, albo trójzmianowy akord w zachodniej montowni za minimalne wynagrodzenie. Oczywiście możemy tutaj wyliczać szereg zalet zagranicznych inwestycji bezpośrednich. Chodzi jednak tutaj o inną kwestię: czy Polacy, naród o tysiącletniej historii, pełnią w swoim własnym kraju rolę gospodarzy? Czy nie zostaliśmy zepchnięci wyłącznie do bycia popychadłem, do bycia dostarczycielem taniej siły roboczej dla zachodu?

Witold_Swiech_006_Rynek_Sanok

Zagraniczny inwestor buduje w naszym kraju fabrykę nie dlatego, że nas kocha, lecz dlatego, że otrzyma zwolnienie podatkowe w specjalnej strefie ekonomicznej. Ponadto kieruję się tym, iż jesteśmy, pod względem kosztowym, niewiele drożsi od Chińczyków, przy czym pracujemy wyjątkowo ciężko i wydajnie.

Powyższe zagrożenia są tylko czubkiem góry lodowej. Pytanie jednak brzmi: co dalej? Jak spowodować, by było lepiej? Odpowiedź Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK jest następująca: potrzebujemy wolności gospodarczej oraz patriotyzmu konsumenckiego.

O ile wolność gospodarcza jest tym, co mogą nam dać wyłącznie politycy, o tyle patriotyzm konsumencki jest tym, co każdy z nas może prywatnie robić dla kraju. Jak jednak można zdefiniować ten rodzaj umiłowania Ojczyzny? Otóż patriotyzm konsumencki to pewna postawa, polegająca na preferowaniu przy zakupach produktów krajowych, regionalnych i lokalnych.
Każdy z nas, dzierżąc koszyk z zakupami, posiada potężną władzę. To my decydujemy, który producent przegra, a który wygra; kto produkuje dobrze, a kto źle. Za pomocą naszych portfeli możemy zmienić świat. Bojkoty ekonomiczne nierzadko doprowadzają gigantów do plajt. Natomiast w naszym interesie, jako Polaków, jest to, by dać zarobić miejscowemu przedsiębiorcy z kilku względów:

Po pierwsze, jeżeli dokapitalizujemy miejscowego przedsiębiorcę, to zakupi on maszyny, zatrudni lokalnych mieszkańców, poszerzy linię produkcyjną, wesprze lokalne inicjatywy charytatywne, podpisze umowę o współpracy z miejscowym technikum. Żaden obcy podmiot w ten sposób nie postąpi. Jego celem będzie maksymalizacja rentowności, eksploatacji ludności tubylczej i wyprzedanie zarobionych złotówek na rynku finansowym, co w dłuższej perspektywie spowoduje wzrost zadłużenia prywatnego i państwowego.

1

Po drugie, im więcej silnych, krajowych firm funkcjonuje w gospodarce, tym większe konkurencja o pracownika, a co za tym idzie – wyższe zarobki. Przedsiębiorcy szanują pracownika wtedy, gdy solidna praca staje się towarem deficytowym. Kiedy brakuje fachowców, każdy szef myśli o tym, jak zatrzymać najsprawniejszych członków swojej ekipy.
Po trzecie, pieniądz wydawany lokalnie płynie szybciej, chociażby ze względu na krótki proces decyzyjny. Krezusi długo zastanawiają się przed wydaniem środków finansowych. Natomiast biedacy mają zbyt dużo niezaspokojonych, elementarnych potrzeb, by pozwolić sobie na deliberacje.

Po czwarte, lokalny handel buduje zupełnie inne relacje międzyludzkie niż handel masowy. O ile kiedyś relacja kupiec-klient była czymś niezwykle istotna, o tyle dzisiaj sprowadza się do kilkunastu irytujących piknięć przy kasie fiskalnej. Nikt już z nikim nie targuje. Ceny nie podlegają negocjacjom. Nasi przodkowie nie uwierzyliby, że nowoczesny handel może będzie tak wyzuty z wszelkich emocji.

Takich zalet możemy wymienić jeszcze o wiele więcej. Pozostańmy jednak przy przykładach historycznych. Niemcy, Francuzi i Japończycy to zamożne nacje słynące z tego, że wspierają własne firmy na płaszczyźnie państwowej i na płaszczyźnie życia prywatnego. Każdy przedstawiciel handlowy jeżdżący do kraju Goethego musi przyjechać na rozmowę samochodem wyprodukowanym przez Volskwagena, BMW czy Audi. Takie zachowania należą do dobrego tonu. Ostatnio mogliśmy słyszeć jak rząd francuski złorzeczył nam, gdyż nie zakupiliśmy śmigłowców „Caracal”. Tak właśnie wygląda świat ludzi poważnych, którzy myślą o interesach, a nie o głupotach.

Skoro każde poważne państwo wspiera swoich, my nie możemy pozostać inni. W zglobalizowanym świecie istnieje miejsce dla takich miejscowości jak Sanok. Jednak nie uwijemy sobie tego gniazda bez rozwoju patriotyzmu konsumenckiego. Aby było lepiej, potrzebujemy wpierw silnych, polskich przedsiębiorstw. Dopiero wtedy młodzież będzie mogła znaleźć perspektywy w kraju swoich przodków. Dążmy do tego, by każdy młody człowiek mógł bez skrępowania powiedzieć: „Tutaj chce żyć i umierać! Tutaj chce działać i założyć rodzinę! Tutaj jest moja przeszłość oraz przyszłość!”.

10-05-2017

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)