REKLAMA
REKLAMA

Świąteczne zwyczaje mieszkańców ziemi sanockiej sprzed wielu lat

SANOK / PODKARPACIE. Grudzień to zawsze wyjątkowy czas nie tylko ze względu na przygotowania do świąt, prezenty ale także wspomnienia jakie ten czas budzi. W święta myślimy o tym co już minęło ale także o następnym roku. Jest to czas zadumy, radości. To właśnie z tym czasem wiążą się określone zwyczaje i jak się okazuje każdy pamięta je inaczej. Wynikało to nie tylko z pochodzenia, faktu czy mieszka się na wsi czy w mieście ale nawet z tego, że niektóre rodziny tworzą własne indywidualne zwyczaje i zachowania.

Klaudia Chrapko

Oczami naukowca

Oskar Kolberg, polski etnograf, który badał zwyczaje ziemi sanockiej zanotował „Pamięć o tym, z kim się pierwszym łamało w Wigilię była skuteczna wielce przy spotkaniu się kiedy bądź z wilkiem, który traci wtedy władzę nad człowiekiem i przy tonięciu, kto w chwili tonięcia przypomni sobie o tym, wtedy nie utonie”. Według jego opisów biesiadnicy pościli przez cały dzień, jadano dopiero po pojawieniu się pierwszej gwiazdki. U szczytu stołu zasiadał gospodarz lub najstarszy wiekiem chłop. Jednak jeśli pan domu, dbał o zwierzęta, karmił je bochenkiem chleba po wigilii. Potrawy składały się z warzyw, ziaren, które zebrano w ciągu roku. Jeśli gospodarz był bogatszy, częstował gości piwem lub wódką.

Oczami mieszkańców wsi

Dziś już wspomina się nieco inaczej święta na wsi. Przygotowania do świąt zaczynały się na wsi jeszcze w adwencie. W tym czasie wszyscy robili ozdoby choinkowe najczęstszym materiałem był papier bibułki i słomki. Panny i mężatki, przygotowywały wełnę, a także przygotowywały drób na potrawy wigilijne. Mężczyźni mieli inną rolę. Zajmowali się naprawą i reperacją uprzęży, pasów skórzanych. Robili drewniane części do wozów. Był to ważny czas nie tylko dlatego, że powstawały ozdoby, potrawy, ale również dlatego, że społeczność integrowała się ze sobą. Ta integracja odróżnia wieś od miasta. W większych miastach nie istniało na taką skalę to zjawisko wspólnoty.

Za to według słów jednej z mieszkanek pobliskiej wsi „W wigilię chodzili połażnicy od samego rana głównie mali chłopcy jeżeli byli starsi to mogli dostać w prezencie nie słodycze ciastka bułeczki czy grosiki a kocura co oznaczało że już za starzy żeby chodzić po domach. Kolędnik musiał być czysto i schludnie ubrany a buty powinny być porządnie zasznurowane zawiązane bo w przeciwnym wypadku wróżyło to choroby w przyszłym roku. Na Nowy Rok chodziły małe dzieci dziewczynki i chłopcy, były to nasze szczodrobliwości. Też składały życzenia, każda z gospodyń częstowała je wypiekami i dawała grosik”. Ciekawe były także zwyczaje dotyczące zamążpójścia. „W Boże Narodzenie chodzili kawalerowie „na śmiecie” Wybierali domy gdzie mieszkały ulubione panny, chłopcy śpiewali im kolędy i śmiecili słomą wokół domu, składali życzenia. Za kawalerami zawsze chodził chłopak z kobyłką, był to kij z głową konia. U której panny nie było naśmiecone to oznaczało że nie ma powodzenia i nie może liczyć na zamążpójście w przyszłym roku”. Przez okres adwentu dziewczyny obserwowały gałązki wiśni, wkładały je do wody, jeżeli do wigilii się rozwinęły oznaczało to zamążpójście.

Każdy z nas ze świętami utożsamia choinkę, jednak nie jest to polski wynalazek. Przybyła do Polski z Niemiec i rzeczywiście nasze babcie pamiętają nieco inną ozdobę, był to pająk. „Wieszałyśmy go pod sufitem, każda pani domu, uważała, że jej jest najbardziej kolorowy, jednak chodziłyśmy po sąsiadkach i porównywaliśmy. Pająk robiony przez gospodynię miał przynieść powodzenie i urodzaj”.

Oczami mieszkańców miast

Co do zwyczajów w mieście, wspomnienia tu są nieco inne. Zamiast urządzania „śmieci” stawiano belę słomy w kącie i chłopcy po wigilii obsypywali nią pannę. Oznaczało to zamążpójście w przyszłym roku. Co do kolacji wigilijnej każda rodzina podawała inny zestaw dań. Podkładano oczywiście siano pod obrus jednak dodatkowo dokładano grosiki. Te monety zabierano na święto Matki Boskiej Gromnicznej. Był to symbol bogactwa w stajence, przyniesionego przez Trzech Króli. Co do sianka, istniała wróżba, że ten kto wyciągnie najdłuższe temu się spełni to co chce w przyszłym roku. Ważne było też oświetlenie, jeśli świeca w trakcie wieczerzy zgasła to znaczy, że ktoś umrze w następnym roku. Nie rozpalało się także ognia, oznaczał on biedę. W dniu wigilii nie pożyczało się niczego, ponieważ wierzono, że przez cały rok może tak być. Co do adwentu, również miał on swoje tradycje i znaczenie. „W adwencie zbierało się resztki z opału i dwanaście ostatnich drewienek przed wigilią symbolizowało 12 miesięcy. Codziennie przez te dwanaście dni gospodarz zwracał uwagę na pogodę i jaka była w danym dniu taka miała być w danym miesiącu w przyszłym roku.

Jest wiele zwyczajów, mieszkańcy wspominają je różnie, z sentymentem, rozrzewnieniem. Niektóre już przeminęły, inne wracają razem z modą na ludowość. Coraz częściej spotyka się domowe ozdoby, robione pająki, a do dziś na wsiach panny w wigilię wypatrują śladów słomy szukając szczęśliwej wróżby.

źródło: Oskar Kolberg, Dzieła wszystkie., t. 48. Tarnowskie-Rzeszowskie, Wrocław-Poznań 1967 r., s. 61

Zdjęcie ilustracyjne

14-12-2018

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)