REKLAMA
REKLAMA

1 MARCA: Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych

1 marca 1951 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie, po sfingowanym procesie, rozstrzelano siedmiu członków ostatniego (IV) Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość – podziemnej, konspiracyjnej organizacji, będącej spadkobierczynią Armii Krajowej i Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj.

Była to organizacja, która powstała 2 września 1945 r. w Warszawie. Jej pełna nazwa brzmiała: Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji „Wolność i Niezawisłość”. Za główny cel stawiała sobie walkę o pełną suwerenność powojennej Polski. Miało to być osiągnięte środkami politycznymi, chociaż dopuszczalna była również walka zbrojna, głównie w celach samoobrony przed coraz bardziej agresywnymi poczynaniami funkcjonariuszy NKWD i rodzimego aparatu bezpieczeństwa.

Z pewnością była to najliczniejsza i najlepiej zorganizowana antykomunistyczna podziemna struktura.  Oprócz niej w podziemiu antykomunistycznym, po tzw. wyzwoleniu, działało szereg innych organizacji konspiracyjnych oraz wiele oddziałów zbrojnych. Najliczniejsze z nich, których członkowie byli najbardziej zdeterminowani w swojej walce z nowym, narzuconym systemem, należały m.in. do Narodowych Sił Zbrojnych i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Było też wiele lokalnych i niezależnych antykomunistycznych oddziałów partyzanckich, które również walczyły o wolną Polskę.

Z czasem walka ta stała się beznadziejna wobec zmasowanego ataku komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, który stosował w tej nierównej walce wszelkie metody: skrytobójcze zamachy, aresztowania członków rodzin ukrywających się partyzantów czy wreszcie publiczne egzekucje, mające pokazać, jak „władza ludowa” rozprawia się ze swoimi przeciwnikami. Schwytanych partyzantów czekały długie miesiące okrutnych śledztw, w których zeznania wymuszano za pomocą strasznych tortur. Bicie, rażenie prądem, łamanie palców w drzwiach, wbijanie pod paznokcie szpilek czy sadzanie na nodze od krzesła to tylko niektóre z nich.

Ujęci partyzanci byli to przeważnie młodzi ludzi – ludzie z „pokolenia Kolumbów” – urodzeni w pierwszych latach niepodległej Polski. Często swoją działalność konspiracyjną zaczynali podczas okupacji niemieckiej lub sowieckiej. Ich konspiracja nie skończyła się wraz z zakończeniem wojny. Ci, którzy uwierzyli w ogłaszane przez komunistyczne władze kolejne amnestie, srodze się zawiedli – wkrótce zostali aresztowani i byli skazywani na długoletnie wyroki lub karę śmierci. Lecz gorsza od wyroku śmierci była śmierć cywilna, na którą byli skazani „żołnierze wyklęci”. Jakże okrutny był dla nich zarzut, że są faszystami, a ich oddziały partyzanckie to zwykłe „bandy terrorystyczno-rabunkowe”. Ich rodziny były cały czas represjonowane, często w sposób zakamuflowany.

Pamiętam, jak kiedyś rozmawiałem z córką jednego z „żołnierzy wyklętych”, skazanego na  początku lat 50. na karę śmierci (dzięki amnestii wyroku nie wykonano). Opowiadała mi, jak okrutnie została potraktowana w szkole przez jednego z nauczycieli, który postawił ją przed kolegami i powiedział do uczniów: „Patrzcie, tak wygląda córka bandyty”. Dziewczynka miała wówczas 9 lat.

Przez cały okres  PRL o „żołnierzach wyklętych” mówiło się wyłącznie źle. Najbardziej jaskrawym, lokalnym przykładem jest tutaj Antoni Żubryd i jego partyzanci.  Był on przedstawiany jako pospolity bandyta, a jego oddział jako zwykła banda rabunkowa. To w Sanoku wykonano trzy publiczne egzekucje na jego partyzantach i to w obecności młodzieży szkolnej. A działo się to w połowie XX wieku i w kraju „demokracji ludowej”.

To jeden z partyzantów Żubryda – Mieczysław Kocyłowski ps. Czarny w grypsie wysłanym do swoich kolegów z więzienia napisał słowa, które oddają to, o co walczyli „żołnierze wyklęci”:

„Kochani koledzy, piszę do Was tych kilka słów, może już ostatnich. Ja wpadłem do więzienia, za co? Za kochaną Ojczyznę, za kochaną Polskę, prawdziwą, demokratyczną i walczyłem za Nią, ale nie za żydowską i komunistyczną, tylko za demokratyczną. I pewnie tutaj zginę w tych murach, ale przysięgi nie złamię i Wy koledzy nie traćcie ducha, a odzyskamy tą Polskę. Kończę, wasz kolego Czarny”.

Czy tak pisałby zwykły bandyta? Takich grypsów wysłano pewnie tysiące z polskich więzień. Jak się ocenia w latach 1945-1956 przez wszystkie organizacje i grupy konspiracyjne przewinęło się od 120 do 180 tys. osób. Z bronią w ręku, w oddziałach leśnych walczyło natomiast w tym okresie ponad 20 tys. partyzantów. Ujęto i aresztowano ok. 79 tys., a na karę śmierci skazano ok. 5 tys. osób (wykonano ponad połowę wyroków).

W 2009 r. ś. p. Lech Kaczyński – prezydent Rzeczypospolitej Polskiej zgłosił projekt ustawy wprowadzającej nowe święto państwowe – Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Polski parlament przyjął ją 3 lutego 2011 r. Dziś po raz pierwszy obchodzimy to święto oficjalnie. W przyszłości dzień 1 marca będzie dniem, w którym w szczególny sposób będziemy pamiętać o tych  wszystkich „żołnierzach wyklętych”, którzy walczyli i oddali swe życie za suwerenną Polskę.

Andrzej Romaniak

01-03-2011

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)