30 sekund do szczęścia. Niewiarygodny bieg Nowosielskiego
WARSZAWA. Największym sportowym marzeniem sanockiego biegacza Marka Nowosielskiego jest „złamanie” trzech godzin w maratonie. 61-latek był bliski tego wyczynu w 38. PZU Maratonie Warszawskim, gdzie wykręcił czas 3:00:30 i wygrał swoją kategorię wiekową. – Popłakałem się na mecie. Jeszcze mi się uda! – zapowiada Nowosielski.
foto: archiwum eSanok.pl
Marek Nowosielski spędził na przygotowaniach pod warszawski maraton kilka miesięcy. Cel, jaki sobie postawił, wydaje się być w jego wieku prawie niemożliwy. O tym, że nie ma dla sanockiego weterana rzeczy niemożliwych, przekonywał wielokrotnie już wcześniej, bijąc rekordy życiowe na krótszych dystansach. W końcu przyszedł czas na stolicę.
Sanoczanin do trzynastego kilometra biegł za „zającem”, lub też placemakerem – biegaczem, który ustala tempo odpowiednie dla wybranego zawodnika. Następnie utrzymywał się w grupie celującej w upragnioną „trójkę”. Do szczęścia zabrakło bardzo niewiele. Nowosielski finiszował z czasem 3:00:30. Znakomity rezultat pozwolił mu na wygranie kategorii wiekowej M60. Generalnie był 161 na 5925 startujących.
– Do zejścia poniżej trzech godzin zabrakło 120 metrów. Czuję niedosyt, ale jestem szczęśliwy, bo jestem coraz bliżej realizacji swojego marzenia. Na mecie się rozpłakałem, to były ogromne emocje. Cieszę się, że wygrałem z kilkoma mocnymi zawodnikami, między innymi z Niemcem i Hiszpanem. Warunki do biegania były idealne – ocenił zawody Marek Nowosielski.
61-latek kolejny maraton przebiegnie w Poznaniu. – Jestem dobrej myśli. Do Wielkopolski jadę z jasnym celem – walka o złamanie tej magicznej granicy. Jestem dobrej myśli – mówi w rozmowie z eSanok.pl sanoczanin.
Adam Zoszak
29-09-2016
Udostępnij ten artykuł znajomym:
Udostępnij
Napisz komentarz przez Facebook
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz