SANOK / PODKARPACIE. Koncepcja na modernizację pierwszej kondygnacji hali targowej leżakuje w magistracie półtora roku. Chociaż zapłacono za nią stosunkowo niewielkie pieniądze, to jest bezwartościowa, póki nie pojawi się pomysł na drugie piętro.
– Kolejnego przetargu nie będzie, bo to nie ma sensu. Do tej pory było już ich kilka. Pierwsza cena ustalona na poziomie 3,8 mln, w ostatnim przetargu, w pierwszym kwartale 2015 roku spadła do 2,2 mln złotych – przypomina Edward Olejko, wiceburmistrz Sanoka do spraw gospodarki komunalnej i architektury.
Od ponad półtora roku w urzędzie miasta leży koncepcja przebudowy pierwszej kondygnacji. Wydano na nią około 6-7 tysięcy złotych. Koszt jej realizacji oszacowano na około 1 mln.
– Nie jest to projekt, a wstępny pomysł jak mogłoby wyglądać to piętro – mówi Olejko.
Koncepcja na zagospodarowanie pierwszej kondygnacji hali targowej czeka na realizacje od 2015 roku.
Jak podkreśla wiceburmistrz, nie ma takiej możliwości, aby oba piętra były wynajmowane przez kupców. Powód jest jeden: znikome zainteresowanie ze strony handlujących.
– Odkąd w mieście funkcjonuje Galeria Sanok zdecydowanie spada zapotrzebowanie na lokale handlowe. Kupcy rezygnują z działalności albo odnotowują duże straty – komentuje Edward Olejko.
Pytanie tylko po co komu koncepcja zagospodarowania pierwszego piętra, skoro i tak nie można jej zrealizować, bo nie ma pomysłu na drugie.
Rok temu burmistrz Tadeusz Pióro podkreślał, że hala jest największym problemem magistratu. O ile na pierwszej kondygnacji nadal są jeszcze kupcy, o tyle druga świeci pustkami. Mało tego, każdy pomysł na jej zagospodarowanie i modernizację upada. A było ich już kilka. Ostatni, największy to stworzenie mini centrum na wzór warszawskiego „Kopernika”. Jednak okazało się, że pomysł rodzi także wiele trudności technicznych.
– Nadal nie ma dobrej koncepcji na drugą kondygnację. Dostosowanie obiektu pod mieszkania komunalne też nie wchodzi w grę, podobnie jak stworzenie tam gabinetów lekarskich czy biur. Podejrzewam, że nie wzbudziłyby one zainteresowania – precyzuje Edward Olejko. – Ponadto koszta wówczas wzrosłyby do ponad 2 mln. Co w przypadku znikomego zainteresowania? Pieniądze wyrzucone w błoto, a przecież nie o to nam chodzi – odpowiada.
Najlepszym rozwiązaniem dla miasta byłaby inwestycja dofinansowana ze środków zewnętrznych, a przyszła działalność współfinansowana również przez inne podmioty. Rozważa się opcję związaną z pomocą społeczną.
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz