SANOK / PODKARPACIE. Trudne chwile przeżywa sanocka porodówka. Brak lekarzy oraz zmniejszająca się liczba rodzących sprawia, że oddział stoi nad przepaścią. Niepokój pacjentek wzrasta. Dyrektor walczy o byt sanockiego położnictwa, a pierwsze decyzje mogą zapaść już po świętach. W kuluarach mówi się nawet o prywatyzacji, jako o sposobie na uratowanie oddziału.
Kryzysowa sytuacja, z jaką mamy do czynienia na oddziale położniczym to zdaniem dyrektora sanockiego szpitala efekt głównie dwóch zjawisk. Spadku liczby kobiet, które rodzą w mniejszych szpitalach oraz luki pokoleniowej, która sprawiła, że na rynku pracy nie ma wystarczającej liczby wykształconych lekarzy specjalistów w wieku 30, 40 lat.
– Pion położniczy się kurczy, szczególnie na prowincjach. Borykamy się z problemem podobnym do tego w szkole, gdzie skutki niżu są odczuwalne na każdym kroku. W szpitalu jest podobnie. Mamy mniej pacjentek. Wpływ na to mają również wybory porodówek w większych ośrodkach. Sanockie studentki często wybierają rodzenie w Krakowie czy Warszawie. Ponadto, luka pokoleniowa sprawia, że po prostu nie ma odpowiedniej liczby lekarzy położników-ginekologów – mówi Adam Siembab, dyrektor SP ZOZ w Sanoku.
– Kryzys jest i kryzys się pogłębia. Zarząd chce, aby mieszkanki powiatu nadal miały możliwość spokojnego rodzenia w sanockim szpitalu. Niewykluczone jednak, że trzeba będzie podjąć decyzję o przeprowadzeniu wymuszonych, niezależnych od zarządu zmian, koniecznych ze względu na sytuację personalną na oddziale. Wszystko rozwija się dynamicznie, a okoliczności zmieniają się z godziny na godzinę. Dlatego na razie nie chcę komentować szczegółów związanych z koncepcjami rozwiązania kryzysu. Zarząd spotyka się w przyszłym tygodniu i wtedy przekażemy informacje o podjętych działaniach – mówi Roman Konieczny, starosta sanocki.
– Nie wyobrażam sobie, żeby w sanockim szpitalu nie było oddziału położniczego. Tutaj urodziła się dwójka moich dzieci. Uczestniczyłem w obu porodach i obecnie warunki są zdecydowanie lepsze niż wtedy. Na oddziale mamy świetnie wyszkolony personel położnych i pielęgniarek. Jedynym problemem jest obsada lekarska – mówi Damian Biskup, członek zarządu powiatu.
Szpital nie stoi w miejscu i aktywnie poszukuje rozwiązań. Dzisiaj rano dyrektor spotkał się z lekarzami oddziału położniczego. Badane są również możliwość pozyskania nowych medyków. Pierwsze decyzje związane z przyszłością porodówki możemy poznać już po świętach.
– Walczymy o życie oddziału. Robimy co możemy. Przeprowadzamy szereg rozmów z naszymi lekarzami, a także z położnikami, których chętnie przyjęlibyśmy do pracy – dodaje dyrektor sanockiego szpitala.
Z pytaniem o trudną sytuację w oddziale położniczym zwróciliśmy się do ordynator Beaty Bałon, która jednak poinformowała nas, że nie udziela komentarza w tej sprawie.
Przez ostatnie dziewięć lat, z oddziału odeszło pięciu lekarzy. Cztery osoby zasiliły placówkę w Brzozowie.
W środowisku pojawiła się informacja o ewentualnej prywatyzacji oddziału. Miałoby to być alternatywne rozwiązanie w przypadku niepowodzenia innych scenariuszy. W ramach spekulacji mówi się nawet o konkretnych osobach, które miałyby przejąć świadczenie usług.
– W polskich szpitalach takie rzeczy się dzieją. Na razie, w przypadku naszej jednostki, w kontekście prywatyzacji nie ma o czym mówić. Mogę jednak zapewnić, że weźmiemy pod uwagę każdą koncepcję, która pozwoliłaby uratować oddział, aby kobiety mogły nadal rodzić w Sanoku – mówi Adam Siembab.
Oddział położniczy w sanockim szpitalu
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz