SANOK / PODKARPACIE. Prokuratura Rejonowa w Brzozowie bada sprawę zajścia, które miało miejsce latem ubiegłego roku. W jednym z lokali, na stacji paliw w Sanoku, doszło do konfliktu między strażnikami więziennymi i policjantem, a dwoma innymi klientami restauracji. Śledczy sprawdzają czy było to pobicie czy bójka.
– Kluczowym dowodem w sprawie jest zapis z monitoringu z dwóch kamer. Trwa analiza materiałów pod kątem, czy zajście miało charakter bójki, tzn czy obie strony były zarówno atakującymi jak i broniącymi się, czy pobicia – mówi Zbigniew Piskozub, szef Prokuratury Rejonowej w Brzozowie.
Dodaje, że postępowanie prowadzone jest w sprawie i do tej pory nikomu nie postawiono zarzutów.
Jak informuje prokurator do konfliktu doszło w miejscu publicznym na terenie lokalu przy stacji paliw w Sanoku. W zdarzeniu uczestniczyło pięciu mężczyzn.
Troje z nich – dwóch strażników więziennych oraz policjant – siedziało przy jednym stoliku. Wszyscy byli po służbie. Przy sąsiednim, w drugim rzędzie, było cztery osoby – dwóch mężczyzn oraz dwie kobiety.
– Ze wstępnych ustaleń wynika, że wszyscy mężczyźni i jedna kobieta byli po spożyciu alkoholu. Druga z kobiet była trzeźwa i to ona przywiozła swoich towarzyszy do wspomnianego lokalu – zaznacza Zbigniew Piskozub.
Jak precyzuje prokurator każda ze stron wzajemnie obwinia się o spowodowanie tego konfliktu.
– Cztery osoby, które siedziały przy jednym stoliku twierdzą, że policjant i strażnicy więzienni byli nieeleganccy i napastliwi. Ci z kolei uważają, że tamci byli wulgarni. Nastąpiła nerwowa wymiana zdań. W pewnym momencie jeden ze strażników wstaje i tłumaczy coś gościom z sąsiedniego stolika – prokurator odtwarza przebieg wypadków. – Atmosfera się zagęszcza, jeden z mężczyzn coś mówi i zostaje odepchnięty. Wtedy ma miejsce ciąg zdarzeń. Uczestnicy biją się, przepychają i kopią. Ktoś wskakuje za bar, w tamtą stronę leci kieliszek. Następnie zza baru wylatuje pełna butelka i jeden z uczestników dostaje nią w głowę.
Kobiety, które siedziały przy jednym ze stolików próbowały powstrzymywać towarzyszy. Podobnie jeden ze strażników, który nie brał czynnego udziału w zdarzeniu.
– Na nagraniach widać, że odciąga kolegów, próbuje ich rozdzielić, ale wtedy także zostaje zaatakowany – precyzuje Zbigniew Piskozub.
Zaangażowani w konflikt w pewnym momencie sami go przerywają. Jednak skutkiem ich działań są poprzewracane stoliki, rozbite szkło oraz ogólny bałagan w lokalu. Na miejscu pojawia się policja.
– Jedna jak i druga strona przedstawiła zaświadczenia lekarskie potwierdzające obrażenia, jakich doznali uczestnicy zajścia tamtego wieczoru – dodaje prokurator.
Wiemy też, że tydzień po całym zdarzeniu obie strony próbowały się pogodzić i załatwić nieporozumienie między sobą.
– Nie rzutuje to jednak w żaden sposób na tę sprawę, gdyż czyn ten jest ścigany z oskarżenia publicznego – wyjaśnia Piskozub.
Paulina Ostrowska
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz