SANOK / PODKARPACIE. Wielu mieszkańców Europy Zachodniej żyje w przekonaniu, że po drogach i ulicach w Polsce biegają białe niedźwiedzie. Może te drapieżne ssaki jeszcze nie, ale sarny w centrum Sanoka czują się coraz lepiej. Szczególnie w okolicach parku miejskiego. Zwierzęta stają się jednak poważnym zagrożeniem. Przekonała się o tym kierująca osobówką.
– Potwierdzam, otrzymaliśmy takie zgłoszenie. 3 stycznia, około godziny 19.30, 39-letniej mieszkance powiatu leskiego pod koła wbiegła sarna. Uszkodzenia na przedzie pojazdu nie pozwoliły na kontynuowanie jazdy. Kobiecie na szczęście nic się nie stało. Była trzeźwa – informuje Izabela Rowińska-Ciępiel z sanockiej Policji.
Zabitą sarnę zabrał lekarz weterynarii.
„Skończyło się na zniszczonym samochodzie i martwym zwierzęciu. Co by się jednak stało, gdyby kierowca wykonał nagły manewr, zjeżdżając na chodnik, po którym poruszaliby się piesi?” – zastanawia się nasz Czytelnik, który z tego powodu zwrócił się do nas, by odpowiednie służby zajęły się sprawą.
„Może warto je odłowić, lub poinformować kierowców o niebezpieczeństwie stawiając znak ostrzegawczy?” -zastanawia się Internauta.
Odławianie nieskuteczne. Zostanie postawiony znak ostrzegawczy?
– Migracje saren odnotowujemy w Sanoku od wielu lat. Zwierzęta zbliżają się do siedzib ludzkich Góry Glinice, z Gór Słonnych. Są częstymi gośćmi na ogródkach działkowych – mówi Piotr Kutiak,pracownik Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta Sanoka.
Park w centrum Sanoka jest atrakcyjny dla saren, bo mają tu do dyspozycji 10 hektarów terenów zielonych, które należą do miasta oraz sporo przyległych działek prywatnych.
Zwierzęta są obserwowane głównie w godzinach wieczornych, nocnych i porannych. Mieszkańcy reagują uśmiechem na ich widok.
– W samym parku szkód nie wyrządzają – stwierdza P. Kutiak.
Jakie jest więc rozwiązanie w zaistniałej sytuacji? Odłowienie, którym może zająć się jedynie koło łowieckie, jest bardzo kosztowne i będzie nieskuteczne, bo sarny i tak wrócą. Krwawa rozprawa nie wchodzi w grę. Wydaje się, że pozostaje ostrzec kierowców o zagrożeniu.
– Otrzymywaliśmy zgłoszenia o lisach czy kunach, czyli zwierzynie drobnej. Problemu, z wbiegającymi na jezdnie sarnami nikt nam nie sygnalizował. Na pewno będziemy musieli się tym tematem zająć, a przede wszystkim uczulić kierowców na podobne niebezpieczeństwo – mówi Jan Wydrzyński, naczelnik Wydziału Komunikacji i Transportu w Starostwie Powiatowym w Sanoku.
„Zielony, dziki Sanok”
Widok tak dużej zwierzyny płowej w centrum Sanoka może dziwić. Choć też nie do końca.
– W 70 % nasze miasto to tereny zielone. W 1/3 objęte programem NATURA 2000 – dodaje Piotr Kutiak.
A i bliskich kontaktów z dziką zwierzyną, mieszkańcy naszego miasta, mają coraz więcej. Lisy, dokarmiane przez ludzi, są widziane w parku nagminnie. Gniazda pustułek, które dziesiątkują populację gołębi i wróbli, są znane przynajmniej trzy. Plagą zaczynają być kuny, które lubią „nocować” pod samochodami. Znane są ponadto przypadki dzięciołów, które budują swoje gniazda w elewacjach domów, przebijając styropian oraz pustaki. O wilkach widzianych szczególnie w południowej części dzielnicy Dąbrówka, informowaliśmy już na portalu.
red.
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz