REKLAMA
REKLAMA

Drewniane sprzed lat, czyli bieszczadzkie pomniki architektury leśnej (FOTO)

Nigdzie w Polsce w powojennej historii leśnictwa nie doszło do takich przemian, jak w Bieszczadach. W latach 50. XX wieku zaczęto wznosić obiekty drewniane o różnym przeznaczeniu. Początków tych architektonicznych rozwiązań trzeba szukać w latach 1937–38 w referacie budowlanym Biura Technicznego Dyrekcji Naczelnej Lasów Państwowych w Warszawie.

Główną autorką projektów była Irena Lipska, która po wojnie podjęła pracę w Biurze Technicznym Ministerstwa Leśnictwa, a następnie w Biurze Projektów Leśnictwa. Tu powstały typowe projekty budynków z drewna, które na większą skalę zostały zastosowane w Bieszczadach, Beskidzie Niskim i na Pogórzu Przemyskim.

Typowe drewniane biura nadleśnictw, leśniczówki czy gajówki nie były może wzorem wygody i funkcjonalności w dzisiejszym rozumieniu, ale pół wieku temu stanowiły wizytówkę ówczesnego leśnictwa i zarazem symbol powrotu życia na tę spaloną ziemię. Drewniane obiekty wrosły w krajobraz Bieszczadów.

Bardzo istotną zaletą tego budownictwa była prostota konstrukcji, wznoszonej z miejscowego surowca. Drewno przetwarzano w trzech stałych tartakach: w Smolniku, Kalnicy k. Wetliny i Łukawicy k. Leska. Pozwalało to szybko stawiać budowle (obiekty drewniane stawia się – nie buduje). Ich realizacja przebiegała zazwyczaj dwuetapowo; najpierw wznoszono ściany, obtykano szpary mchem lub innym organicznym materiałem uszczelniającym i kryto dachem gontowym. Zazwyczaj wtedy do surowego jeszcze domu wprowadzali się jego mieszkańcy. Technologia przewidywała, że dopiero po dwóch latach, gdy konstrukcja po wyschnięciu osiadła, nakładano tynki wewnętrzne i malowano ściany. Ogrzanie takiego obiektu w pierwszą zimę nie było wcale sprawą łatwą. Trzeba było dbać o „optykę” budynku, uzupełniając mech wyrywany chętnie przez ptactwo do budowy gniazd. Bywało, że do służbowego deputatu drewna trzeba było dorzucić jeszcze kilkanaście metrów, by utrzymać znośną temperaturę w mroźne noce. Jak pisze Tadeusz Gołębiowski w książce „Pionierzy budownictwa leśnego w Bieszczadach”: Bardziej leniwym zamarzała woda w kuchni, a chłodny wiatr, wdzierający się przez szpary powstałe między belkami, wichrzył na głowie włosy podczas snu… Nic dziwnego, że wielu przeklinało wykonawców. W prasie centralnej jeden z dziennikarzy użył nawet słów: bodajby z piekła nie wyszedł ten, kto to projektował…

Z czasem budowniczowie opanowali sztukę stawiania leśniczówek „od siekiery” i potrafili wykonać je starannie, ku wielkiemu zadowoleniu użytkowników. Większość budynków otrzymywała pokrycie gontowe, co z jednej strony nadawało im charakterystyczny wygląd, ale z drugiej strony rodziło kłopoty techniczne, zwłaszcza gdy gont zrobiony był z kiepskiego surowca. W tym okresie Zarząd Inwestycji Leśnych w Ustrzykach był chyba największą firmą ciesielską w kraju.

Budynek siedziby nadleśnictwa mieścił kancelarię nadleśniczego, kasę, kilka pokoi dla księgowości i salkę narad, na poddaszu zaś zwykle trzy pokoje gościnne. Indywidualną cechą tej budowli była charakterystyczna wnęka podcieniowa u wejścia, zwieńczona konstrukcją ciesielską na dwóch ciosanych słupach. Wraz ze zmianami organizacyjnymi i wzrostem zatrudnienia obiekty te przestawały wystarczać, zwłaszcza w większych, łączonych w ramach reorganizacji, nadleśnictwach. Jako ostatnie w takim obiekcie funkcjonowało Nadleśnictwo Wetlina, zlikwidowane w styczniu 2010 r.

Z kolei leśniczówki planowano zwykle jako samodzielne budynki z obiektami gospodarczymi i początkowo stawiano je w miejscach dość ustronnych. Z czasem zaczęto projektować dość zwarte osiedla gromadzące obok siebie po kilka obiektów, co wydatnie obniżyło koszty i pozwoliło na lepszą organizację pracy przy budowie. Tak powstawały osiedla w Bereżkach, Mikowie, Duszatynie, Dwerniku, Nasicznem, Wetlinie czy Żubraczem. Kancelaria leśniczego miała osobne wejście, co dawało gospodarzowi pewną prywatność. Wejście do leśniczówki zawsze znajdowało się na rogu budynku i miało charakterystyczną ornamentykę ciesielską, wieńczącą wnękowy ganek.

Osady dla robotników wznoszono głównie jako budynki dwurodzinne. Rozkład pomieszczeń nie był tu symetryczny, a wyjście z obu mieszkań prowadziło na wspólny ganek. Nie było to jednak najszczęśliwsze rozwiązanie, gdy obiekt zajmowały osoby z żywszym temperamentem, a właśnie takie stanowiły tu wówczas większość wśród osadników. W takich przypadkach „integracyjny” pomysł projektantów nie sprawdzał się i bywał powodem wielu sąsiedzkich niesnasek.

Od roku 1959 Zarząd Budownictwa Leśnego, wpisując się w ogólnokrajową tendencję oszczędzania drewna, zaczął realizować domy murowane. Wkrótce okazało się jednak, że generują one o wiele wyższe koszty. Poza tym ich projekty nie były udane i raziły w górskim krajobrazie, w przeciwieństwie do funkcjonalnych, estetycznych i świetnie „siedzących w krajobrazie” budynków drewnianych.

Dziś coraz rzadziej można spotkać te obiekty w bryle niezmienianej od lat, a te, które zostały to prawdziwe pomniki powojennej architektury leśnej.

EdM
Zdjęcia z arch. RDLP w Krośnie



ZOBACZ RÓWNIEŻ:

Łukasz Nowacki : Zmiany mentalne. Szansa na zmianę naszego życia / tvPolska.pl

12-12-2021

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij