HOKEJ: Radosław Sawicki przewodzi w klasyfikacji strzeleckiej
Radosław Sawicki z 19 trafieniami przewodzi w klasyfikacji strzeleckiej Polskiej Hokej Ligi. Z 25-letnim skrzydłowym porozmawialiśmy o ostatnich meczach JKH GKS-u Jastrzębie oraz o zbliżającym się finale Pucharu Polski.
HOKEJ.NET: Po słabszym meczu w Sanoku przyszedł lepszy w Katowicach. Jak ocenisz te dwa boje?
Radosław Sawicki: – W Sanoku biliśmy głową w mur, mieliśmy mnóstwo niewykorzystanych okazji. STS bardzo mądrze się bronił. W tym meczu to my prowadziliśmy grę, a Sanok czekał na swoje okazje.
Spotkanie w Katowicach było zupełnie inne. Od początku tempo było wysokie, a gra otwarta. W momencie, gdy przestaliśmy łapać kary, zaczęliśmy kontrolować mecz. Wykonywaliśmy swoje założenia, co przyniosło efekt w postaci bramek. Końcówka meczu należała do GieKSy, ale mieliśmy na tyle dużą przewagę, że nie mogliśmy już tego meczu przegrać.
Ostatnio straciliście punkty z Podhalem i ze Sanokiem. Skomplikowała się nieco wasza sytuacja w tabeli, gdyż tyszanie mają o jedno spotkanie rozegrane mniej. Musicie liczyć, że się potkną. Ważne jest dla was zajęcie pierwszego miejsca na koniec sezonu zasadniczego?
– W sporcie nie da się wszystkiego wygrać. Mieliśmy lekki kryzys, ale uważam, że jest to już za nami. Oczywiście, że chcielibyśmy zająć pierwsze miejsce, bo cały sezon zasadniczy właśnie o to gramy.
Najważniejszym meczem do osiągnięcia celu był ten przegrany w Tychach 3:7. Aktualnie już nie tylko od nas zależy końcowy układ tabeli i jest to bardzo frustrujące, ponieważ mieliśmy kilka punktów przewagi nad tyszanami.
Trzeba jednak pamiętać, że najważniejsza część sezonu to play-off. Czy to z pierwszego, czy z drugiego miejsca się tam znajdziemy, to nie ma większego znaczenia, bo w tej fazie sezonu zwycięża się głównie charakterem, a każdy mecz jest ciężki.
Jak przeżyłeś dwumeczowe odstawienie od składu po wysokiej porażce w Tychach? Czy to daje większego kopa do pracy nad sobą, czy wręcz przeciwnie – pojawiła się złość i rozczarowanie?
– Mamy bardzo dobrą drużynę, która liczy pięć piątek. Na miejsce w wyjściowym składzie ktoś zawsze czeka. Trener zadecydował, że w tych dwóch meczach zagra ktoś inny, a ja dzięki temu mogłem popracować nad aspektami, których zawodnik nie jest w stanie zrobić, gdy rozgrywa spotkania. Mam na myśli intensywniejsze zajęcia na siłowni, rowerku i lodzie. Wykorzystałem ten czas w stu procentach.
Zawsze jest to przykra sytuacja, gdy nie zobaczysz swojego nazwiska na tablicy wśród zawodników rozgrywających mecz, ale trzeba te emocje przenieść na trening i po prostu wziąć się do roboty. Więc mi dało to kopa.
Jesteś liderem strzelców w PHL. To chyba pierwszy sezon w którym masz szansę zostać królem strzelców. Jak się z tym czujesz?
– Czuję się bardzo dobrze, ale indywidualne osiągnięcia to tylko dodatek. Najważniejsze jest to abyśmy wygrali każdy następny mecz.
Mecze z GieKSą zawsze wyzwalają u ciebie dodatkowe emocje? W związku z sytuacją z poprzedniego sezonu motywują cię te starcia jeszcze bardziej?
– Mieszkam w Katowicach od pięciu lat, więc można powiedzieć, że grałem „u siebie”. Lubię atmosferę małego spodka, szkoda tylko, że dalej gramy przy pustych trybunach. Do każdego spotkania jestem tak samo przygotowany i zmotywowany. To, kto jest po drugiej stronie nie ma dla mnie znaczenia.
Teraz czeka Was starcie o Puchar Polski. Finał z Unią Oświęcim już w piątek.
– Na pewno będzie to bardzo ciężkie spotkanie, z walką do ostatniego gwizdka. Nie możemy sobie pozwolić ani na chwilkę dekoncentracji. Finał jest tylko jeden i dla takich chwil warto jest grać w hokeja.
Jakie są mocne strony Unii?
– Unia ma w swoich szeregach wyśmienitych zawodników, grają kombinacyjnie oraz są bardzo mocni na krążku. Kluczem do sukcesu będzie unikanie gier w osłabieniach, blokowanie strzałów, praca na bramkarzu, czyli tak zwana czarna robota.
rozmawiał: Sebastian Królicki
źródło: hokej.net
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz