SANOK / PODKARPACIE. Gdyby nie pomoc kierowcy, który jechał samochodem z rejestracją RBR, pani Janina mogłaby wykrwawić się na śmierć. Wdzięczna rodzina chce mu podziękować i za pośrednictwem portalu eSanok szuka mieszkańca powiatu brzozowskiego.
Dorota Mękarska
Poniedziałkowy ranek zapowiadał się dla pani Janiny jak zwykły dzień. Szykowała się do pracy. Wyszła z domu o 6.50. Po drodze postanowiła wyrzucić śmieci do kontenera stojącego przy ul. Słowackiego.
Kilku kierowców przejechało obojętnie
Zamachnęła się workiem ze śmieciami, by wrzucić go do wnętrza pojemnika i poczuła ból w podudziu. Ostre odłamki szkła, które znajdowały się w worku, skaleczyły jej nogę. Rana natychmiast zaczęła bardzo mocno krwawić. Krew lała się tak obficie, że kobieta postanowiła wezwać pomoc. Na okrzyki: ratunku, zareagowała przechodząca w pobliżu kobieta. Zadzwoniła na SOR w Sanoku, ale okazało się, że na miejscu nie ma żadnej wolnej karetki. Pomogła pani Janinie dotrzeć do ulicy. Tam ranna zaczęła zatrzymywać przejeżdżające auta. Jednak kilka samochodów przejechało obok niej i pomknęło dalej. Wreszcie zatrzymało się auto z rejestracją RBR. Było to auto osobowe w stalowym kolorze. Tyle pani Janina zapamiętała. Prowadził je młody mężczyzna, około 30-letni brunet. Mógł mieć brodę, ale tego sanoczanka nie jest pewna. Gdy zobaczył, co się dzieje, skierował auto do szpitala.
Nie znał drogi do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego
– Nie miał w aucie niczego do tamowani krwi, dał mi więc jakąś część odzieży, którą wiózł w samochodzie – relacjonuje nasza rozmówczyni. – Nie znał drogi do SOR. Zdążyłam mu tylko wytłumaczyć, jak jechać i straciłam przytomność. Nie wiem, kto mnie wyciągał z auta i co dalej się ze mną działo.
Kobieta ocknęła się po godz. 8. Na początku nie wiedziała, gdzie jest. Była już zaopatrzona medycznie. Dostała krew, bo sporo jej straciła. Lekarz wytłumaczył jej, że przecięciu uległa żyła w podudziu, którą trzeba było zszyć.
Są jeszcze ludzie z sercem
Pani Janina wróciła do domu. Sanoczanka, jak i jej rodzina chcieliby jednak dotrzeć do młodego człowieka, który udzielił pomocy.
– Gdyby się nie zatrzymał, to po kilku minutach straciłabym przytomność. Na szczęście są jeszcze ludzie, którzy mają serce i ulitują się nad drugą osobą. Chciałam mu podziękować – mówi pani Janina.
Syn szuka bohatera
Jej syn Maciej, jest także wdzięczny nieznajomemu.
– Odjechał z pogotowia, pewnie nie mając nawet świadomości, że kogoś uratował. Gdyby nie jego pomoc to z mamą mogłoby być źle. Minuty mogły zaważyć na jej życiu – dodaje.
Rodzina na własną rękę zaczęła poszukiwać kierowcy. Syn dał ogłoszenie na naszym portalu po hasłem: szukam bohatera, opisując krótko sytuację i prosząc o kontakt. Do dzisiaj jednak nikt się nie zgłosił.
Mężczyzna może być związany ze sportem, gdyż miał w aucie odzież sportową, ale jest to tylko przypuszczenie.
– Chciałbym mu podziękować i uzmysłowić, że uratował mamie życie – dodaje pan Maciej.
Być może bohater tej relacji opowiedział komuś o tym zdarzeniu. Dlatego apelujemy do wszystkich, którzy mogą powiązać te fakty, by przekazali mieszkańcowi powiatu brzozowskiego, iż jest poszukiwany przez wdzięczną rodzinę z Sanoka. Wszak nieczęsto zdarza się, by w poniedziałkowy poranek uratować życie drugiemu człowiekowi.
Grafika poglądowa. W tle ul. Słowackiego w Sanoku
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz