REKLAMA
REKLAMA

Ona, on, stara hala i węgiel drzewny. Dwoje odważnych ze Szczawnego (ZDJĘCIA)

SZCZAWNE / PODKARPACIE. Czy bez milionów na koncie można kupić nieruchomość na granicy Bieszczadów i Beskidu Niskiego? Okazuje się, że tak, a na dodatek dzięki tej inwestycji można wprowadzać w życie idee ekonomi społecznej. Udaje się to Marzenie i Pawłowi Łabajom ze Szczawnego.

Dorota Mękarska

Szczawne to miejscowość w gminie Komańcza, której mieszkańcy po wojnie zostali wysiedleni. Część z nich powróciła na ojcowiznę w latach 50. i dzisiaj wieś zamieszkują wyznawcy trzech religii i dwóch narodowości. Po wojnie w Szczawnem powstało Przedsiębiorstwo Gospodarki Rolnej, po likwidacji którego pozostały niszczejące z roku na rok budynki i magazyny. To właśnie jeden z takich molochów, liczącą ponad 900 m kw. halę wraz z liczącym ponad 200 m kw. budynkiem biurowo-administracyjnym, kupili w 2017 roku Marzena i Paweł Łabajowie.

Z Tokarni do Szczawnego

Małżonkowie wychowali się w jednej miejscowości, a nawet po sąsiedzku. Pochodzą z leżącej nie tak daleko od Szczawnego, Tokarni. Paweł skończył Technikum Leśne w Lesku, a Marzena pedagogikę. Przez jakich czas pracowali w branży finansowej, co bardzo przydało im się, kiedy postanowili założyć przedsiębiorstwo społeczne.

To doświadczenie bardzo nam pomogło. Obycie z dokumentami było kluczowe – przyznaje Paweł.

Postawili na przerób węgla drzewnego, która to branża była naszemu rozmówcy dość dobrze znana. Jako młody chłopak pracował przy wypale drewna, chcąc zarobić na własne potrzeby, bo w dziewięcioosobowej rodzinie trzeba było być pracowitym i obrotnym.

foto (6): arch. Fundacji „Ramię w Ramię – nad Osławą”

Ich wybór padł na Szczawne. Znajdowała się tam jedna z już nielicznych już wolnych nieruchomości, którą można było nabyć od Agencji Nieruchomości Rolnych. Hala była w kiepskim stanie i tak naprawdę nadawała się do rozbiórki, ale udało się ją wspólnym wysiłkiem uratować. Na piętrze budynku biurowego młodzi ludzie urządzili sobie mieszkanie.

Rok później Łabajowie założyli Fundację „Ramię przy Ramieniu – nad Osławą”. Jest to organizacja pozarządowa, która zgodnie ze swoim statutem realizuje cele związane z poprawą jakości życia, zwłaszcza wśród osób zagrożonych wykluczeniem społecznym. Tworzy i wspiera inicjatywy ukierunkowane na integrację społeczną, ochronę dóbr historycznych i kulturowych, promuje rozwój turystyki, sportu, wypoczynku i rekreacji. Jej motto brzmi: „Pierwszym obowiązkiem człowieka jest pracować. Tylko przez prace staje się obywatelem użytecznym”.

Największa firma we wsi

Początki nie były łatwe, bo okazało się, że w co praktycznie włożyli ręce, to wymagało remontu i naprawy. Marzena i Paweł nie są jednak ludźmi wychowanymi w cieplarnianych warunkach. Życie ich też nie rozpieszczało, gdyż oprócz starszej córeczki mają synka chorego na mukowiscydozę. Udało im się więc przebrnąć początkowe trudności, co nie znaczy, że teraz ich droga jest usłana różami. Nie raz, nie dwa muszą zarwać noc, by dopiąć wszystkie projekty na ostatni guzik.

Duże wsparcie mają w pracownikach, gdyż jak podkreślają, ekonomia społeczna nie tylko przenosi punkt ciężkości z zysku na człowieka, ale również polega na proporcjonalnym podziale zysku.

Tylko dlatego dajemy radę, że nie musimy nadzorować ludzi. Zapewniamy logistykę, a pracownicy sami się dyscyplinują, bo nie tylko zarabiają dobrze, ale widzą, że robimy wszystko wspólnie. Widzą w tym sens – podkreśla Paweł.

Za dofinansowanie z Podkarpackiej Agencji Konsultingowo-Doradczej, która jest operatorem Podkarpackiego Ośrodka Wspierania Ekonomi Społecznej, zatrudnili mieszkańców Szczawnego, ale nie tylko. Przy przetwórstwie węgla pracują też mieszkańcy innych miejscowości z gminy Komańcza. W sumie 15 osób.

Przedsiębiorstwo bazuje zarówno na węglu drzewnym wypalanym w naszym regionie, ale sprowadza też surowiec z zagranicy, gdyż już od dawna Bieszczady węglem drzewnym nie stoją. Zakład przerabia miał węglowy na brykiet, jak również zajmuje się konfekcjonowaniem węgla. Towar trafia na rynki wielu krajów Unii Europejskiej.

Paradoksalnie są jednymi z nielicznych, którzy skorzystali na pandemii. Kiedy „siadła” turystyka krajowa i zagraniczna, zyskały firmy, które produkują akcesoria do grillowania, jak również węgiel drzewny.

To nie koniec planów. W ramach przedsiębiorstwa społecznego Marzena i Paweł chcą wybudować magazyn i zainstalować wagę samochodową. Jeśli do tego dojdzie to kolejne 3 osoby znajdą zatrudnienie w przedsiębiorstwie.

W tym roku przerobili już 1200 ton węgla. To całkiem spora firma jak na miarę Szczawnego. We wsi nie ma większych firm, choć funkcjonują małe podmioty gospodarcze, jednoosobowe lub zatrudniające 2, czy 3 pracowników.

Odważni, a nie szaleni

Miejscowa społeczność przyjęła przybyszów z życzliwością i zainteresowaniem, obserwując bacznie ich poczynania. Ludzie trzymali też za nich kciuki, bo niewiele jest osób, które rzucają się na takie przedsięwzięcie nie dysponując większym kapitałem.

Paweł nie ma wątpliwości, że przyczyną tego stanu rzeczy jest po prostu lęk o przyszłość.

Odwagę od szaleństwa odróżnia tylko wynik działania. Gdyby nam się nie powiodło to uważani bylibyśmy za szaleńców, a dzisiaj można powiedzieć o nas, że jesteśmy odważni – śmieje się nasz rozmówca.

Integracja społeczna w praktyce

Marzena i Paweł włączyli się aktywnie w życie wsi i gminy, której stali się mieszkańcami. Fundacja „Ramię w Ramę – nad Osławą” zorganizowała drużynę piłkarską, którą doposażyła Fundacja Lotto. Miejscowo piłkarze nie tylko doskonalą swoje umiejętności, ale biorą też udział w rozgrywkach piłki nożnej.

Z kolei dzięki współpracy ze siecią sklepów Alta przygotowano prezenty świątecznych dla dzieci z gminy Komańcza. Również z myślą o nich są plany, aby jesienią uruchomić szkółkę szachową.

Fundacja działa jednak nie tylko na lokalnym podwórku. W ramach projektu „Ojczyzna wśród dzieci” realizowanego dzięki wsparciu Fundacji PZU podarowała Polskiej Sobotniej Szkole w Drohobyczu 584 książki. Korzystają z nich dzieci, które uczą się języka polskiego.

Ich marzeniem jest powołać do życia muzeum węgla drzewnego. Chcą postawić w Szczawnem prawdziwą retortę i zobrazować wypał węgla muralami wykonanymi przez znanego Arkadiusza Andrejkowa. Napisali już wniosek do Fundacji KGHM Polska Miedź, ale jeszcze nie otrzymali odpowiedzi.

W Bieszczadach jest coraz mniej retort, a przecież to nasza tradycja – podkreśla Paweł.

15-06-2021

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)