REKLAMA
REKLAMA

BYŁY WICEBURMISTRZ SANOKA: Stan finansów miasta jest katastrofalny! (WYWIAD)

SANOK / PODKARPACIE. O wyborach, inwestycjach i finansach szczerze opowiada Paweł Hydzik, wiceburmistrz Sanoka w latach 2018-2019. Zapraszamy na obszerny wywiad, w którym poruszane są ważne aspekty związane z funkcjonowaniem Sanoka w ostatnich latach.

Wielu mieszkańców Sanoka ze zdziwieniem przyjęło, że kandydował Pan z listy Demokratów, że zmienił Pan poglądy…

PAWEŁ HYDZIK: Nie wydaje mi się, chociaż rzeczywiście spotkałem się z głosem, że zmieniłem poglądy (śmiech). Zapewniam. Poglądów co do pryncypiów nie zmieniam, ale środki ich realizacji owszem. Demokraci, jako jedyne środowisko w mieście, złożyło mi ofertę współpracy, zwłaszcza w wymiarze konstruowania programu realnego rozwoju Sanoka, stąd uznałem, że warto. Zrobiłem tak, bo w działalności publicznej zawsze starałem się kierować dobrem mieszkańców Sanoka i Ojczyzny. W tym miejscu dziękuję, nie tylko tym sanoczankom i sanoczanom, którzy oddali na mnie głos, ale wszystkim zaangażowanym w debatę publiczną w mieście, nawet tym, z którymi nie zgadzam się.

Tak się składa, że ostatnimi laty, nie tylko w Sanoku, merytoryczną dyskusję lokalnej społeczności przyćmiewa stygmatyzowanie poglądami politycznymi czy przynależnością partyjną. W mojej opinii to błąd. Już w XIX wieku francuski myśliciel Alexis de Tocqueville napisał, że „Gmina to jedyny związek, który ma tak bardzo naturalny charakter, że powstaje samorzutnie wszędzie tam, gdzie gromadzą się ludzie”, że „Człowiek stworzył monarchię i ustanowił republiki, gmina zaś zdaje się pochodzić wprost od Boga”. Z tych słów można zrozumieć, że w formule organizacji społeczeństwa jaką jest samorządna gmina możliwe jest realizowanie potrzeb obywatelskich w atmosferze wolności, równości, godności, ale też inicjatywności oraz odpowiedzialności. Gmina to po prostu nasze dobro wspólne, i my tu w Sanoku musimy rozmawiać i współpracować, bez względu na preferencje polityczne. Te mają znaczenie w wyborach parlamentarnych – w gminie głosujemy za konkretnymi pomysłami przedstawianymi przez kandydatów, z którymi łączy nas więź wspólnej tożsamości lokalnej ojczyzny.

Wracając do kandydowania. Ofertę ze strony Sławomira Miklicza odebrałem jako wyraz docenienia mojego zaangażowania, debatę nad sprawami miasta, nie tylko w czasie, gdy pełniłem funkcje w urzędzie, ale też byłem radnym dzielnicy Śródmieście i przewodniczącym rady na Zatorzu.

Był Pan przecież wiceburmistrzem, i pamiętam jak toczyliście z radnym Sławomirem Mikliczem zaciekłe dyskusje.

Tak pamiętam. Byliśmy w pewnym sensie po różnych stronach barykady. Jednak odnoszę wrażenie, że dyskutując, przede wszystkim o odziedziczonych po poprzedniej kadencji inwestycjach, obaj musieliśmy się solidnie przygotowywać. Radny Miklicz, poza wiedzą merytoryczną i doświadczeniem samorządowym, w tym z pracy we władzach województwa podkarpackiego, jest świetnym i opanowanym oratorem. To do niego często należał ostatni głos. Pamiętam też, że radny Miklicz podczas posiedzeń rady miasta nigdy nie był przeciw inwestycjom. Jeżeli zabierał głos, to sprzeciwiał się nadmiernemu zadłużeniu miasta Sanoka i zwiększaniu deficytu.

Kampania do rady miasta była gorąca. Dotychczas urzędujący radni chwalili się sukcesami, a pretendenci wskazywali na problemy i mankamenty wielu decyzji, nie tylko ostatniej kadencji. Niektórzy wprost wskazywali na poważne błędy.

Tylko ten kto nic nie robi, nie popełnia błędów. Jednak słowa te są uprawnione w naszych małych lokalnych społecznościach tylko wtedy, gdy decyzje poparte są merytoryczną dyskusją nad wynikami studiów i ekspertyz. Skończyły się czasy podejmowania decyzji na podstawie tylko przeświadczenia włodarza, choćby nie wiem jak bardzo byłby popularny w społeczeństwie.

Dyplomatycznie Pan odpowiada. Co sądzi Pan o tematach, które były mocno zaakcentowane w kampanii, budowie mostu czy zadłużeniu miasta?

Doceniam, że nasze społeczeństwo uczestniczy w coraz bardziej świadomy sposób w dyskusji na te tematy. To nie są proste sprawy, zarówno pod względem technicznym, jak i ekonomicznym. W poprzednich kampaniach wyborczych wydawał się dominować postulat realizacji nowych inwestycji infrastrukturalnych, takich jak np. budowa basenu, dumnie zwanego Centrum Rehabilitacji i Sportu (CRIS), czy dworca autobusowego, szumnie określanego jako multimodalny. Ówcześnie odbywało się to bez dostatecznego przeanalizowania zakresu inwestycji i kosztów utrzymania w przyszłości. Jednak niepokojące było, że prawie nikt nie brał na poważnie uwarunkowań związanych z tym kto i za ile je sfinansuje. Jako przykład podałem dwie inwestycje – bo pamiętajmy – wielkie, jak na nasze miasto inwestycje w infrastrukturę, mają dalekosiężne skutki, zarówno dla finansów, jak i nieodwracalnego przekształcenia krajobrazu.

Pomysł budowy mostu ze strategicznego punktu widzenia mający uzasadnienie, jednak generujący problemy wewnątrz miasta, i mający wpływ na wzrost zadłużenia poprzez konieczność zapewnienia wkładu własnego do inwestycji.

Co konkretnie ma Pan na myśli?

Specyfika wymagań naboru rządowego konkursu „Mosty dla Regionów” była taka, że trzeba było wskazać na celowość inwestycji. Pewnym jest, że władze Sanoka uzasadniając budowę mostu wskazywały na możliwość aktywizacji terenów na drugim brzegu Sanu. Widziały potencjał rozwoju turystyki, w tym ośrodków campingowych z domkami letniskowymi i aktywizacji terenów, do których zwiększono dostępność. Zastanawia, dlaczego tak szybko sprzedano ośrodek wypoczynkowy „Sosenki”. Tam była baza domków letniskowych i infrastruktura gastronomiczno-turystyczna. Mnie marzyła się tam przystań dla kamperów, i miejsce wypoczynku dla mieszkańców. Musimy sobie szczerze powiedzieć. Decyzja o sprzedaży Sosenek, zwłaszcza w ówczesnym okresie, była błędem i to z wielu punktów widzenia.

To znaczy?

Po pierwsze, w ówczesnym okresie ceny nieruchomości były bardzo niskie. Pamiętajmy, że operat z 2017 roku wskazywał cenę ok. 2,22 mln zł. – po trzech latach były ośrodek wojskowy został sprzedany za niewiele wyższą kwotę ok. 2,36 mln zł. O inflacji w ostatniej dekadzie chyba nie muszę wspominać. Na dodatek, po pandemii nieruchomości drastycznie zdrożały. Wydaje mi się, że dziś miasto mogłoby żądać za taką nieruchomość o wiele wyższej kwoty.

To był Pan za sprzedażą?

Nikt o zdanie mnie nie pytał. Mam wrażenie, że plan nieruchomości przeznaczonych do zbycia w danym roku obrachunkowym przez wiele lat był między innymi po to, by równoważyć budżet na etapie projektowania. Sosenki planowano sprzedać już od 2013 roku, i przez wiele lat nie było chętnych. Natomiast gdyby mnie zapytano, opowiedziałbym się za wejściem w partnerstwo publiczno-prywatne lub zagospodarowanie przez MOSiR wraz z budową np. kolejki linowej na drugą stronę rzeki lub do Zamku.

Patrząc na dane na temat realizacji przychodów budżetu widzimy, że okres kiedy był Pan zastępcą burmistrza cechował się w budżecie zmniejszeniem wpływów dochodów z tytułu sprzedaży nieruchomości.

Zgadza się. W 2019 roku dochody ze sprzedaży majątku wyniosły ledwie 1,24 mln zł i stanowiły zaledwie 40 procent planu. Ale wyjaśnijmy sobie jedno. Na straży finansów stoi burmistrz, skarbnik i rada, a nad nimi Regionalna Izba Obrachunkowa. Ja byłem zastępcą ds. rozwoju, i tam gdzie widziałem, że proponowane do sprzedaży nieruchomości nie powinny były być sprzedane, tam pod dokumentami mojego podpisu nie znajdziecie. Odmówiłem zgody w przypadku gruntu pod garażami przy II LO, czy przy próbach zmniejszenia powierzchni ogródka jordanowskiego na Wójtostwie. Sprzedaż Sosenek natomiast odbyła się już po moim odejściu z pracy z urzędu.

Jednak dyskusji społecznej w sprawie Sosenek nadal umyka kilka faktów. Po pierwsze, Sosenki jako były obiekt wojskowy były wyposażone w stację uzdatniania wody wraz ze studnią, co czyniło, że było to jedyne chyba w Sanoku awaryjne miejsce dostępu do czystej wody na wypadek zatrucia wód rzeki San. Ten element infrastruktury krytycznej, zwłaszcza po aneksji Krymu, winien był być przedmiotem troski, a nie likwidacji. Podobne zdanie mam na temat ujęcia wody na Zasławiu. Przed niemal dekadą była ogromna presja, by je zlikwidować. Dostało mi się nawet za to na łamach samorządowej prasy, i nie tylko.

Wracając do mostu, wydaje mi się, że tak wielki obiekt jakim jest projektowany most będzie wymagał zapewnienia dojazdów. Nie jestem pewien, czy pod wszystkie dojazdy miasto dysponuje gruntami. Oby się paradoksalnie nie okazało, że trzeba będzie odkupywać część Sosenek, oczywiście w cenach za ar o wiele wyższych niż się sprzedawało.

Drugą natomiast kwestią, z której w pewnym sensie wynikają problemy pochopnego wyzbywania się przez miasto gruntów, jest katastrofalny stan finansów miejskich i co za tym idzie, konieczność redukowania deficytu, a więc „łatania dziury budżetowej”. Przykładowo, pierwotnie basem miał kosztować 20-25 mln. Skończyło się na dwukrotnie wyższej kwocie. Most miał kosztować 60 mln, a szacunki pokazują, że będzie jak z basenem, albo i gorzej… Rozumiem, że ostatnie lata to gigantyczny wzrost cen nośników energetycznych i materiałów budowlanych oraz kosztów pracy. Jednak roztropność nakazuje umiar i szacowanie marginesu błędu w projektowaniu kosztów inwestycji. Tak się składa, że realizacja z pośpiechem nie do końca przemyślanych w swej skali inwestycji, a więc droższych niż pierwotnie zakładano, prowadzi do zaburzenia struktury finansów miasta. Jest źle, jeśli remedium na te problemy nie jest racjonalizacja wydatków, a bezrefleksyjne powiększanie zadłużania. Nie może być tak, że na koniec roku miasto stoi przed groźbą nieterminowego spłacenia odsetek od obligacji czy składek na ZUS.

grafika poglądowa, foto Paweł Hydzik: archiwum UM Sanok

Proszę też zauważyć, że mimo lawinowego wzrostu zadłużenia w Sanoku, zamiast redukować systematycznie zadłużenie, od dwóch lat spłacamy niższe raty. W latach 2016-2021 spłacaliśmy od kredytów i obligacji co roku średnio 5,4 mln zł rat. Natomiast w roku w roku 2022 było to tylko 2,0 mln zł, a w 2023, 3,4 mln zł. A pamiętajmy, że poziom zadłużenia miasta w 2016 roku wynosił ok 37,2 mln zł, natomiast w za 2023 osiągnął poziom 128,4 mln zł, co oznacza 3,5 krotny wzrost. Oczywiście efektem takich działań jest „obciążenie długiem” przyszłych pokoleń.

Teoria gospodarczych cykli koniunkturalnych obowiązuje w nauce ekonomii od dziesięcioleci, a wkład w nią dał wielki polski ekonomista profesor Michał Kalecki. Czasy niskich stóp procentowych minęły, bo minąć musiały. Zatem nie było racjonalnych podstaw zakładać, że stopy procentowe zawsze będą na bardzo niskim poziomie. Cykle gospodarcze oscylują pomiędzy wzrostem, a spadkiem aktywności, co naturalnie przekłada się na okresy nadwyżki i deficytu a więc, wysokich i niskich stóp procentowych.

No tak. Wyemitowaliśmy niskooprocentowane obligacje.

Tak. One w kategoriach bezwzględnych były „tanie” sześć lat temu, przy rekordowo niskich stopach procentowych. Po wzroście stóp procentowych i WIBOR nie są już tak korzystną formą zadłużania się miasta. W ogóle, w obecnych czasach zadłużenie jest obarczone koniecznością spłat wysokich rat odsetkowych. Szybko stało się „kulą u nogi” miejskich finansów. Pragnę też zwrócić uwagę na pewien, moim zdaniem, niedyskutowany publicznie fakt. Otóż jak gospodarstwo domowe – zwykła sanocka rodzina, jeżeli chce zaciągnąć kredyt, bank bada zdolność i pyta na co zostanie przeznaczony. W przypadku gdy chcemy ten kredyt zwiększyć lub rolować zadłużenie, tym bardziej bank przygląda się naszym dochodom i kosztom. W Sanoku paradoks obligacji polega na tym, że na wniosek burmistrza, decyzją rady miasta, uruchamiamy kolejne transze obligacji w poczet zadłużenia, uzasadniając je określonymi inwestycjami, którym w zasadzie nikt z zewnątrz nie przygląda się. Nie chcę myśleć, że z pieniędzy z obligacji, a więc środków inwestycyjnych mogłaby być finansowana bieżąca działalność urzędu miasta.

Co dalej?

Po koniec kadencji Pana burmistrza Wojciecha Blecharczyka, a na początek kadencji śp. Tadeusza Pióro (2015 r.) zadłużenie miasta wynosiło ok. 37,5 mln zł. W 2018 roku pod koniec kadencji śp. Tadeusza Pióro zadłużenie wzrosło do 66,2 mln zł. Na koniec 2023 roku szacunkowe zadłużenie wynosi ok. 128,4 mln zł, a plan na 2024 rok przewiduje zadłużenie w wysokości 139,7 mln zł. Za 2023 rok obsługa długu, a więc odsetek kosztuje nas 8,5 mln zł. Zatem kadencja Pana burmistrza Tomasza Matuszewskiego zakończy się rekordowym zadłużeniem w najnowszej historii miasta!

Czy tempo zadłużania miasta w ostatnich trzech kadencji może być utrzymane? Z pewnością NIE. Dotarliśmy do ustawowej, czytaj konstytucyjnej granicy zadłużenia, gdzie dyskusja nie jest na temat, jak zredukować zadłużenie, tylko opiera się o interpretację metodyki liczenia wielkości wchodzących w skład wskaźnika zadłużenia. A to już bardzo niebezpieczna ścieżka.

Co dalej? Przede wszystkim doprowadzić finanse miasta do takiego stanu, byśmy za 1,5-2 lata mieli rezerwę na wkład do projektów z nowej perspektywy finansowej Unii Europejskiej i Budżetu Państwa. Byle z pokorą przy aktywnym współudziale opinii społeczeństwa Sanoka, i o oczywiście bez gigantomanii. Prowadźmy tak politykę inwestycyjną, by nie kompromitować się utratą przyznanych z zewnątrz środków finansowych. Jeżeli działania naprawcze zostaną podjęte, Sanok zostanie bezpiecznie wyprowadzony z ostrego zakrętu, w którym się znalazł.

Dziękuję za rozmowę.

Paweł Hydzik – sanoczanin, absolwent II LO, doktoryzował się w Kolegium Zarządzania i Finansów Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Jego dysertacja dotyczyła społeczno-ekonomicznych uwarunkowań strategii rozwoju województwa podkarpackiego. Autor licznych prac naukowych i ekspertyz. W latach 2000-2005 radny Dzielnicy Śródmieście Miasta Sanoka. W 2014 roku członek rady nadzorczej SPGK Sp. z o.o. W latach 2016-2018 Przewodniczący Zarządu Dzielnicy Zatorze Miasta Sanoka. Następnie dyrektor departamentu w Ministerstwie Środowiska RP i członek niezależny Komitetu Audytu działu administracji rządowej środowisko. W latach 2018-2019 I Zastępca Burmistrza Miasta Sanoka ds. Rozwoju. W 2022 wygrał konkurs na stanowisko Głównego Specjalisty w Departamencie Metodyki Kontroli i Rozwoju Zawodowego Najwyższej Izby Kontroli w Warszawie. Adiunkt w Zakładzie Metod Ilościowych Politechniki Rzeszowskiej. Karierę zawodową zaczynał w Dziale Finansowym sanockiego Stomilu.

14-04-2024

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Komentarze wyróżnione:
(zarejestrowanych czytelników)

Alexis de Tocqueville2024-04-14 11:59:25
1 0
jest ogromna różnica bo on był monarchistą a nie dyzmokratą a już na pewno nie ziemi sanockiej.
Odpowiedz
racjonalizacja wydatków2024-04-14 12:01:12
1 0
pod tym terminem można upchnąć zarówno pomniejszanie ale też zwiększanie wydatków panie urzędniku
Odpowiedz
Brudna walka polityczna2024-04-14 12:08:02
1 0
Ależ eSanok walczy z obecnym burmistrzem Matuszewskim. Byle ochlapać błotem. Strasznie boli eSanok że burmistrz odsuną ich od obsługi medialnej miasta i stracili łatwe pieniądze. Mają nadzieję (a może są dogadani?) że jeżeli burmistrzem będzie Milicz to strumień pieniędzy od miasta znowu popłynie. Bardzo niskie pobudki.
Odpowiedz
jasne2024-04-14 12:16:23
1 0
Esanok zatrudnia ludzi w Sanoku i płaci tu podatki od 20 lat2024-04-14 13:57:49
1 1
W tym samym czasie Sanoczanie utrzymują tygodnik propagandowy czy rzetelne obiektywne medium? i kto go czyta i ile osob? Jakie są nakłady ekipy Matuszewskiego na Tygodnik Sanocki ? Czy odbywają się konkursy na stanowiska? Czy były konkursy na naczelnego Tygodnika Sanockiego?
wskaźnik urojenia2024-04-14 12:15:24
0 0
Czy to właśnie interpretacja metodyki liczenia wielkości wchodzących w skład wskaźnika zadłużenia wpłynęła na jakość ograniczenia antropopresji w obrębie szlaków poprzez modernizację infrastruktury turystycznej a w efekcie powstała najgorsza ścieżka na Tarnicę?
Odpowiedz
Ile setek tysięcy Sanok daje na utrzymanie Tygodnika 2024-04-14 13:49:04
1 0
Jaki jest nakład tygodnika i kto go czyta ? Etaty biura obsługa urlopy. Ile to kosztuje na rok?
Odpowiedz
tygodnik2024-04-14 18:02:58
1 0
coś koło 800 klocków / rok
nakład2024-04-14 18:04:48
1 0
nakład to 1000 egzemplarzy po 3.50zł za sztuke
Pokaż więcej komentarzy (0)
Pokaż więcej komentarzy (0)