REKLAMA
REKLAMA

Prezes SPGM: Uczciwie zarabiamy pieniądze (WYWIAD)

SANOK / PODKARPACIE. Wywiad z Janem Paszkiewiczem, prezesem Sanockiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej.

Gdy objął Pan stanowisko prezesa SPGM deklarował, że postawi spółkę na nogi. To znaczy, że przedsiębiorstwo „leżało”? W jakiej kondycji spółka jest obecnie? Nawiązując do użytego przez Pana związku frazeologicznego, stoi twardo na nogach, chwieje się na jednej, czy nadal leży?

W momencie jak przejmowałem spółkę w czerwcu 2015 roku, burmistrz postawił mi trzy cele: przywrócić płynność finansową, zwiększyć ściągalność czynszów, bo one stanowią dochód do budżetu miasta i zmniejszyć zadłużenie lokatorów mieszkań komunalnych, gdyż jest to w całości wynagrodzenie spółki. Spółka nie utraciła wprawdzie płynności finansowej, bo gdy obejmowałem funkcję prezesa strata sięgała 60 tys. zł. Funkcjonowanie spółki nie było zagrożone, ale była to strata dość poważna. Dlatego mając na uwadze wynik finansowy za I półrocze, mówiłem, że trzeba spółkę postawić na nogi.

Jak to stawianie się powiodło?

Ciężko było. Patrząc z perspektywy czasu był to bardzo trudny okres. Dopiero w październiku, czyli po 100 dniach, udało się przywrócić lekki zysk.

Ale poprzedni rok zamknął się też zyskiem, więc niech Pan nie trąbi o sukcesie.

W spółce obowiązuje rok obrachunkowy. Rok 2014 zakończył się zyskiem, około 76 tys. zł. Ja tego nie kwestionuję i nie dyskutuję o tym. Nie chcę tego komentować. Natomiast mówię o sytuacji spółki, jaką zastałem w momencie objęcia funkcji prezesa. Ważny dla mnie był wynik na półrocze a ten notował stratę. Udało się wyjść ze straty w październiku, przywracając lepszą ściągalność oraz zrealizować plan dochodów w budżecie miasta. Kwota jest znacząca, bo ponad 2 mln zł i to rzutuje na wykonanie budżetu. Udało się też na koniec 2015 zmniejszyć zadłużenie na lokalach mieszkalnych i to było szczególnie trudne, bo wiemy jaka jest sytuacja materialna tych ludzi.

Na lokalach mieszkalnych zadłużenie wynosiło 714 tys. zł i prawie 946 tys. zł na użytkowych.

Na koniec roku wyniosło ono 948 tys. zł, czyli zadłużenie wzrosło o 2 tys. zł, ale to oznacza , że praktycznie ściągnąłem 100 procent czynszu. 940 tys. zł to jest zadłużenie w stosunku do najemców, którzy nie są już najemcami i teraz trwa egzekucja należności. W niektórych przypadkach sprawy są na etapie postępowania sądowego, nakazów płatności, w innych trwają postępowania komornicze. Ponieważ przy egzekucji pierwszeństwo ma skarb państwa, to szanse odzyskania tych należności są minimalne. W sumie jest to zadłużenie 6-7 podmiotów. Wynosi ono 700 tys. zł, czyli 80 procent.

Dlaczego akurat do tych kilku podmiotów prowadzono tak łagodną politykę finansową?

Nie chce wchodzić w ocenę, ale moim zdaniem za późno interweniowano. Jeżeli należność jest 2-3 miesięczna to już trudno ją uregulować. Przy zaległości 150 – 200 tys. zł, mimo bieżącej spłaty, ciężko jest zlikwidować dług. My przyjęliśmy taką zasadę, że już przy zadłużeniu dwumiesięcznym interweniujemy. Rozmawiamy z najemcą i rozkładamy płatność na raty. Ta metoda okazała się skuteczna, bo zadłużenie nie wzrosło i uzyskałem 100 procent należności.

Jan Paszkiewicz – prezes Sanockiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej

 

W jakiej części to zaległe zadłużenie ma szanse być ściągnięte?

Moje rokowania są bardzo ostrożne. W większości, dotyczy to kwoty 680 tys. zł, są to decyzje komornicze o umorzeniu ze względu na nieściągalność, ale procedura jest taka, że przez 10 lat można powtarzać egzekucje komornicze, aż ulegnie to przedawnieniu.

Są jeszcze zaległości na mieszkaniach lokatorskich, a to już jest większy problem społeczny.

To jest rzeczywiście problem, bo narastające przez kilka lat należności, nie zawsze wynikają ze złej woli lokatorów, ale z decyzji, czy przeżyć, czy zapłacić czynsz. Tutaj nie wymyśliłem nic nowego. W każdym przypadku rozmawiamy z lokatorami i zawieramy porozumienia na spłaty w ratach. Na koniec 2015 roku zadłużenie zmniejszyło się z 714 tys. zł do 580 tys. zł. 2/3 to zadłużenie czynszowe, ale rośnie też zadłużenie za dostawę mediów. To dla nas problem bo na bieżąco musimy realizować rachunki w SPGK, a nie ma ściągalności.

Czy tylko pauperyzacja społeczeństwa ma na to wpływ?

Jeśli jest możliwość uzyskania pomocy takiej jak dodatek mieszkaniowy, to powstaje pytanie: jaki jest problem? Dodatek nie stanowi jednak kosztów utrzymania całego mieszkania i w części ten koszt spada na lokatora. Jeśli jest on bezrobotny i nie ma żadnego źródła utrzymania, to popada w zadłużenie w swojej części spłat, a jak popada w zadłużenie, to ma wstrzymany dodatek. I to jest błędne koło. W tych przypadkach też nie ma innej metody, tylko podpisać porozumienie, by spłaty następowały na raty. Gdy lokatorzy mają znaczące zadłużenie, wyrok eksmisyjny i są bezrobotni, staram się pomóc w inny sposób. Gdy byłem dyrektorem PCPR to utworzyłem CIS. Bezrobotni dostają tam zatrudnienie i pracują za dodatek w wysokości zasiłku. Obecnie, we współpracy z dyrektorem CIS, starałem się kierować tam ludzi, by mogli w ten sposób spłacić to zadłużenie. Tu nie ma złotego środka. Trzeba brać pod uwagę aspekt społeczny i ekonomiczny. Komornik bierze wynagrodzenie za eksmisję rzędu 8,5 – 10 tys. zł. Jeżeli lokator jest niewypłacalny, to powiększanie tych kosztów o koszty eksmisji mija się z celem. Dlatego każdy dostaje szansę. Jeśli z tej szansy nie skorzysta to aspekt społeczny nie jest już brany pod uwagę

To ile wniosków o eksmisje zostało skierowanych do sądu?

W roku ubiegłym skierowaliśmy 53 wnioski. W porównaniu z latami wcześniejszymi to podobna liczba. Wnioski dotyczyły skrajnych sytuacji. Lokator nie zadbał o to, by sam sobie pomóc, albo nieznane było jego miejsce zamieszkania.

Ile fizycznych eksmisji dokonano?

Pełnej eksmisji z udziałem komisji i komornika nie było. Gdy lokator dostawał przydział do lokalu socjalnego sam się przeprowadzał. Natomiast problem jest inny. Wiemy jaki jest stan budynku na ul. Okulickiego. W pewnym sensie stanowi to przestrogę dla tych osób, które mają problemy z płaceniem czynszu. W tym budynku są nie tylko lokale socjalne, ale pomieszczenia zastępcze dla tych, którzy w lokalach socjalnych zachowują się niewłaściwie. Ci lokatorzy też mają czynsz do zapłacenia, w wysokości połowy najniższego czynszu w Sanoku, tj. 77 gr. I oni też tego nie płacą. Należności z tego tytułu to 250 tys. zł na ponad 500 tys. zł. W tej kwocie są również należności dłużników, którzy nie żyją. Problem jest taki, że ja to musze wpisać w straty spółki. Na Okulickiego nie płaci nikt i te pieniądze są nie do odzyskania. To jest trudne do rozwiązania, bo to są ludzie z dysfunkcjami społecznymi, a muszą gdzieś mieszkać.

Wróćmy jeszcze do lokali użytkowych. Jak kształtują się ceny po uruchomieniu obiektów wielkopowierzchniowych? Ponoć ceny w lokalach komunalnych użytkowych znacznie spadły?

Mogę potwierdzić tę tendencję. Mamy w Sanoku około 17 tysięcy metrów kw. lokali użytkowych, doliczając zielony rynek i halę targową. W zarządzie SPGM to około 20 tys. m kw. Jeśli chodzi o lokale użytkowe tendencję można obserwować biorąc pod uwagę dochody. Gdy byłem naczelnikiem wydziału gospodarki komunalnej i mieszkaniowej, to 1 m kw. na hali targowej kosztował 100 zł, w tej chwili jest to 8 zł i II piętro jest całkowicie wyłączone z użytkowania. To jest skala problemu. Jeśli chodzi o wymiar czynszu, to było około 3 mln zł w skali miasta, a za rok ubiegły wpłynęło około 2 mln zł. Spada też cena jednostkowa za 1 m kw. Teraz wychodzi około 20 zł za 1 m kw. Tendencję spadkową można też obserwować na podstawie wyników przetargów. Generalnie cena jest niższa.

 

Jakie są przyczyny tych spadków?

Trudno powiedzieć. Każda moja wypowiedź na temat wielkopowierzchniowych sklepów będzie odbierana jako atak, ale chyba po części mają rację kupcy, którzy w odezwie do burmistrza napisali, by obniżyć czynsze, bo po otwarciu galerii sanockiej jest bardzo duża konkurencja. Problem polega na tym, że wszystkie lokale w mieście wystawiamy do przetargu. To przetarg ustala ceny. W tym momencie jakiekolwiek decyzje indywidualne spowodowałyby, że ktoś byłby uprzywilejowany. Jedyna w takiej sytuacji szansa dla najemcy, który płaci bardzo duży czynsz wylicytowany jeszcze w ubiegłym okresie, to rozwiązać za porozumieniem umowę i wystawić lokal do przetargu. Rozumiem jednak, że tego nie można zrobić tak ad hoc, bo lokal trzeba zwolnić, by to nie była fikcja. To jest też ryzykowne dla potencjalnego najemcy.

W tej sytuacja argumentacja, że wpuszczając sklepy wielkopowierzchniowe czerpiemy z tego korzyści , bo tworzone są miejsca pracy jest tylko po części prawdziwa, bo z drugiej strony mamy olbrzymi spadek w dochodach miasta?

Potwierdzam, ale to nie jest tylko problem Sanoka, ale całej Polski.

Tak, ale chodzi o uczciwe przedstawienie problemu.

Biorąc pod uwagę dochody miasta – tracimy na tym. Natomiast argumentem jest tworzenie nowych miejsc pracy. Jaka w tych sklepach jest rotacja i warunki pracy – to inny temat.

foto1

Foto: archiwum Esanok.pl

 

W którym z obiektów, którymi SPGM administruje, są największe problemy z utrzymaniem?

Administrujemy parkingiem, zielonym rynkiem, halą targową i cmentarzami. Parking wybudowano w ramach realizacji zadania wspólnego, czyli renowacji obrazu w kościele franciszkańskim. Jak każdy obiekt dofinansowany z UE inwestycja musi mieć tzw. wskaźnik rezultatu. Podano, że z obiektu będzie korzystać 137 tysięcy osób w ciągu roku. Biorąc pod uwagę, że 14 tysięcy będzie odwiedzać obraz, to reszta przypada na parking wielopoziomowy. To bardzo ambitna liczba i trudna do uzyskania. Po drugie, zapisano wskaźnik rezultatu w postaci utworzenia 5 stanowisk na zasadzie wyrównywania szans kobiet i mężczyzn na rynku pracy. Czasami tworzy się projekty i daje się tak ambitne cele, że łatwo można się na tym potknąć.

I tu doszło do potknięcia?

Nie chcę tego oceniać. Założono, że parking wielopoziomowy będzie wydzierżawiony dzierżawcy wyłonionemu w przetargu. Moja firma złożyła ofertę i ta oferta, patrząc z perspektywy roku mojego urzędowania, była nieopłacalna. Dla miasta jednak nie była niekorzystna. Nie chcę mówić więcej na ten temat.

To niech Pan poda liczby, bo one ponoć nie kłamią.

Dzierżawca musi spełniać podstawowy warunek, czyli utrzymać wskaźniki rezultatu. Nie ma zmiłuj, musi utrzymać zatrudnienie 5 osób. To już 146 tys. zł. Parking miał być i jest w pełni nowoczesny. Tam jest pełna automatyka. Mam problem, co będzie w przyszłości i to w perspektywie krótkiego czasu, bo gwarancja praktycznie się skończyła i trzeba będzie urządzenia, które psują się utrzymywać. Rodzi to określone koszty. 4,9 tys. zł to dzierżawa miesięczna, plus podatek w kwocie 5,9 tys. zł. Dochodzi do tego koszt energii 37 tys. zł. Ujmując wszystko za rok 2015 strata na parkingu wynosiła 112 tys. zł. Ponieważ koszty podatku nie były bezpośrednio obciążającymi parking (taką politykę przyjął poprzedni zarząd) należy ją powiększyć jeszcze o około 80 tys. zł. Na koniec ur. wprowadziliśmy zmianę w polityce rachunkowości i nie ukrywamy już kosztów podatku, czyli strata wynosi około 200 tys. zł.

Jak mówi się na taką księgowość? Kreatywna?

Ja tego nie powiedziałem. Jako zarządzający strefą płatnego parkowania uzyskaliśmy prowizję w wysokości 80%, by nadrobić te straty, czyli miasto dostaje 20 %, my 80% + dodatkowe opłaty. Łącznie w roku ubiegłym nasze wynagrodzenie za zarządzanie wyniosło 180 tys. zł. Biorąc pod uwagę te dwa obiekty uzyskaliśmy stratę 8-10 tys. zł. Trzeba jeszcze pamiętać o tym, że było bardzo duże zagrożenie, jeśli chodzi o wskaźnik ilości odwiedzających. Na parkingu jest fotokomórka i wiemy, że w tamtym roku było 68.380 wjazdów. Uzyskaliśmy ten wskaźnik przyjmując, że jednym samochodem jechały dwie osoby Z tego co wiem, bo miasto robi sprawozdawczość, za rok ubiegły ten wskaźnik uzyskaliśmy, ale problem był do połowy roku. Stąd decyzja burmistrza, by w sierpniu zrobić wszystkie niedziele wolne. W pierwszą niedziele było 140 wjazdów, w ostatnią 380.

Hala targowa to dla was raczej kula u nogi?

Z hali mamy 35% czynszu jako wynagrodzenie za zarządzanie. Na placu targowym zarządzanym przez nas, inkasentem jest Ekoball. Na I piętrze z 42 stoisk tylko 29 jest wydzierżawionych, a II piętro jest wyłączone całkowicie. Co roku wpływy z hali targowej maleją. Na ten rok planowano około 30 tys. zł. To kwota minimalna. Siłą rzeczy nasze wynagrodzenie też jest małe. Ponieważ ta działalność przynosiła straty zlikwidowałem tam stanowiska pracy. Nie ma już stanowiska kierownika hali targowej, jest tylko administrator i sprzątacz. Koszty zmniejszyłem do minimum. Należy się jednak zastanowić co dalej z halą targową?

Zastanawiamy się już kilka lat. Trochę długo.

To właściciel musi zdecydować jakie ma być przeznaczenie tego obiektu.

Jak Pan by to widział?

Hala targowa w takim kształcie funkcjonować dalej nie może. Trzeba ją przebudować, zmodernizować i zaadaptować pod nową funkcję. Ponieważ nie stać nas, by te koszty ponieść z budżetu, trzeba skorzysta
ze środków pomocowych z Regionalnego Programu Operacyjnego. Trzeba zabezpieczyć też środki na funkcjonowanie, bo trzymywanie tego na garnuszku miasta też jest niecelowe. Uważam, że można tam zrobić dom dziennego pobytu dla seniorów. W całości sfinansowane byłoby jego utworzenie, modernizacja i utrzymanie. Ten pomysł nazwano w mieście „chybionym”, ale można mówić, że wszystko jest „chybione” i nic nie robić. Wszystkie formy środowiskowego wsparcia można tam uruchomić , czyli np. środowiskowy dom samopomocy. Trzeba też pamiętać, że każdy obiekt, który będzie działał w ramach pomocy społecznej jest finansowany. Interesuje mnie to, bo jestem administratorem tego obiektu i mam coraz mniej pieniędzy na zarządzanie. Odbywa się to kosztem jakości. Był ostatnio pomysł, by ściągnąć z hali dozór mienia, bo w części płaci za to miasto, a w części najemcy. Odbyłem spotkanie z najemcami i zdania były podzielone. Dozór mienia mamy od godz. 22, natomiast od godz. 18 hala stoi pusta i tam naprawdę dzieją się orgie.

Nie lepiej jest chyba na „zielonym rynku”?

Na „zielonym rynku” na 40 stoisk przemysłowych 32 są wynajęte, a na 40 rolno-spożywczych tylko 10 jest zagospodarowanych. Cena to 1 zł, czyli symboliczna, a i tak jest duża rotacja. Wpływy za administrowanie są bardzo marne. W 2015 roku koszty wyniosły 14 tys. zł, wpływy zaś 7 tys. zł.

Po przyjęciu administrowania cmentarzami sporo krytyki wylało się na spółkę komunalną. Czy rzeczywiście administrowanie kuleje, bo nie mieliście praktyki w zarządzaniu takimi obiektami, czy też jest to element wojny o intratny biznes?

Nie ja przyjmowałem cmentarz, ale to była dobra decyzja. Wszystkich pracowników, których zatrudniał poprzedni administrator my także zatrudniliśmy. Więc powstaje pytanie: co takiego stało się, że wcześniej ci ludzie wykonywali dobrze swoje obowiązki. Naraz zapomnieli jak się pracuje?

Zna Pan powiedzenie „Pańskie oko konia tuczy”? Może wystąpił brak dozoru?

Muszę zaprzeczyć, ponieważ dozór sprawuje ta sama osoba, która ten dozór wykonywała za poprzedniego zarządcy. W odpowiedzi na zarzuty, że cmentarz tonie w śmieciach, przedstawiłem zestawienia. W 2014 roku było wywiezionych 18 kontenerów, a w ubiegłym 36. Zarzucono mi, że to nie jest argument. To jakie argumenty mam przedstawić? W tamtym roku na Wszystkich Świętych mieliśmy dość dziwną sytuację. Dzień wcześniej ludzie byli na cmentarzu do godz. 20. Zrobili porządek na cmentarzu i wyszli. Rano o godz. 7.00 ściąga mnie policja, że śmieci są wysypane pod ogrodzeniem.

Czy Pan coś sugeruje?

Nic nie sugeruję. W tym roku może będę musiał zostawić ludzi na cmentarzu do godz. 22. Mogę powiedzieć, że nie mam sobie nic do zarzucenia jako administrator. Kwestia porządku na cmentarzu była poruszana na sesji rady miasta. Pojechałem i zrobiłem zdjęcia, bo jak się mam bronić? Jest jeszcze inna rzecz: nasza umowa odbiega od tej jaką miał poprzedni administrator.

Co robicie więcej niż robił Pan Jayko?

Do naszej umowy weszła kwestia utrzymania drzew. My obcinamy gałęzie, robimy pielęgnację i wycinamy drzewa. Obsługujemy też cmentarz żołnierzy radzieckich w Bykowcach. Podam jako ciekawostkę, że teraz do minimum spadło korzystanie z chłodni. Nie wiem dlaczego. U nas za dobę koszt wynosi ponad 60 zł. Zwiększyło się natomiast przechowywanie zwłok w szpitalu, gdzie 3 dni jest za darmo. To jest ciekawe, że wcześniej rodziny zmarłych korzystały z chłodni płacąc, a teraz przerzuciły się na chłodnię darmową.

Co zyskaliśmy na tym, że powierzono administrowanie cmentarzy spółce komunalnej?

O ile pamiętam nie chodziło o to, byśmy coś zyskali, ale o to, by jeden z podmiotów nie był uprzywilejowany. Ja nie jestem związany w żaden sposób z branżą pogrzebową.

Przejdźmy jednak do Pana osoby. Ponoć gdy został Pan prezesem SPGM wystąpił Pan o zmniejszenie zarobków o 1/3?

Nie ponoć, ale tak było. Restrukturyzacje firmy zacząłem od siebie.

Moje pytanie ma dalszy ciąg. Czy w międzyczasie jakaś podwyżka nastąpiła?

Nie, mam, tak jak mój poprzednik, ustalone wynagrodzenie w stosunku do średniej płacy krajowej określone wskaźnikiem. Mam tak zawartą umowę na całą kadencję. Jeżeli zwiększa się średnia płaca w kraju, to moje wynagrodzenie również rośnie. W tym roku zwiększyło się o 150 zł. Dlaczego tak to zostało ustalone? Uznałem, że rację ma burmistrz, że jeżeli prezes spółki zarabia więcej niż gospodarz miasta, to nie jest to zasadne.

Czy jednak nie jest tak, że dostał Pan propozycję nie do odrzucenia na zasadzie: stanowisko prezesa, ale za mniejsze pieniądze?

Tak nie było. Zarabiam 9 tys. zł brutto, a poprzednik miał 12 – 13 tys. brutto. Obniżenie sobie wynagrodzenia nie było zabiegiem propagandowym, ale jak się zaczyna w firmie ciąć koszty to trzeba zacząć od siebie. Właściciel postanowił, że nie ma być trzech prezesów, tylko jeden i ten nie musi tyle zarabiać co poprzednik. Są dwie możliwości zminimalizowania kosztów. Najprostsza, zwolnić ludzi, ale ja protestuję przeciwko takiemu myśleniu. Jak wszyscy będą zwalniać, to kto będzie zatrudniał? Mogłem przyjść do firmy i zwolnić ludzi. Na drugi dzień miałbym mniejsze koszty.

No, ale „dobra zmiana” zobowiązuje…

Ja się nie skarżę, ale nikt mi spółki nie przekazał do tej pory. Chwała wiceprezesowi d.s. finansowych, bo on mnie wprowadził w sprawy spółki. Pierwszy miesiąc, niestety, strata się powiększyła. Miałem problem, bo spółka z o.o. tym się charakteryzuje, że prezes odpowiada swoim majątkiem. To była walka. Dopiero w październiku było na plus 5 tys. zł. Wtedy dopiero można było odetchnąć. Zwiększyłem przychody spółki poprzez usługi, które dotychczas były niewykonywane. Dlatego przejąłem tą część oświetlenia w mieście, która była w konserwacji urzędu. Z tego tytułu mamy comiesięczny dochód. Wcześniej to administrował Rejon Energetyczny. W mieście jest sporo boisk wielofunkcyjnych, wiec kupiliśmy sprzęt do ich utrzymywania. Przejęliśmy wszystkie ogródki jordanowskie. Z jednej strony realizujemy restrukturyzację, a z drugiej bierzemy roboty, które dają utrzymanie dla firmy. Uczciwie zarabiamy te pieniądze. Nie ma takiej sytuacji, że pieniądze przepływają przez spółkę.

02-09-2016

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)