SANOK/ PODKARPACIE. W poniedziałek na terenie Spółdzielni Mleczarskiej Mlekovita doszło do rozszczelnienia pojemnika z kwasem azotowym, ale niebezpieczna substancja została szybko zneutralizowana. Informacja przedostała się do opinii publicznej. Zaniepokojeni mieszkańcy zawiadomili naszą redakcję. Jak wyjaśnia Wojciech Skiba, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa Starostwa Powiatowego w Sanoku incydent nie ma negatywnego skutku dla środowiska.
Dorota Mękarska
Kwas azotowy nie ma barwy, ale za to mocno pachnie. Jako stężony jest nietrwały. Rozkłada się pod wpływem światła i podwyższonej temperatury, w miarę rozcieńczania staje się coraz trwalszy. Jest bardzo silnym utleniaczem, niektóre substancje organiczne w zetknięciu ze stężonym kwasem azotowym ulegają samozapłonowi. Działa żrąco na skórę.
W poniedziałek w sanockim zakładzie odbywał się rozładunek transportu kwasu azotowego, który w mleczarni używany jest do mycia urządzeń. Kwas został przywieziony w 1000 litrowych pojemnikach. Podczas rozładunku jeden z nich, prawdopodobnie uszkodzony w trakcie transportu rozszczelnił się przy zaworze spustowym. Trudno oszacować ile kwasu wydostało się na zewnątrz, ale nie były to duże ilości.
Załadunek został rozładowany i kwas azotowy trafił do magazynu.
Kwas, który wypłynął na zewnątrz, zmyto wodą do kanalizacji i wraz ze ściekami został on odprowadzony do zakładowej oczyszczalni.
W poniedziałek była deszczowa aura. Zmieszana woda z kwasem azotowym, utworzyła chmurę i mogło to groźnie wyglądać. Ale nie było żadnego niebezpieczeństwa.
– Nie było to zdarzenie, które zagrażałoby ludziom – podkreśla naczelnik Wojciech Skiba. – Wyciekło może 50, góra 100 litrów kwasu. Substancja została szybko zneutralizowana. Taka ilość kwasu azotowego nie powinna zakłócić pracy zakładowej oczyszczalni, ale sprawdzimy to kontrolując wyniki badania ścieków.
Oczyszczone ścieki z sanockiej mleczarni trafiają do Sanu. Wczoraj Wojciech Skiba skontrolował okolice wypływu.
– Gdyby to były duże ilości kwasu, to w Sanie doszłoby do zabicia życia biologicznego, natomiast nic nie wskazuje na to, by coś takiego miało nastąpić. Nie widać żadnych niepokojących sygnałów – zaznacza naczelnik.
W przypadku dużego wycieku neutralizacja kwasu azotowego powinna odbywać się za pomocą węglanu sodu lub węglanu wapnia. Unieszkodliwieniem substancji muszą zająć się wyspecjalizowane służby, np. straż pożarna. Dlatego Wojciech Skiba zgłosił incydent do sanockiej jednostki, która powinna wiedzieć, jakie niebezpieczne substancje są przechowywane w tutejszych zakładach. Informacja zostanie również przekazana do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz