SANOK / PODKARPACIE. W ostatnich dniach niemiecki dziennikarz doniósł, że imigranci przebywający na greckiej wyspie Kos otrzymują nową mapę, zgodnie z którą droga do upragnionych Niemiec biegnie przez południową Polskę, niewykluczone, że również przez Sanok. Czy mamy czuć się zagrożeni? Czy powinniśmy się bać ewentualnego rozprzestrzenienia chorób?
Tomasz Sokołowski
Polska na drodze do upragnionych Niemiec
Napływ imigrantów do Europy staje się coraz większym wyzwaniem dla niemal wszystkich państw kontynentu. Zamykane są kolejne granice, co przekłada się na tworzenie nowych tras dla osób uciekających przed wojną oraz szukających lepszych warunków do życia. Głównie chodzi im o dotarcie do Niemiec.
Po spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych krajów Unii Europejskiej podjęto decyzję o przyjęciu przez Polskę 5000 uchodźców, co razem z wcześniejszymi deklaracjami naszego rządu daje liczbę około 7000 osób. To nic w porównaniu z tłumami, jakie mogą próbować przejść przez Polskę jeśli imigranci obiorą proponowany w ostatnich dniach kierunek.
Według niemieckiego dziennikarza Malte Henk z „Die Zeit”, na greckiej wyspie Kos w obiegu jest nowa mapa, prezentująca szlak przez Bułgarię, Rumunię, zachodnie tereny Ukrainy oraz południowo-wschodni obszar Polski. Nie sposób nie zauważyć, że naniesiony na mapę kierunek wędrówki przebiega przez Podkarpacie i być może sam Sanok.
źródło: Twitter.com, https://twitter.com/MalteHenk
Zagrożenia – realne? Co robią podkarpackie służby?
Rodzą się pytania o bezpieczeństwo i zagrożenia, jakie ewentualnie może nieść ze sobą masowe pojawienie się uchodźców z Syrii i nie tylko na terenie Podkarpacia i Sanoka.
Z podstawowymi pytaniami w tej sprawie postanowiliśmy się zwrócić do wojewody podkarpackiego, który jak wiadomo jest przedstawicielem rządu w terenie. Na pytania o działania, jakie w związku z doniesieniami o Polsce, jako ewentualnym szlaku imigrantów, zamierza podjąć Podkarpacki Urząd Wojewódzki, liczbę uchodźców, jaką może przyjąć Podkarpacie oraz o to, czy jesteśmy odpowiednio zabezpieczeni na granicy, otrzymaliśmy następującą odpowiedź:
– Procedury uchodźcze, zgodnie z ustawą z 13 czerwca 2003 r. o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej prowadzi Urząd ds. Cudzoziemców w Warszawie. Natomiast kontrola granic znajduje się w kompetencjach Straży Granicznej, więc ewentualne pytania w tej sprawie proszę kierować do Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej – napisała Małgorzata Oczoś-Błądzińska, rzecznik prasowy wojewody podkarpackiego.
Czekać na działanie innych instytucji nie ma zamiaru Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej, który mimo aktualnie bardzo spokojnej sytuacji na granicy, analizuje mapę i przygotowuje strategię ewentualnego działania.
– Mamy przygotowany plan w przypadku masowego napływu uchodźców. Istotna będzie korelacja działań wszystkich służb polskich ze służbami krajów sąsiadujących, przepływ informacji z unijną agencją Frontex (zarządzanie zewnętrznymi granicami UE – przyp. red.), a także wdrażanie wypracowanej strategii struktur rządowych i samorządowych. Proszę pamiętać, że zgodnie z raportem unijnych ekspertów granica z Ukrainą jest uważana za najlepiej strzeżoną. Jest naszpikowana elektroniką. Dysponujemy techniką nowej generacji – mówi mjr SG Elżbieta Pikor – rzecznik Prasowy BiOSG i dodaje: – Trzeba zaznaczyć, że aktualnie na granicy z Ukrainą nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Niech świadczy o tym choćby statystyka mówiąca o nielegalnych imigrantach dzisiaj i przed wejściem do unii. Wtedy, na Podkarpaciu zatrzymywaliśmy około 500 osób próbujących bezprawnie wejść na teren naszego kraju, natomiast od stycznia do września tego roku, było ich zaledwie 57 i nie są to obywatele państw ogarniętych konfliktem. Poza tym, budowanie kanałów przerzutu ludzi trwa latami. Nie da się tego zrobić ad hoc.
Patrząc na potencjalny szlak nasuwa się spostrzeżenie, że nowo obrana trasa nie należy do najłatwiejszych. Imigranci, będąc w Rumunii, czy na Ukrainie natrafią na trudne ukształtowanie terenu. Zresztą również same Bieszczady nie należą do najłatwiejszych do pokonania.
– Przedostanie się przez te tereny nie jest zadaniem łatwym. Znamy przecież historie ludzi, którzy zamarzali lub tracili życie w innych okolicznościach – potwierdza mjr SG Elżbieta Pikor z BiOSG.
Na razie cicho o chorobach zakaźnych
I oby tak zostało. O tym jednak, że w przypadku masowego napływu uchodźców mogłoby dojść do rozprzestrzenienia różnych chorób zakaźnych, mówi dyrektor sanockiej lecznicy.
– Istnieje potencjalne zagrożenie przetransportowania jednostek chorobowych na nasz teren. Imigranci z Bliskiego Wschodu mają w organizmach inną niż nasza florę bakteryjną. Żyją w otoczeniu, gdzie panuje wyższa temperatura, a ona jak wiadomo, wpływa na rozmnażanie się bakterii. Jeśli chodzi o ewentualną gotowość szpitala w Sanoku, to mamy ograniczone możliwości przyjęcia chorych uchodźców. Na oddziale zakaźnym dysponujemy 25 łóżkami, w dodatku średnie obłożenie jest bliskie 100% – mówi Adam Siembab, dyrektor SP ZOZ w Sanoku.
Jakie choroby mogłyby nam grozić?
– Ze względu na warunki podróżowania, moglibyśmy mówić przede wszystkim o biegunce i innych infekcjach przewodu pokarmowego – zaznacza Stanisława Warzecha, ordynator oddziału zakaźnego sanockiego szpitala.
– Można sobie również wyobrazić zagrożenie malarią, żółtaczką, amebą oraz innymi chorobami pasożytniczymi – dodaje dyrektor.
Eksperci przewidują, że w przypadku wprowadzenia nowego planu podróży imigrantów, efekty będą odczuwalne dla Polaków za kilka tygodni. Na razie na granicy z Ukrainą jest spokojnie.
– Do tej pory nie otrzymaliśmy oficjalnej informacji o budowaniu kanału przerzutu ludzi zgodnego z tym przedstawionym na mapie – słyszymy w BiOSG.
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz