Rzecznik Prasowy Urzędu Miasta w Sanoku: To ignorancja i zakłamanie…
Po raz kolejny przychodzi nam prostować nierzetelne informacje, które różne osoby (zwłaszcza w okresie wyborczym) w postaci materiałów sponsorowanych umieszczają m.in. na portalu esanok. Tym razem odnosimy się do ostatniej publikacja szóstki radnych, pt. „Porażki burmistrza Wojciecha Blecharczyka w mijającej kadencji”. A tak na marginesie, może wreszcie pochwalicie się Państwo Radni swoimi sukcesami.
Odnosząc się do akapitu: „Za wszelką cenę”
Cena działki budowlanej zależna jest od wielu czynników: lokalizacji, przeznaczenia terenu, kształtu, a także od wielkości. Najlepiej reguluje te sprawy rynek – czyli przetarg otwarty. Działka jest tyle warta, ile ktoś jest skłonny za nią zapłacić. Porównywanie ceny m2 malutkiej działki w samym centrum historycznego miasta świadczy tylko o ignorancji. Wiadomo, że za mniejszą powierzchnię inwestorzy są skłonni zapłacić więcej za 1 m2. Liczy się cena całości.
Miasto sprzedawało działki w centrum już po cenie 270 i 350 zł za 1 m2, dlaczego akurat cena 484 zł za m2 wzbudziła takie emocje radnych, pozostanie ich tajemnicą.
W sprawie renty planistycznej – należy się ona miastu w przypadku wzrostu wartości gruntu wynikłego ze zmiany przeznaczenia terenu planem przestrzennym. W tym przypadku nie zachodzi taka okoliczność; na tym terenie obowiązywał i obowiązuje nadal MPZP „Gieli I” i nie zachodzi przesłanka do naliczenia renty planistycznej, bo przeznaczenie terenu się nie zmieniło – teren był i jest przeznaczony pod usługi komercyjne.
W czasie podejmowania uchwały o sprzedaży byłego lodowiska TORSAN nie były znane działania „Sokoła” na rzecz przejęcia części terenu pod lodowiskiem. Wystarczy sprawdzić odpowiednie dokumenty. Dopiero w chwili ogłoszenia przetargu, „Sokół” zgłosił swoje zastrzeżenia i rozpoczął procedurę zmierzającą do podważenia własności miasta poprzez wniosek o uchylenie decyzji komunalizacyjnych. Tylko negatywne stanowisko „Sokoła” uniemożliwiło polubowne załatwienie sprawy i do dziś ulicę Mickiewicza „zdobi” ruina starego lodowiska. W tej sprawie toczy się postępowanie sądowe, które rozstrzygnie o przyszłości tej części miasta.
Odnosząc się do akapitu: „Skorzystali niekoniecznie mieszkańcy”
Gdyby pozostawić możliwość parkowania na wszystkich ulicach w centrum miasta, to przejazd byłby niemożliwy. Miasto byłoby totalnie zakorkowane, dochodziłoby do kolizji i wypadków. Możliwości parkowania na ulicach są ograniczone do miejsc, gdzie nie stwarza to niebezpieczeństw dla ruchu samochodowego i pieszego. Budowa parkingów jest niezbędna, ale wiąże się z kosztami i opłatami.
Parking przy ul. Zamkowej miał być większy, ale budowę zablokował Konserwator Zabytków i nieuregulowany stan prawny działek pod dalszą rozbudowę. Inwestor zrobił tyle, ile mógł. Po rozmowach z inwestorem mieszkańcy okolicznych domów parkują na tym parkingu za wynegocjowane ceny. Większość chwali sobie prządek i bezpieczeństwo na tym parkingu. Nie wiem, czy Szanowni Radni sądzili, że będą parkować za darmo?
Wykonana dokumentacja na parking na „Okęciu” jest przedmiotem aportu rzeczowego do spółki celowej „Galeria Sanok” i wraz z aportem gruntowym została zamieniona na udziały miasta w tej spółce. Nie ma więc mowy o marnotrawstwie. Przypominam, że pierwotnie miał to być tylko parking wielopoziomowy budowany przez miasto. Dokumentacja była wykonywana za wiedzą i zgodą Rady Miasta.
Parking przy ul. Żydowskiej wcale nie musi obciążać budżetu miasta. Przewiduje się ogłoszenie przetargu na jego wieloletnią dzierżawę, co łącznie z pozyskaną dotacją z UE powinno sfinansować tę inwestycję. Po upływie okresu dzierżawy może przynosić w przyszłości dochody miastu.
Insynuacje o budowie tego parkingu dla hotelu Sanvit są żałosne. Oczywiście, Sanvit, jak i każda inna instytucja lub osoba prywatna będzie miała prawo do korzystania z usług tego parkingu, ale za odpowiednią opłatą.
Odnosząc się do akapitu: „Zaprotestowali przeciwko własnej wizji…”
Obwodnica Sanoka jest inwestycją GDDKiA. Miasto współfinansuje wstępne opracowania projektowe, aby przyśpieszyć przygotowanie tej inwestycji do realizacji. Wmawianie, że burmistrz poddał pomysł na prowadzenie jej trasy przez osiedle „Na Szybie”, a potem przyłączył się do protestu mieszkańców, jest pomówieniem i wyrazem wyjątkowo złej woli. To jednoznacznie określa autorów tego paszkwilu.
Odnosząc się do akapitu: „300 komputerów utopionych, a następnie wyłowionych z rzeki San”
W odniesieniu do projektu „Przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu na terenie miasta Sanoka” musimy mocno zaprotestować przeciw oszczerstwu, jakie kierowane jest nie tylko pod adresem burmistrza, ale także pracowników Urzędu Miasta. Przede wszystkim nikt z Państwa nie zadał sobie trudu, aby sam wyciągnąć własne opinie i wnioski, a wręcz przeciwnie posłużono się nierzetelnym artykułem dziennikarskim opartym na kompletnej nieznajomości tematu pozyskiwania środków unijnych, jak też kwestii organizacji całego projektu. Pragniemy nadmienić, co Państwo radni pominęli, że informacje te zostały sprostowane w „Super Nowościach”, kilka dni po ukazaniu się artykułu. Państwo radni, szerząc takie oszczerstwa, powinni liczyć się z prawnymi konsekwencjami.
Nieprawdą jest, że: 4 mln 69 tysięcy złotych trafi do kieszeni urzędników obsługujących ten projekt zamiast do ludzi naprawdę potrzebujących pomocy. Żaden urzędnik miejski nie wziął ani grosza z pieniędzy unijnych przeznaczonych na realizację projektu „Przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu na terenie miasta Sanoka”. Po pierwsze za realizację projektu, utrzymanie, rozliczenie i jego wykonanie będzie odpowiedzialny wykonawca (spoza urzędu), wybrany w otwartym przetargu publicznym, który zostanie niedługo ogłoszony. Po drugie wyliczenia w dzienniku „Super Nowości”, na które powołujecie się Państwo, oparte na kalkulacji od strony ceny zakupu sprzętu są ujęciem małostkowym. Na projekt składa się bowiem szereg różnorodnych zadań, za które trzeba zapłacić (to nie tylko zakup laptopów z oprogramowaniem, wybudowanie platformy cyfrowej, która ma na celu nawiązanie i utrzymanie kontaktu między uczestnikami i realizatorami projektu, ale przede wszystkim dostarczenie sprzętu, Internetu do wybranych 300 użytkowników, przeprowadzenie szkoleń i przez 8 lat monitorowanie realizacji projektu – przygotowanie sprawozdań, rozliczeń i odwiedzanie gospodarstw domowych wskazanych do udziału w projekcie, aby sprawdzać czy sprzęt, który otrzymali znajduje się w tym miejscu, gdzie został wskazany, czy nie został skradziony, zniszczony i jakie postępy w obsłudze robią członkowie rodziny). Ponieważ mamy do czynienia z wydatkowaniem publicznych pieniędzy, nie ma tu mowy o żadnym oszustwie, bo wszystkie działania są kontrolowane, a wykaz wydatków związanych z projektem zawarty jest w ogólnodostępnym harmonogramie. Zaznaczamy, że realizowany program ma z góry nakreślone kryteria, a Miasto Sanok aplikowało o pieniądze przeznaczone na konkretny cel, na określonych zasadach, wyznaczonych ramami programowymi przez Unię Europejską, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Ministerstwo Gospodarki (zasady wydatkowania środków są bardzo restrykcyjne i bezwzględnie przez Władzę Wdrażającą przestrzegane).
Odnosząc się do akapitu: „Zimowe mrzonki…”
Na opracowanie dokumentacji koncepcyjnej „Centrum Sportów Zjazdowych” miasto nie wydało ani złotówki. Koncepcja ta została opracowana społecznie przez entuzjastów narciarstwa zjazdowego, którzy próbowali zainteresować i zachęcić do tej idei.
Odnosząc się do akapitu: „Wycieczki dla wyselekcjonowanych…”
Raz jeszcze informujemy, że wszystkie wyjazdy (a nie wycieczki) odbywały się głównie do miast partnerskich i miały charakter służbowy, niezależnie od tego, kto w nich uczestniczył. Zarówno pracownicy urzędu, jak i osoby spoza urzędu w wyjazdach tych uczestniczyli w charakterze służbowym. Były to zazwyczaj wyjazdy kilkuosobowe. Wyjazdy grupowe odbywały się najwyżej raz w roku.
Warto przypomnieć 6 osobom podpisanym pod prostowanym artykułem, że niektóre spośród nich także brały udział w takich wyjazdach, np. do Reinheim, Drohobycza, Stralsund. Ostatni zaś wyjazd na Węgry wszyscy uczestnicy opłacili sami.
Agnieszka Frączek
Rzecznik Prasowy Urzędu Miasta w Sanoku
Odnosząc się do akapitu: „Na lód tak, na światło nie…”
Podstawowa sprawa: mówimy o kosztach czy o wydatkach? (ustawa o rachunkowości i ustawa o finansach publicznych) Bo jeśli o wydatkach – to należy zaznaczyć, że w 2008 r. wynosiły one 4,070 mln zł, a nie 4,5 mln, w 2009 r. wynosiły 4,252 mln, a nie 5,1 mln, a w 2010 r. są one na poziomie 4.6 mln, a nie jak podano ponad 4,8 mln. Rzetelność wymaga tego, że jeśli mówi się o kosztach utrzymania obiektów MOSiR-u, po co mącić ludziom w głowach, dodając jeszcze do nich wydatki inwestycyjne, które są osobną pozycją w budżecie i w latach 2008-2010 wynosiły 1,285 mln zł plus dofinansowanie ze środków unijnych kwotą 3,7 mln zł. Pamiętając jeszcze o permanentnym wzroście kosztów stałych w gospodarce narodowej dla podmiotów gospodarczych (czyli taryf za energię, c.o., wodę, ścieki, odpady itp.), które wynosiły analogiczne do tego okresu za energie elektryczną – 60%, centralne ogrzewanie – 20%, woda ścieki odpady 12%. Czy to tak trudno zrozumieć?
Tak samo z dochodami według wykonania bez należności (które autorzy listu otwartego mylą z przychodami! – kłania się ustawa o rachunkowości i finansach publicznych). Znów nieprawda: w 2008 r. wynosiły 1,126 mln zł, w 2009 – 1,153 mln, prognoza na 2010 – 1,162 mln, a jest to wzrost pomiędzy 2008 – 2010 o 3,19% ,więc jakie krążenie wokół 1mln – jak to zostało napisane. Mało? Być może. Ale, będąc radnym, należało o tym wcześniej pomyśleć. Najważniejszy wpływ na wysokość dochodów MOSiR-u miało i ma nieodpłatne udostępnianie obiektów sportowcom uprawiającym hokej na lodzie, piłkę nożną, short-track, łyżwiarstwo szybkie, pływanie, tenis, ciężary, itd.
Jeśli z kolei mowa o dodatkowych 400 tys. zł na energię elektryczną, to pamiętać trzeba, że choć MOSiR już w grudniu 2009 r. skierował stosowny wniosek do Komisji Finansowej, Rada Miasta nie doszacowała jego budżetu zgodnie ze złożonym preliminarzem budżetowym, ale wnioskiem intencyjnym jednogłośnie !!!! wyraziła zgodę na wypłatę tej kwoty. Więc o co chodzi ?
Nieprawdą jest również sugerowanie, że większe i bogatsze miasta nie dokładają z budżetu do utrzymania obiektów sportowych. Większy i bogatszy Kraków budował w ostatnich kilku latach dwa (!) stadiony piłkarskie – dla Wisły i Cracovii. Wydał na to około 700 mln zł i wobec braku operatora zewnętrznego, poprzez podległy prezydentowi Zarząd Infrastruktury Sportowej odpowiada za ich utrzymanie. Tak samo wygląda sprawa w Toruniu, Katowicach i w innych miastach, które promocję widzą poprzez sport.
Sprawa rentowności obiektów sportowych w polskich realiach jest na pewno tematem do dyskusji – ale dyskusji, prowadzonej z chęcią zrozumienia problemu i rozwiązania go. Jaką bowiem autorzy listu proponują alternatywę? No właśnie. Tylko krzyk i populizm.
Na ten poziom schodzić nie zamierzam.
dr Damian Delekta
Dyrektor MOSIR w Sanoku
Udostępnij ten artykuł znajomym:
UdostępnijNapisz komentarz przez Facebook
Tagi: hokej
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz