Sąd umorzył proces wytoczony przez byłego esbeka księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu o zniesławienie. Bo były oficer nie zjawił się na rozprawie, choć był w sądzie. Tak się zagadał z dziennikarzami, że nie usłyszał wezwania do wejścia na sale rozpraw.
Wyrok sądu z euforią przyjęli uczestnicy pikiety w obronie księdza zorganizowanej przez Solidarnych 2010 i klub „Gazety Polskiej”.
Edward Kotowski był podpułkownikiem wywiadu PRL. W latach 1979-1983 działał w Watykanie jako II sekretarz Zespołu do Stałych Roboczych Kontaktów między Rządem PRL a Stolicą Apostolską.
Pod ps. „Pietro” pozyskiwał i prowadził agentów, zbierał informacje dotyczące polityki Watykanu. Z materiałów, do których dotarł ks. Isakowicz-Zaleski wynika też, że „Pietro” był w Rzymie w czasie zamachu na Jana Pawła II.
Kotowski domaga się ukarania duchownego z artykułu 212§2 kodeksu karnego. Ksiądz Isakowicz-Zaleski stwierdził w wywiadzie, że „Pietro” przy pomocy agenta „Proroka” zbierał informacje, które mogły być przydatne do zorganizowania zamachu na Jana Pawła II.
– To prawdziwa i radosna sensacja. (…) Moim zdaniem sąd „uchwycił się” swego rodzaju pretekstu, byle tylko uniknąć kuriozalnego procesu, w którym były agent pozywa bohaterskiego księdza, torturowanego przez SB – komentuje sprawę Jan Pospieszalski.
Cały tekst ukaże się w piątkowym wydaniu „Gazety Polskiej Codziennie”.
www.niezalezna.pl
Zobacz także:
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski w Sanoku
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz