Polski pilot lądował bez podwozia
Boeing 767, który kilkadziesiąt minut krążył nad Warszawą, wylądował awaryjnie na lotnisku Okęcie bez wysuniętego podwozia. Dzięki lądowaniu mistrzowsko wykonanemu przez kapitana Tadeusza Wronę nikomu z 231 osób na pokładzie samolotu nic się nie stało.
Boeing wyleciał z Newark k. Nowego Jorku około godz. 7.00 rano i planowo miał wylądować na Okęciu o godz. 13.35. Jednak w trakcie podchodzenia do lądowania okazało się, że pilot nie może wysunąć podwozia. Nie zadziałał system elektryczny ani rezerwowy, nie można było także opuścić podwozia ręcznie.
W tej sytuacji zapadła decyzja o lądowaniu awaryjnym i samolot zaczął krążyć nad Warszawą, aby wypalić paliwo, gdyż ten typ boeinga nie ma instalacji do zrzucania benzyny. Końcówka lotu odbywała się w asyście dwóch F-16 z 32. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku, które akurat wczoraj pełniły dyżur bojowy.
W tym samym czasie straż pożarna i służby ratunkowe przygotowywały się do przyjęcia maszyny – na pasie startowym umieszczono warstwę piany, która miała uniemożliwić ewentualne zapalenie się boeinga, ponadto lotnisko zostało zamknięte dla innych samolotów, a policja wstrzymała również ruch samochodów przy alei Krakowskiej na odcinku od ul. 17 stycznia do ul. Szyszkowej. Rzecznik LOT Leszek Chorzewski poinformował, że samolot lądował praktycznie z pustymi bakami.
– W związku z tym ryzyko zapalenia się samolotu było niewielkie. Iskry, które było widać w telewizji przy lądowaniu, to normalne tarcie metalu o asfalt. Na pasie była położona „poduszka” ze specjalnej substancji gaśniczej. Maszyna po wylądowaniu została standardowo również polana substancjami gaśniczymi – tłumaczył Chorzewski.
Dodał, że lotnisko będzie zamknięte do godz. 8.00 w środę, gdyż boeing stanął w pobliżu skrzyżowania obu pasów startowych i dopóki nie zostanie usunięty z drogi startu i lądowania, żaden samolot nie może być przyjęty w Warszawie. Wszystkie loty będą kierowane np. do Krakowa, Katowic, Poznania czy Gdańska.
Ale kilka godzin później Michał Marzec, dyrektor lotniska Chopina, powiedział, że port może być zamknięty znacznie dłużej, bo usuwanie samolotu może potrwać nawet kilkadziesiąt godzin. Dyskutowano na ten temat z przedstawicielami Boeinga podczas specjalnej telekonferencji i to Amerykanie mieli wskazać technologię usuwania maszyny z płyty lotniska. Wiele miało zależeć od oceny stanu technicznego samolotu, czy będzie on nadawał się do naprawy, czy też zostanie przeznaczony do kasacji.
Ale dopóki 767 będzie stał na pasie, z Warszawy nie wyleci żaden samolot. Dlatego dyrektor Michał Marzec radził wszystkim osobom, które miały zaplanowane na dziś loty, aby skontaktowały się ze swoimi przewoźnikami.
Dowiedzą się wtedy, czy i skąd odleci ich samolot. Część linii rezerwuje autokary, aby przewieźć pasażerów do Łodzi lub innych miast, skąd będą wykonywane ich rejsy. Nie będzie natomiast żadnych problemów komunikacyjnych z powodu uszkodzenia nawierzchni pasa. Andrzej Ilków, dyrektor Biura Bezpieczeństwa Operacji Lotniczych Lotniska im. Fryderyka Chopina, poinformował, że uszkodzenia drogi startowej przez boeinga są bardzo małe i zostaną szybko usunięte.
Wśród pasażerów lotu z Newark był także o. Piotr Chyła CSsR, wikariusz prowincjała Warszawskiej Prowincji Redemptorystów.
Tuż po lądowaniu relacjonował na antenie Radia Maryja wydarzenia, jakie rozegrały się na pokładzie. Ojciec Piotr Chyła powiedział, że pasażerowie 40 minut przed lądowaniem zostali poinformowani o tym, iż będzie to lądowanie awaryjne.
Przyznał, że samo lądowanie było przeprowadzone przez pilota znakomicie, maszyna została posadzona miękko, nie odczuwało się żadnego silnego uderzenia o ziemię. Redemptorysta pochwalił także personel pokładowy za opanowanie i przygotowanie pasażerów do awaryjnego lądowania. Sami pasażerowie zachowywali się spokojnie, część z nich modliła się, o. Piotr Chyła udzielił także niektórym rozgrzeszenia.
– Nie było paniki, wszystko było przeprowadzone bardzo dobrze. Myślę, że każdy z pasażerów przeżył swoje, to potężny ładunek przeżyć, ale przeżyliśmy, dzięki Bogu – mówił o. Piotr.
Inni pasażerowie relacjonowali, że atmosfera rzeczywiście była nerwowa, ale piloci i stewardesy informowali ich o problemach i o tym, jak mają się zachowywać. To także ułatwiło ewakuację.
Pasażerowie szybko opuścili uszkodzony samolot wyjściami awaryjnymi. Zostali oni skierowani do tzw. centrum pobytowego na lotnisku Okęcie. Tam wszystkich przebadano, a jedną z kobiet, która jest w ciąży, przewieziono do szpitala na obserwację. Bliscy, którzy czekali na członków swoich rodzin na Okęciu, musieli uzbroić się w cierpliwość, bo pasażerowie spędzili w centrum pobytowym około pięciu godzin. Wiele osób nie miało przy sobie nie tylko bagażu, rzeczy osobistych, ale także paszportów, które zostały w schowkach nad siedzeniami. Tymczasem wszyscy musieli przejść normalną odprawę Straży Granicznej i zidentyfikować swoje bagaże. Dopiero wtedy mogli opuścić lotnisko.
Kapitan Tadeusz Wrona wylądował perfekcyjnie, w czym pomogło mu doskonale wyszkolenie i praktyka – na boeingach lata od 20 lat i ma na koncie 15 tys. godzin spędzonych w powietrzu. Jak podkreślają jego koledzy, pomogło mu także i to, że jest bardzo dobrym pilotem szybowców. Cały czas jest zresztą członkiem Aeroklubu Leszczyńskiego.
On i drugi pilot Jerzy Szwarc zostali już przesłuchani przez Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych. Inspektorzy PKBWL weszli wcześniej do samolotu i dokonali jego oględzin. Zadaniem komisji jest teraz ustalenie przyczyn zablokowania podwozia. Ma to ogromne znacznie nie tylko dla LOT, który ma pięć takich maszyn, ale i dla wielu innych linii lotniczych, gdyż Boeing od 1982 roku dostarczył do różnych państw ponad tysiąc modeli typu 767, z których większość wciąż lata.
Półtorej godziny po szczęśliwym lądowaniu oświadczenie wydał prezydent Bronisław Komorowski, który chwilę wcześniej rozmawiał także z dowódcą załogi boeinga.
– Myślę, że będę wyrazicielem opinii wszystkich w Polsce, jeśli, po pierwsze, zacznę od podziękowań – podziękowań przede wszystkim dla pilotów, dla całej załogi samolotu polskiego, dla wszystkich służb, które zabezpieczały lądowanie awaryjne – stwierdził prezydent.
– To nie, że udało się, to zadziałał system – skuteczny system, zadziałały w pełni procedury, świetnie zadziałali i sprawdzili się ludzie – powiedział Komorowski.
Awaryjne lądowanie Boeinga 767 na Okęciu prowokuje do postawienia na nowo pytania o bezpieczeństwo tych maszyn. W ostatnim czasie było kilka przypadków, gdy samoloty lecące do USA musiały z różnych powodów wrócić do Warszawy, choć żaden nie musiał awaryjnie lądować w takich warunkach jak wczoraj. Oczywiście nikt nie dopuści do tego, aby w powietrze wzbił się niesprawny samolot, bo jest on zawsze dokładnie sprawdzany przez mechaników i inżynierów, tym niemniej zdarzają się problemy w powietrzu. Joanna Modzelewska, przewodnicząca-pełnomocnik Związku Zawodowego Pilotów Liniowych PLL LOT SA powiedziała nam, że piloci nieraz zgłaszali problemy techniczne z samolotami, ale przez kierownictwo LOT były one ignorowane. Co więcej, karano pilotów za takie działania, degradując ich na niższe stanowiska, a nawet przesuwano do pracy biurowej, choć przecież sygnalizowali oni te problemy z troski o bezpieczeństwo lotów i pasażerów.
– Mamy znakomitych pilotów, o czym świadczy lądowanie kapitana Tadeusza Wrony, zresztą członka naszego związku, który wylatał kilkanaście tysięcy godzin – mówi Joanna Modzelewska.
– Tymczasem w ostatnim czasie warunki pracy pilotów znacznie się pogorszyły. Pilotom obcięto pensje o 20 proc., zabrano im także jeden dzień wypoczynku i mimo tego przemęczeni są w stanie dokonywać takich rzeczy – podkreśliła Modzelewska.
Przewodnicząca związku dodaje, że piloci mają zakaz publicznego wypowiadania się w takich sprawach, podpisywali na żądanie zarządu specjalne dokumenty na ten temat. I sankcje nie ominęły nawet jednego z kapitanów, który o problemach z samolotami mówił podczas spotkania z posłami na posiedzeniu sejmowej komisji.
Krzysztof Losz / www.naszdziennik.pl
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz