REKLAMA
REKLAMA

Pozbyć się chłopów i osiedlić w Polsce wielkich farmerów, najlepiej zagranicznych – tak wielu widzi przyszłość wsi

Świat potrzebuje coraz więcej żywności. Globalna populacja powiększa się, a ziemi pod uprawę jest coraz mniej. Państwom i narodom, które tego nie rozumieją i bezmyślnie niszczą swoje rolnictwo, jako pierwszym zabraknie chleba. Jednym z tych państw jest niestety Polska.


Prognozy gospodarcze są alarmujące. Według FAO – Światowej Organizacji do Spraw Wyżywienia i Rolnictwa – produkcja żywności do 2050 r. musi wzrosnąć o 70 procent, inaczej ludzkości grozi głód. Z najnowszych analiz zleconych przez rząd brytyjski wynika, że już w ciągu najbliższych 20 lat produkcja żywności musi się zwiększyć o 40 procent.

Ludzi na świecie przybywa, poza tym w miarę bogacenia się niektórych społeczeństw, zwłaszcza Chin i Indii, wzrasta tam szybko zapotrzebowanie na żywność. A ziemi pod uprawę jest coraz mniej. Ubywa jej na rzecz budowy nowych domów, fabryk, autostrad. Brazylijczycy jeszcze wypalają lasy amazońskie i pozyskują nowe grunty uprawne, niszcząc zarazem amazońskie płuca świata. Pustyni w bliskiej perspektywie nawodnić i uprawiać nie sposób. Energię można czerpać z atomu, ze słońca, a żywności nie. Będziemy jeść to, co urodzi ziemia.

Na wieś i polskie rolnictwo patrzy się nadal przez komunistyczne okulary.

W czasach PRL za postępowe uznawano wszystko, co wielkie – spółdzielnie produkcyjne, i PGR-y, natomiast rodzinne gospodarstwa chłopskie postrzegane były jako syndrom zacofania.
Zapyziały chłop na furmance ciągniętej przez chudego konia – tak prezentował się stereotypowy obraz i symbol niedostosowania polskiej wsi do nowych czasów.
Ten pełen przesądów sposób myślenia o wsi pokutuje do dziś. Często słychać żale, że polska wieś zmienia się zbyt wolno, że jeszcze nie przestawiła się z gospodarstw rodzinnych na wielkie farmy. Niektórzy by chcieli, aby nasze rolnictwo 7 lat po wejściu do Unii Europejskiej składało się już wyłącznie z wielohektarowych farm i boleją, że jeszcze tak się nie stało.
Pozbyć się chłopów i osiedlić w Polsce wielkich farmerów, najlepiej zagranicznych – tak wielu widzi przyszłość wsi.
A są i tacy, którzy uważają, że rolnictwo jest wcale niepotrzebne, pola uprawne chętnie zamieniliby w pola golfowe, a żywność kupowaliby za granicą.

Lobby antyrolnicze

Lekceważenie rolnictwa to nie tylko polski problem. W całej Europie istnieje bardzo silne lobby, określam je jako lobby handlowe, w którego interesie leży ograniczenie, a najlepiej zlikwidowanie rolnictwa. Dlaczego? Z prostej przyczyny – żeby zarabiać na handlu żywnością sprowadzaną spoza Europy.
Przykładem tego podejścia była tzw. reforma rynku cukru, która pod pretekstem działania na rzecz obniżenia cen cukru doprowadziła do drakońskiego ograniczenia produkcji tego produktu w Europie, w tym i w Polsce, a europejskie koncerny cukrowe przeniosły swój biznes do Brazylii i zarabiają krocie na eksporcie tamtejszego cukru do Europy.

Renesans tradycji

Tymczasem w Europie w szybkim tempie zmienia się sposób postrzegania rolnictwa, zmienia się wizja jego rozwoju. W debatach w Parlamencie Europejskim coraz częściej i dobitniej mówi się o tym, że potrzebujemy rolnictwa zrównoważonego, które chroni środowisko i produkuje zdrową żywność.
Jest to zresztą zjawisko nie tylko europejskie, ale i światowe. Zdrowa ekologiczna żywność jest coraz chętniej nabywana i coraz bardziej poszukiwana. Konsumenci gotowi są płacić więcej, byleby mieć pewność, że kupują żywność zdrową. Doceniają wartość i znaczenie małych gospodarstw jako alternatywy wobec rolnictwa farmerskiego.
W priorytetach dla przyszłej Wspólnej Polityki Rolnej na pierwszym miejscu postawione zostało bezpieczeństwo żywnościowe. Europa odkrywa starą prawdę, że pierwszym zadaniem rolnictwa jest produkowanie żywności.
Zaczyna się dostrzegać, że dotychczasowa nadprodukcja żywności jest stanem przejściowym, magazyny wypełnione górami masła i spichlerze pełne ziarna nie są dane raz na zawsze i że wkrótce nadwyżka zamieni się w niedobór.

Polska ma szansę

Prawie dwa miliony niewielkich gospodarstw rodzinnych, które dla niektórych wydają się balastem polskiej wsi, może stać się jej prawdziwym skarbem. Żywność organiczna i ekologiczna jest już poszukiwana, a trend ten będzie się nasilał. Polskie gospodarstwa rodzinne są najlepiej przygotowane do produkcji właśnie zdrowej żywności. Żaden kraj nie ma dla zdrowej produkcji rolniczej takiego naturalnego potencjału, jaki posiada obecnie Polska. Nasze rolnictwo dysponuje przede wszystkim dobrymi glebami, niezniszczonymi nadmiarem chemii. Polska jest jeszcze krajem wolnym od upraw GMO, co także jest niebagatelnym atutem.

Szkopuł w tym, że polskie rolnictwo rodzinne może nie przetrwać do lepszych czasów, które niewątpliwie nadejdą. Obecnie gospodarstwa rodzinne walczą o przetrwanie. Znaczna ich część ograniczyła produkcje i trwa w uśpieniu, gdyż większość dziedzin rolniczej produkcji jest nieopłacalna.

Klucz w wyrównaniu dopłat

Kluczową sprawą w przetrwaniu polskich gospodarstw rodzinnych są unijne dopłaty. Trzeba uczynić wszystko, by ich wymiar w Polsce został zwiększony i wyrównany do poziomu, który obowiązuje dla bogatszych od nas Niemiec czy Francji. W nierównej konkurencji, na nierównych warunkach, polskie rolnictwo przetrwało kilka lat, ale nie przetrwa następnych. Rolnicy zaczną pozbywać się ziemi, likwidować gospodarstwa, a w konsekwencji rozpocznie się masowy exodus ze wsi do miast.
O wyrównanie dopłat walczymy w europarlamencie, są polityczne efekty tej walki – Parlament Europejski przyznał już, że istnieje konieczność bardziej sprawiedliwej dystrybucji dopłat między państwami członkowskimi. Polityczny grunt jest przygotowany, ale nadal nie wiadomo, jakie będą końcowe decyzje budżetowe.

Rząd chowa się za plecami

Niestety, przyszłość rolnictwa nie jest racją stanu dla obecnego rządu, który traktuje je jako sprawę drugorzędną. W II połowie 2011 r. Polska rozpocznie prezydencję w Unii Europejskiej. W tym czasie zapadać będą kluczowe decyzje dotyczące przyszłego budżetu oraz przyszłości Wspólnej Polityki Rolnej Unii Europejskiej. Jednak polski rząd nie uczynił spraw rolniczych swoim priorytetem w ramach prezydencji. Zamiast stanąć w pierwszym szeregu walki o możliwie największą pomoc dla rolników i o wyrównanie wielkości tej pomocy między starymi i nowymi krajami członkowskimi, polski rząd chowa się w tej sprawie za plecami Francji. Prezydent Bronisław Komorowski jeszcze niedawno przekonywał, że nie ma problemu wyrównania dopłat dla polskich rolników, gdyż wyrównają się one same, co jest oczywistą nieprawdą.

W innej wypowiedzi, na dożynkach w Spale prezydent konstatował, że kiedy leciał na dożynki helikopterem, widział wieś z góry, a z góry wieś lepiej widać. Może i lepiej widać, ale gorzej słychać. Prezydent w sprawach rolnictwa mówi głupstwa, a premier nie mówi nic. Taka postawa rządzących to wielki błąd, Polska jest bowiem najbardziej rolniczym krajem Unii Europejskiej, ma najwięcej rolników, ma nadal wielki potencjał i jest w ścisłej czołówce europejskiej w większości dziedzin produkcji rolniczej. Nie wolno tego stracić przez złą i nieodpowiedzialną politykę.
Wiele działań należałoby podjąć także na szczeblu krajowym. Rolnicy skarżą się na nierzetelnych dostawców, którzy nie płacą za pobrane zboże czy trzodę, są tysiące takich spraw. Rozwiązaniem byłoby stworzenie specjalnego funduszu, z którego wypłacane byłyby rolnikom należności za dostarczone produkty w sytuacji niewypłacalności firm skupujących. Składki na fundusz powinny być dla tych firm obowiązkowe.

Rolnicy powinni być również zwolnieni z kosztów sądowych w przypadku dochodzenia należności za dostarczone produkty, żeby uniknąć sytuacji, kiedy pozbawiony owoców swojej pracy rolnik nie może nawet wystąpić z pozwem do sądu, gdyż nie ma środków na opłaty. Takie postępowania muszą być wolne od kosztów, tak jak sprawy o roszczenia pracownicze czy alimentacyjne.

Czy wieś dotrwa do lepszych czasów? Przy takiej polityce, jaką prowadzi obecny rząd – wątpię. Aby ją zmienić, najpierw trzeba zmienić odpowiedzialnych za jej kształt polityków. Koalicja PO – PSL, tak jak w wielu dziedzinach, w obszarze troski o wieś zawiodła całkowicie. Partią rozumiejącą problemy wsi i jej znaczenie dla całego społeczeństwa jest Prawo i Sprawiedliwość. Liczę, że wygra ono najbliższe wybory i odwróci trend lekceważenia wsi na rzecz troski o rodzime rolnictwo.

Janusz Wojciechowski

Autor jest posłem do Parlamentu Europejskiego, wiceprzewodniczącym Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

02-02-2011

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)