REKLAMA
REKLAMA

Chorzy w tropikach nie tylko w sanockim szpitalu!

Na dworze temperatury powyżej 25-30 st. C, a w salach nawet o kilkanaście stopni więcej – w tak ekstremalnych warunkach latem przebywają chorzy w wielu polskich szpitalach. Komfort leczenia zapewniłaby im tylko klimatyzacja, ale tej nie ma często nawet na salach operacyjnych czy oddziałach udarowych.


Teoretycznie w Polsce obowiązują normy budowlane, które musi spełniać każdy szpital.

Jednym z istotnych warunków jest zapewnienie pacjentom „komfortu cieplnego”. Dawniej zapewniały go grube mury i podczas upałów do utrzymania odpowiedniej temperatury wystarczyła w szpitalach wentylacja grawitacyjna. Dzisiaj, kiedy zmieniły się technologie budowy obiektów, kiedy są one wysokie, a mury dużo cieńsze, „komfort cieplny” jest trudny do uzyskania bez pomocy mechanicznej klimatyzacji. Jej instalacja jest jednak dla wielu szpitali za droga.

Okazuje się, że w wielu placówkach brakuje takich urządzeń, a co do konieczności klimatyzacji w salach chorych nie mają wątpliwości lekarze.

Upał odbija się na samopoczuciu chorych i ma wpływ na rekonwalescencję, a także na tempo gojenia się ran pooperacyjnych. Problem wraca co roku latem, gdy musimy zmagać się z upałami. Jacek Sałkowski, chirurg z 40-letnim stażem pracy w Szpitalu Praskim pw. Przemienienia Pańskiego w Warszawie, doskonale wie, czym jest brak klimatyzacji na bloku operacyjnym, kiedy temperatura na zewnątrz przekracza 30 st. C, kiedy żar lampy na sali operacyjnej dodatkowo potęguje uczucie gorąca.

Wymóg klimatyzacji w salach operacyjnych i zabiegowych jest bezwzględny – uważa chirurg. Tymczasem klimatyzacja w Szpitalu Praskim jest tylko na tzw. bloku centralnym, a na pozostałych, ginekologii czy urazówce, jej nie ma.

Jak relacjonuje doktor Sałkowski, w przeszłości brak klimatyzacji sprawiał, że z powodu upałów w trakcie operacji trzeba było nawet dwa, trzy razy zmieniać ubrania. Pacjenci pozostający pod wpływem znieczulenia nie odczuwają upału, ale brak klimatyzacji to zwiększone parowanie, a co za tym idzie – utrata płynów ustrojowych, które muszą być uzupełniane.

Wielokrotnie się zdarzało, że trzeba było otwierać okna, co na salach operacyjnych jest nie do pomyślenia. Pamiętam lata, kiedy w okresie upałów odwoływano operacje, gdyż warunki termiczne panujące na sali nie zapewniały w stu procentach działania leków anestezjologicznych do przeprowadzenia narkozy – mówi Jacek Sałkowski. I dodaje, że komfort klimatyczny chorych ma również swoje przełożenie na czas leczenia, a tym samym na jego koszty.

Brak klimatyzacji to problem ogólnopolski, dotyczący zwłaszcza szpitali, które zajmują starsze obiekty. Jak podkreśla Janusz Hamryszczak, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala im. św. Ojca Pio w Przemyślu, wszędzie tam, gdzie jest wymagana stała temperatura, a więc głównie na salach operacyjnych czy w ambulatoriach zabiegowych, jest centralna klimatyzacja. Niestety, takiego komfortu nie ma już na oddziałach, gdzie przebywają chorzy.

Sale chorych, pomieszczenia dla białego personelu i administracji są tylko wyrywkowo zaopatrzone w pojedyncze agregaty klimatyzacyjne. Większość jest jednak bez klimatyzacji – przyznaje dyrektor Hamryszczak.

Szpital z wysokimi temperaturami radzi sobie jak może, instalując np. żaluzje w oknach, ale przy 35-stopniowych temperaturach za oknem jest to tylko mało skuteczny półśrodek. Szpital w Przemyślu był projektowany w latach 70., kiedy jeszcze nikt nie myślał o centralnej klimatyzacji. Dzisiaj taka instalacja wymaga przebudowy szpitala, co nawet logistycznie byłoby trudne do przeprowadzenia. Nie mówiąc o pieniądzach, których placówka nie posiada.

Z kolei w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 4 w Lublinie, jak podkreśla Kazimierz Starownik, dyrektor ds. technicznych, sporo oddziałów, głównie te, które przeszły remonty, jest klimatyzowanych.

Wszystkie istotne miejsca, jak sale pooperacyjne, reanimacji kardiologicznej czy oddział intensywnej terapii, są objęte klimatyzacją – wyjaśnia dyrektor Starownik. Podobnie będzie w oddawanym właśnie do użytku Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, w którym pacjenci będą leczeni w lepszych warunkach higienicznych, poprawią się także warunki pracy lekarzy i pielęgniarek.

– Gorzej jest na salach operacyjnych na starym bloku, gdzie w tej chwili odwołaliśmy planowe operacje. Zabiegi są natomiast przeprowadzane w ośmiu klimatyzowanych salach operacyjnych. Blok operacyjny zostanie przeniesiony do nowego budynku i pod koniec br., a na pewno już w przyszłym, będziemy mieć wszystkie sale operacyjne klimatyzowane – zapewnia Kazimierz Starownik.

Jako główną przyczynę braku klimatyzacji wymienia koszty. Klimatyzacja pożera prąd, a kontrakty z NFZ na leczenie tych kosztów nie uwzględniają. Stąd klimatyzowanie szpitala znacząco podnosi koszty utrzymania. – Przy obecnych temperaturach koszty energii są zdecydowanie większe niż np. w styczniu – dodaje dyrektor lubelskiego szpitala. Podkreśla też, że zwykłych klimatyzatorów nie można montować tam, gdzie są chorzy czy w salach zabiegowych. – W obiektach szpitalnych, w przypadku montażu klimatyzacji, ważna jest instalacja filtrów antybakteryjnych, które uniemożliwią wydostanie się na zewnątrz bakterii – wyjaśnia dyrektor Starownik.

Kontrakt bez klimatyzacji
Co do potrzeby instalowania klimatyzacji w szpitalach nie ma wątpliwości Maria Ochman, przewodnicząca Sekretariatu Służby Zdrowia NSZZ „Solidarność”. – Niestety kluczowy w tej sprawie jest problem pieniędzy, szpitali bowiem nie stać na tak drogie w zakupie, montażu i eksploatacji urządzenia klimatyzacyjne – ocenia Maria Ochman. Dlatego szereg placówek z uwagi na duże koszty rezygnuje z klimatyzacji. Zaopatrzone są w nią tylko np. laboratoria, gdzie przechowywane są próbki do badań. Adam Sandauer, przewodniczący Stowarzyszenia pacjentów Primum Non Nocere, nauczony własnym doświadczeniem podkreśla, że w szpitalach jest stosunkowo mało urządzeń klimatyzacyjnych, przez co placówki te nie są dostatecznie przygotowane do walki z upałami. – Jeżeli urządzenia klimatyzacyjne są, to zazwyczaj na salach operacyjnych bądź w gabinetach szefów, a to za mało. Osobiście nie widziałem klimatyzowanych sal chorych – tłumaczy w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”. Jak podkreśla, w okresie upałów pogoda daje się we znaki wszystkim, a zwłaszcza ludziom chorym. – Widać, co się dzieje, zamykane są oddziały, brakuje pieniędzy na leczenie. W tej sytuacji klimatyzacja jako pewien „luksus” odchodzi na drugi plan. Niestety – mówi Adam Sandauer.

Jak na patelni
Nie oznacza to jednak, że należy stać z założonymi rękami. Klimatyzacja w krajach zachodnich jest standardem. Dlatego trzeba wymagać, aby z biegiem czasu nasze społeczeństwo również w zakresie służby zdrowia uczestniczyło w postępie cywilizacyjnym, żeby wszystkie sale operacyjne oraz sale chorych były klimatyzowane. – Nie można porównywać Polski do Ekwadoru czy Tajlandii, gdzie klimatyzacja to rzadkość. Brak pieniędzy może być tłumaczeniem na krótką metę. Trzeba walczyć o wzrost gospodarczy kraju, zakończyć szaleństwa liberalno-ekonomiczno-eksperymentalne i wspierać to, co przynosi dochód, a z pozyskanych środków unowocześniać różne dziedziny. W III RP to niestety ideologia decyduje o gospodarce. Efektem tego jest niedoinwestowanie służby zdrowia – ostrzega przewodniczący Stowarzyszenia pacjentów Primum Non Nocere.

Jak podkreśla poseł Bolesław Piecha (PiS), szef sejmowej Komisji Zdrowia, trzeba pamiętać, że w szpitalach są ludzie chorzy, często ludzie starsi, którzy dość ciężko znoszą upały. – Sądzę, że czeka nas dużo pracy pod tym względem, tym bardziej że wciąż brakuje na to pieniędzy – przewiduje Piecha. Zdaniem wiceministra zdrowia, w rządzie PiS brak pieniędzy nie może być zasłoną. – Przecież wiadomo, że komfort cieplny w leczeniu np. zawałowców, cukrzyków czy chociażby chorych pooperacyjnych jest bardzo ważny. Wydaje mi się, że pieniądze na zapewnienie odpowiedniego poziomu komfortu cieplnego znalazłyby się, gdyby zdrowie Polaków było priorytetem w działaniach rządu. Niestety tak nie jest – ocenia poseł Piecha.

Chłodno i energooszczędnie
Wczoraj trzy małopolskie lecznice: Szpital im. Ludwika Rydygiera, Szpital Specjalistyczny Jana Pawła II w Krakowie oraz Szpital Wojewódzki św. Łukasza w Tarnowie, podpisały umowę, w ramach której otrzymają w sumie ponad 38 mln zł na modernizację instalacji grzewczych i wykorzystanie energii odnawialnej.

To przełom technologiczny, jeśli chodzi o utrzymanie budynków szpitalnych w Małopolsce – ocenia Piotr Odorczuk, kierownik Biura Prasowego Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie. Podkreśla, że środki zostaną przeznaczone m.in. na montaż instalacji ciepłowniczej i chłodzącej.

Projekt realizowany będzie przez województwo małopolskie z trzema szpitalami w latach 2012-2013. Inwestycja kosztować będzie 45,6 mln zł, z czego ponad 38 mln zł będzie pochodziło ze szwajcarsko-polskiego programu współpracy – wyjaśnia Odorczuk.

Najwięcej, bo blisko 25 mln zł, otrzyma szpital im. Rydygiera, w którym wymienionych zostanie m.in. ponad 2 tys. grzejników, a w pomieszczeniach budynku zostanie zainstalowana nowa energooszczędna klimatyzacja.

W szpitalu Jana Pawła II za 5 mln zł zostanie zmodernizowana instalacja centralnego ogrzewania i ciepłej wody wraz z instalacją gazowych pomp ciepła. Z kolei Szpital św. Łukasza w Tarnowie otrzymane w ramach tzw. funduszu szwajcarskiego ponad 8 mln zł zainwestuje w modernizację wentylacji z wykorzystaniem pomp ciepła, instalację agregatów do odzysku ciepła z klimatyzacji oraz kotłownię kondensacyjną. Wymieniona zostanie także instalacja centralnego ogrzewania wraz z grzejnikami.

Obecnie do Biura Rzecznika Praw Pacjenta nie wpływają skargi dotyczące zbyt wysokich temperatur w placówkach medycznych i braku klimatyzacji. Jednak jak poinformowała nas rzecznik praw pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska, instytucja, którą reprezentuje, realizuje zadania z zakresu ochrony praw pacjenta i powyższe zagadnienie nie leży w jej kompetencjach.

Jeśli pacjent uważa, że temperatura panująca np. w szpitalu jest dla niego zbyt wysoka, powinien przede wszystkim poprosić o pomoc pielęgniarkę czy ordynatora oddziału. Poza tym taką sprawę można również zgłosić do wojewódzkiej lub powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej lub Głównego Inspektoratu Sanitarnego – radzi Krystyna Barbara Kozłowska.

12-07-2012

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)