REKLAMA
REKLAMA

KONTROWERSJE: Od 1979 roku w Chinach zgładzono ok. 400 milionów dzieci. Proceder przymusowych aborcji nadal trwa

Wpłacili 1500 dolarów zaliczki, więc władze odroczyły zamordowanie ich poczętego dziecka. By mogło się narodzić, urzędnicy żądają kolejnych 25 tys. dolarów. Tak wygląda codzienność w Chinach, gdzie od końca lat 70. obowiązuje polityka jednego dziecka.


Obrońcy praw człowieka apelują, by świadoma tego procederu opinia międzynarodowa przestała wreszcie milczeć i potępiła tę dziejącą się każdego dnia zbrodnię przeciwko ludzkości.

3 czerwca br. pod nieobecność męża, który w tym czasie był w pracy, pobili ją, wywlekli z domu i zaciągnęli do miejscowego biura planowania rodziny. Nie miała pieniędzy, by zapłacić niewyobrażalnej wysokości grzywnę za „ciążę bez zezwolenia”, więc dokonali przymusowej aborcji.

Zamordowane dziecko położyli tuż przy niej. Gdyby zaoferowała „drobną opłatę”, zaoszczędzono by jej tego widoku.

Feng Jianmei, bo o niej mowa, była w siódmym miesiącu ciąży. Podobna perspektywa rysuje się przed 37-letnią Cao Ruy, której dziecko poczęło się 5 miesięcy temu. Jak informuje międzynarodowa organizacja sprzeciwiająca się przymusowym aborcjom i seksualnemu niewolnictwu, kobietę wypuszczono czasowo po wpłaceniu przez nią kary w wysokości 1500 dolarów. Jeśli wraz z mężem chciałaby zabiegać o utrzymanie dziecka przy życiu, musiałaby przekazać państwu kwotę 25 tys. dolarów.

To tylko dwa z milionów przykładów, w jaki sposób w świetle obowiązującego prawa działa wielotysięczny sztab urzędników Chińskiej Komisji ds. Planowania Rodziny.

Jak wynika z oficjalnych danych Chińskiej Partii Komunistycznej, każdego roku w wyniku polityki jednego dziecka ginie tam 13 milionów ludzi. Reggie Littlejohn, przewodnicząca WRWF, wskazuje, że od chwili ustanowienia tej polityki w 1979 r. zgładzono ok. 400 milionów dzieci. A do tego dochodzi jeszcze prowadzona od lat 80. przymusowa sterylizacja egzekwowana przez pełnoetatowych funkcjonariuszy Komisji.

Komentując sytuację w Chinach, przewodnicząca WRWF stwierdza, że to, co dzieje się w tym kraju, „jest skandaliczne”.

Żaden prawowity rząd nie mógłby dopuścić się ani tolerować tego rodzaju działań. Ci, którzy są za to odpowiedzialni, powinni być ścigani za zbrodnie przeciwko ludzkości – akcentuje Reggie Littlejohn.

W oficjalnym oświadczeniu „WRFW wzywa rząd Stanów Zjednoczonych i przywódców wolnego świata, by zdecydowanie potępili przymusową aborcję i obowiązującą w Chinach politykę planowania rodziny”. A nawiązując już konkretnie do sytuacji wspomnianej Cao Ruy, Littlejohn podkreśla, że jeśli opinia międzynarodowa nie zacznie wywierać nacisków na Chiny, to los zarówno tej matki i jej dziecka, jak i milionów innych rodziców i ich dzieci jest przesądzony.

Sprawą Ruy zainteresował się również Chris Smith, amerykański kongresman, przewodniczący komisji ds. stosunków z Chinami. Ostrzegł on chińskie władze, że zachodnie media i politycy uważnie śledzą przypadek tej kobiety. W oświadczeniu, jakie przesłał do urzędników chińskiego Komitetu, czytamy:
„Jesteśmy w pełni świadomi powagi i pilności tej sytuacji. Amerykańskie społeczeństwo, media, a także poszczególne kraje Europy pilnie obserwują rozwój wypadków w sprawie Cao Ruy”.

Jako przewodnicząca WRWF Reggie Littlejohn zwraca się również z prośbą do ludzi dobrej woli, by podpisywać petycję do Zhanga Yesuiego, ambasadora Chin, w sprawie zakończenia przymusowej aborcji w Chinach.

Petycja dostępna jest w internecie pod adresem organizacji WRWF: www.womensrightswithoutfrontiers.org/index.php?nav=sign_our_petition

Wystarczy wpisać imię, nazwisko, wybrać z listy kraj i podać swój adres e-mailowy. Dotąd pod dokumentem podpisało się ponad 16 tys. osób.

Anna Bałaban

Źródło: www.NaszDziennik.pl

17-06-2012

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)