„Z sentymentem wspominam mecze Stali z Legią” – Dawid Pietrzkiewicz dla Esanok.pl
SANOK. Zapraszamy na wywiad z Dawidem Pietrzkiewiczem, byłym piłkarzem Stali Sanok, Polonii Warszawa i Banika Ostrawa, obecnie bramkarzem azerskiego Simurqa Zaqatala.
Dawid Pietrzkiewicz ma 24 lata, pochodzi z Długiego. Piłkarską karierę rozpoczynał w Alcesie Długie, z którego przeniósł się do Stali Sanok. Był bramkarzem sanockiego klubu podczas pamiętnej pucharowej rywalizacji z ówczesnym mistrzem Polski, Legią Warszawa. Udane występy spowodowały, że zawodnikiem zaczęły się interesować kluby z ekstraklasy. Trafił do Polonii Warszawa, gdzie trenował między innymi z Radosławem Majdanem. Ze stolicy przeniósł się do Banika Ostrava. W sezonie 2010/2011 przeniósł się do słoweńskiego NK Primorje, by po trzech miesiącach powrócić do Ostravy. Obecnie reprezentuje barwy sensacyjnego lidera najwyższej klasy rozgrywkowej Azerbejdżanu, Simurqa Zaqatali.
Dawid Pietrzkiewicz z narzeczoną Magdaleną
T.S.: Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką nożną?
D.P.: Wszystko zaczęło się od gry w Alcesie Długie. Zagrałem pół rundy i po mediacjach kierownika sanockiej drużyny, Jerzego Pietrzkiewicza z trenerem Ryszardem Federkiewiczem, trafiłem do Stali. Tam, w przeciągu trzech sezonów udało się osiągnąć spore sukcesy.
T.S.: Z pewnością do dzisiaj wspominasz pojedynki z Legią Warszawa. Mecze, które są największym sukcesem Stali Sanok w całej dotychczasowej historii klubu.
D.P.: Mam nagranie z tych spotkań także czasem oglądam i wspominam te chwile. Chwile, które pozostaną we mnie do końca życia. Dla wszystkich zawodników Stali, będących wtedy w składzie, potyczki z ówczesnym mistrzem Polski były ogromnym wydarzeniem, a sam wynik był nagrodą za pracę wykonaną podczas treningów.
T.S.: Jak ważnym etapem rozwoju twoich umiejętności, szlifowania talentu były występy w młodzieżowej reprezentacji Polski? Trenowałeś pod okiem obecnego szkoleniowca Widzewa Łódź, Radosława Mroczkowskiego.
D.P.: Przede wszystkim było to dla mnie duże zaskoczenie i wielkie wyróżnienie. Moi koledzy występowali na co dzień w klubach ekstraklasowych lub pierwszoligowych. Ja byłem jedynym, który grał w III lidze. To była twarda rywalizacja. Walka o zapewnienie sobie miejsca w składzie. Wiadomo, że gra w reprezentacji jest szansą na wypromowanie się, na pozyskanie oferty z dobrego klubu. Miałem to szczęście, że trenerzy powoływali mnie na kolejne zgrupowania i mecze. Z pewnością był to czas, kiedy wiele się nauczyłem.
T.S.: W jaki sposób trafiłeś do Polonii Warszawa?
D.P.: Po dobrych występach ze Stalą Sanok w rozgrywkach Pucharu Polski, otrzymałem kilka ofert z klubów z najwyższej klasy rozgrywkowej, między innymi z Polonii Warszawa. Nieodzowna była wtedy pomoc pochodzącego z Sanoka, obecnie komentatora Polsatu Sport Grzegorz Michalewskiego oraz kierownika Stali Jerzego Pietrzkiewicza. Szkoleniowcem prowadzącym zespół Polonii był wtedy Waldemar Fornalik, który zdecydował się na transfer i takim sposobem zostałem piłkarzem stołecznego klubu.
T.S.: W Warszawie poznałeś Chorwackiego bramkarza, Žankarlo Šimunića. Czy wspólne treningi przełożyły się na podniesienie Twoich bramkarskich umiejętności?
D.P.: Z Karlo trzymaliśmy się razem. Można powiedzieć, że zaprzyjaźniliśmy się. Zostało tak do dzisiaj. Bardzo mi pomagał, zarówno jeśli chodzi i elementy bramkarksiego rzemiosła, jak i o sprawy życiowe. Myślę, że wiele zyskałem czerpiąc z jego doświadczenia, z jego rad.
T.S.: Kolejnym etapem Twojej piłkarskiej kariery było przejście do Banika Ostrava. Tam trafiłeś pod skrzydła Pavela Srníčka, czeskiego wicemistrza Europy z 1996 roku. Opowiedz o doświadczeniach i wrażeniach związanych z tym czasem.
D.P.: Trenera Srníčka nie zapomnę do końca życia. Jemu zawdzięczam bardzo wiele. To on nauczył mnie najwięcej. Wytykał błędy, co nie jest najmilszym doświadczeniem, ale to była bezcenna pomoc. Był także znakomitym wychowawcą dla młodzieży, miał rewelacyjne podejście. Cieszę się, że miałem okazję spotkać tak dobrego fachowca na swojej piłkarskiej ścieżce.
T.S.: Jak oceniasz Twoje przejście i grę w NK Primorje?
D.P.: To było zaledwie trzymiesięczne wypożyczenie. Rozegrałem tam 10 spotkań i największym plusem tego wyjazdu był fakt, że grałem regularnie, a to jest dla bramkarza niezwykle istotne. Zebrałem cenne doświadczenia i mogę powiedzieć, że ten czas również dużo wniósł w moje sportowe życie.
T.S.: Wracasz do Ostravy i zaliczasz udany sezon 2011/2012, szczególnie w ramach rozgrywek pucharowych. Po spotkaniach ze Slovackiem czeskie media okrzyknęły Cię bohaterem!
D.P.: Tak. To był zdecydowanie dobry okres naszej gry. Zaliczyłem udane występy, ale naszym celem było dojście do finału. Niestety, na naszej drodze stanął późniejszy triumfator tej edycji pucharu (Sigma Olomouc) i plany zdobycia trofeum musieliśmy odłożyć na kolejny sezon.
T.S.: Czy atmosferę, jaka towarzyszyła Banikowi podczas pojedynków z Sigmą można porównać z tą, w trakcie spotkań Stali z Legią?
D.P.: To jest troszeczkę inny kaliber. Oczywiście w Sanoku stadion był pełny i kibice byli wspaniali, ale w Ostrawie, na zwykłe mecze ligowe przychodzi 10 tysięcy ludzi, więc nie da się tego porównać. Warto też dodać, że Banik znany jest z najlepszych kibiców w kraju.
T.S.: Kolejnym etapem jest obóz w Austrii i w efekcie nowy kontrakt i daleka podróż do Azerbejdżanu. Obecnie grasz w ekipie sensacyjnego lidera najwyższej klasy rozgrywkowej w tym kraju, zespole Simurqa Zaqatali. W siedmiu meczach, straciłeś zaledwie jedną bramkę, będąc o włos od poprawienia rekordu całej ligi w największej liczbie minut bez puszczonego gola.
D.P.: Nigdy nie patrzyłem na rekordy i o tym rekordzie długo nie wiedziałem. Dopiero przed samym spotkaniem, w którym straciliśmy gola, podszedł do mnie jeden z pracowników klubu i powiedział, że jeśli dzisiaj zagram”na zero” to poprawię poprzednie najlepsze osiągnięcie. Po meczu dowiedziałem się, że zabrakło 12 minut. Podczas meczu myślałem tylko o końcowym rezultacie. Najważniejsze było zwycięstwo. Udało się wygrać 2:1 i z tego się cieszyłem.
T.S.: Twoim klubowym kolegą jest Marcin Burkhardt. On także może być z siebie zadowolony. Strzelił jak dotąd trzy bramki.
D.P.: Bury śmieje się, że nigdy dotąd nie strzelił trzech bramek w całym sezonie. A tutaj, już po ośmiu meczach ma na swoim koncie trzy trafienia, także jest zadowolony.
T.S.: Trzymacie się razem, czy może poznaliście na tyle dobrze swoich nowych kolegów, że te pozaboiskowe relacje rozkładają się na innych kolegów?
D.P.: W drużynie jest ośmiu obcokrajowców (siedmiu zawodników i trener od przygotowania kondycyjnego – red.) także trzymamy się razem, stanowimy mocną grupę i mamy mocne zdanie w zespole (śmiech). Tak naprawdę, nie mamy powodów do narzekania. Azerowie przyjęli nas bardzo dobrze i są bardzo pomocni. To po prostu bardzo mili ludzie.
T.S.: Masz czas żeby śledzić wyniki uzyskiwane przez Stal Sanok?
D.P.: Tak oczywiście. Obserwuję poczynania Stali za pośrednictwem internetu. Kiedy jestem w Sanoku, kontaktuję się z chłopakami, rozmawiamy, wymieniamy opinie. Drużyna miała bardzo dobry początek. Teraz jest nieco gorzej, ale ogólnie, jak na obecne warunki finansowe, uważam że Stal osiąga dobre rezultaty.
T.S.: Jakie są Twoje pierwsze spostrzeżenia dotyczące życia w Azerbejdżanie?
D.P.: Na początku to był dla mnie duży szok. Wysokie temperatury i jak ja to mówię „dziki Texas” (śmiech). Cywilizacyjnie Polska jest z przodu, ale myślę, że w przeciągu kilku lat, ta sytuacja może się zmienić, gdyż na azerskim horyzoncie widać coraz większe pieniądze, a Baku często porównuje się do Las Vegas. Stolica jest niezwykle zadbana, czysta, a inwestycje wydają się być mądrze planowane i realizowane. Nasza Zaqatala, to małe miasteczko, ludzie żyją swoim rytmem i nikt nikomu nie przeszkadza.
T.S.: Jakie są Twoje plany na przyszłość? Czy przygoda z Simurqiem ma być odskocznią w kierunku lepszych drużyn?
D.P.: Szczerze mówiąc skupiam się na tym co tu i teraz, nie sięgając daleko w przyszłość. Cała drużyna jest skoncentrowana na osiągnięciu jak najlepszego wyniku w obecnym sezonie. Dopiero później przyjdzie czas na refleksje dotyczące kolejnych miesięcy czy lat. Nie ukrywam, że chciałbym trafić do lepszej drużyny z mocniejszej ligi. Mam nadzieję, że się uda.
T.S.: Czy w Twoich planach pojawia się możliwość powrotu do gry w Stali Sanok?
D.P.: Tak, na pewno kiedyś wrócę do Sanoka i będę chciał zakończyć przygodę z piłką właśnie w Stali. Bardzo mi na tym zależy.
T.S.: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Tomasz Sokołowski
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz