REKLAMA
REKLAMA

„Czy to jest rozwój?” – Jan Wydrzyński o sanockim basenie i nie tylko

Internauci są doskonale poinformowani o szansach i ograniczeniach w rozwoju jak nigdy dotąd. Chciałoby się powiedzieć, wreszcie mamy społeczeństwo obywatelskie! Wątpię, że to już nastąpiło. Mam prawo by wątpić.

Środek lata. Skwar leje się z nieba. Od czasu do czasu jakaś burza na Sanokiem się pojawi. I znów „lampa”.

Rok temu było podobnie, o ile nie bardziej gorąco. Chciałoby się wskoczyć do basenu pełnego orzeźwiającej wody. Nic prostszego. Siadasz do rozgrzanego autobusu lub samochodu osobowego, śmigasz te 20 kilometrów i już oddajesz się plażowaniu w pobliskim Brzozowie.

Do wyboru masz Lesko i Ustrzyki Dolne, albo cypel w Polańczyku. Jak za daleko, pozostaje Zagórz i kąpiel w Osławie. Tam dotrzesz rowerem.

Internauci są jacyś tacy marudni. Oni się uparli na kąpiel w Sanoku. Jacyś niereformowalni, czy co? Nie chcą wchodzić do basenu krytego na miejscu? Latem?

Gdy jeszcze nie było u nas basenu otwartego, wraz z kolegami spędzaliśmy upalne dni nad Sanem obok lotniska, na Błoniach, pływając kajakami lub skacząc z deski przy płocie Stomilu.

Ale dzisiaj jest basen i co? Mało? Ano mówią mało.

Przygotowując przed laty dokumentację i kosztorysy na modernizację basenu w MOSiR, występowaliśmy o dotację z Urzędu Kultury Fizycznej w Warszawie. Otrzymaliśmy ogromną, jak na onczas, kwotę. Nie było to w czasach, gdy można sięgać po dotacje unijne. Modernizacja basenu krytego zakończyła się w miesiąc po moim odwołaniu z funkcji dyrektora. W otwarciu basenu po modernizacji nie uczestniczyłem. Sorry, takie czasy, dzisiaj ktoś by powiedział. Ale ja nie o tym.

W pierwotnej dokumentacji wprowadziliśmy dwie stacje uzdatniania wody. Zarówno dla basenu krytego, jak i otwartego.

Mieliśmy nadzieję, że uda się przemycić temat na górze i dadzą wyższą dotację, a my na tym skorzystamy, nie wydając dużo ze swoich, czytaj sanockich, pieniędzy.

Po tym kroku, następnym miało być wybudowanie nowego, olimpijskiego, otwartego basenu. Planowaliśmy też wykorzystać słońce do podgrzewania wody, układając baterie solarne na dachu basenu, który i tak musiał być zmodernizowany. Mało tego. Przygotowaliśmy zawory w budynku maszynowni dla poprowadzenia wody chłodzącej sprężarki na wymienniki, dzięki którym można było odzyskać ciepło, jakie marnowało się na tzw. deszczowniku przy basenie otwartym – chłodzącym wodę przed podaniem jej na powrót do układu chłodzenia.

W tym celu odwiedziłem producenta solarów w miejscowości Kryg, pod Gorlicami. Był rok 1999. Nic z tego się nie udało, gdyż ówczesny z-ca burmistrza, pan Stanisław Czernek, nakazał wstrzymanie realizacji dwu stacji filtrów oraz montażu baterii solarnych w trakcie trwania inwestycji. Tłumaczyć się musiałem z tego na sesji Rady Miasta przed całym audytorium. Było, minęło.

Dzisiaj nie ma basenu otwartego, nie podgrzewają wody solary, nie wykorzystuje się wyników z prowadzonej rejestracji siły wiatru w recepcji hotelu…

Całe szczęście, że nadal przyjeżdżają karatecy z Kielc. A przed laty Sanok był rzeczywistym centrum letniego wypoczynku. W każdej szkole były kolonie letnie, obozy harcerskie, Sosenki tętniły życiem. Po chodnikach ciągnęły kawalkady rozśpiewanych dzieci idących na basen, ognisko nad Sanem, do kina.

Dzisiaj w szkołach cisza. Nikt nam nie niszczy niczego, kucharki zwolnione, sprzęty wyzłomowane, piekarnie nie sprzedają pieczywa, zakłady mięsne wędlin i innych wyrobów, mleczarnia serów, mleka, śmietany dla kolonistów i harcerzy.

Ba. Nawet sanockie dzieci nie wyjeżdżają na kolnie do Wielkich Oczu. Karta rodziny wielodzietnej nie działa.

Mieliśmy być Bramą w Bieszczady, zatrzymywać turystów na dłużej niż tylko jeden dzień, planowaliśmy budowę kolejnych hoteli / Schroniska Górskie PTTK – zamieniły budynek na biurowiec, a Grand Hotel vis a vis zamku nadal w trakcie budowy od 10 lat. Powstała jedynie Bona. I tak dobrze, że jest. Autosan w stanie upadłości, Beef San-u już nie ma, pociągi nie jeżdżą, Spółdzielnia Inwalidów nie produkuje siedzeń i ma spore kłopoty, Spółdzielnia Mleczarska w Sanoku nie dostarcza tak dobrych jogurtów truskawkowych Arabella i innych swoich produktów.

Jak by tego było mało, umarła III ligowa Stal, a wraz z nią nie mamy Karlikowa oraz pomysłu na wykorzystanie terenów przy ulicy Stróżowskiej – tzw stadionu piłkarskiego. Dobrze, że Wierchów nie zaorali! To by było dopiero. W Pisarowcach modernizują stadion, w Pakoszówce zbudowali nowy, a w Sanoku likwidują?

To wszystko zapewne przez tych nieszczęsnych internautów wypisujących czarne scenariusze dla Sanoka, ściągających kłopoty na miasto.

Ludzie opanujcie się! Czy Wy jesteście jakimiś Kasandrami za przeproszeniem? Nie kraczcie, bo ściągniemy Kononowicza!

Jan Wydrzyński

22-07-2014

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)