SANOK / PODKARPACIE. Ordynator oddziału laryngologii w sanockim szpitalu Marek D. usłyszy zarzut narażenia pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Prokuratura Rejonowa w Brzozowie zdecydowała się na ten krok po uzyskaniu opinii biegłych. Lekarzowi grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.
9 maja ubiegłego roku 73-letni pacjent oddziału laryngologii szpitala w Sanoku podczas obiadu zakrztusił się jedzeniem. Na ratunek pospieszył personel lecznicy, jak się okazuje bez lekarza, który w tym dniu pełnił dyżur.
– Dowody wskazują na to, że Marka D. w chwili zdarzenia nie było na oddziale – przedstawia wyniki śledztwa Alicja Bąk z Prokuratury Rejonowej w Brzozowie.
Taką tezę mieli potwierdzić świadkowie w osobach pielęgniarki, salowej oraz mężczyzny, który rozwoził jedzenie. Zeznali oni, że Marek D. dołączył do podjętej reanimacji kilkanaście minut po zakrztuszeniu, po telefonie wykonanym przez pielęgniarkę. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez brzozowską prokuraturę, analiza billingów wykazała, że lekarz nie znajdował się na terenie szpitala. Sygnał odebrała bowiem stacja BTS na Górze Parkowej, co oznacza, że ordynator był co najmniej 210 metrów od szpitala. Maksymalnie mógł znajdować się nawet w okolicach ul. Przemyskiej, bo również ten teren obejmuje swoim zasięgiem wspomniana stacja. Marek D. zeznał, że przy pacjencie pojawił się po minucie. Śledztwo wykazało jednak, że jego nieobecność na oddziale trwała więcej niż minutę.
Reanimacja mężczyzny trwała godzinę. 73-latek trafił na oddział intensywnej terapii, ale jego życia nie udało się ostatecznie uratować. Zmarł po 2,5 godzinie.
Śledztwo toczyło się w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci, ale związku przyczynowego pomiędzy nieudzieleniem pomocy przez lekarza a śmiercią pacjenta biegli nie stwierdzili.
– Ustalili jednak, że w momencie zdarzenia nie została wykonana najpilniejsza czynność, czyli tracheotomia, którą może przeprowadzić jedynie lekarz – zaznacza Alicja Bąk.
Stąd prokurator zdecydował o postawieniu zarzutu narażenia pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Markowi D. grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.
O SPRAWIE INFORMOWALIŚMY TUTAJ:
SANOK: Pacjent umierał po zakrztuszeniu jedzeniem, a dyżurujący lekarz… jeździł wtedy na rowerze?
SANOK: Kiedy lekarz pojawił się przy umierającym pacjencie? Znamy pierwsze szczegóły analizy bilingów
foto: flickr.com / Commander, U.S. 7th Fleet
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz