REKLAMA
REKLAMA

Jest chętny na stanowisko ordynatora oddziału położniczo-ginekologicznego. Wszystko w rękach lekarzy

SANOK / PODKARPACIE. Jest kandydat na stanowisko ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego sanockiego szpitala. To postać bardzo dobrze znana w Sanoku. Nie wiadomo jednak, czy dzięki tej kandydaturze uda się przywrócić funkcjonowanie porodówki w naszym mieście. Wszystko zależy od decyzji lekarzy.

Dorota Mękarska

Problemy z porodówką rozpoczęły się w 2014 roku. W połowie roku zawieszono funkcjonowanie oddziału. Oficjalnym powodem był jego remont, ale tak naprawdę poszło o pieniądze za dyżury kontraktowe. Problemy ze zdwojoną siłą wybuchły na wiosnę b.r. Ich źródłem był zarówno brak lekarzy, jak i brak pacjentek. W kwietniu b.r. lekarze kategorycznie odmówili pełnienia dyżurów na oddziale, wiec doszło do zawieszenia jego funkcjonowania na okres jednego miesiąca. Sytuacja nie uległa jednak w tym czasie poprawie, wręcz przeciwnie nastąpił dalszy odpływ pacjentek. W czerwcu doszło do powtórnego zawieszenia. Od tego czasu porodówka jest zamknięta na głucho. W połowie roku Adam Siembab, były dyrektor SP ZOZ w Sanoku złożył rezygnację ze stanowiska. Nowy dyrektor, Henryk Przybycień, został powołany na to stanowisko we wrześniu. Zarząd powiatu upoważnił go natychmiast do podjęcia działań na rzecz przywrócenia funkcjonowania trzech zawieszonych oddziałów, ale już na nowych warunkach.

Rozmowy cały czas trwają i wykraczają poza teren powiatu sanockiego – podkreśla starosta Roman Konieczny. – Sytuacja jest jednak bardzo skomplikowana, bo podobne trudności dotyczą ościennych powiatów.

baby-1531060_960_720

Jest ordynator, ale czy są lekarze?

Starosta przyznaje oficjalnie, że dyr. Przybycień od września nie zasypywał gruszek w popiele i udało mu się znaleźć kandydata na stanowisko ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego. Jest to lekarz bardzo dobrze znany w Sanoku, który od dłuższego czasu pracuje poza terenem naszego powiatu.

Osoba ordynatora nie gwarantuje jednak, że funkcjonowanie porodówki zostanie przywrócone. Teraz wszystko rozbija się o decyzję lekarzy, bo jest pytanie czy zechcą oni na nowo podjąć pracę w Sanoku? Można powiedzieć, że w tej sytuacji interes całej społeczności jest w rękach kilku osób.

Wniosek o wygaszenie oddziałów poszedł do wojewody

Równocześnie, z uwagi na wymogi prawa, dyrektor szpitala musiał złożyć do wojewody podkarpackiego, jak i Narodowego Funduszu Zdrowia wniosek dotyczący zamknięcia trzech oddziałów, choć opinia Rady Społecznej ZOZ w tej sprawie była negatywna. Podczas poniedziałkowego posiedzenia członkowie tego gremium opowiedzieli się przeciwko zamknięciu ginekologii, położnictwa i oddziału noworodkowego, choć głosowanie nie było jednomyślne.

Czy to oznacza definitywny koniec porodówki w Sanoku? Teoretycznie nie. Gdyby dyrektor szpitala dogadał się z lekarzami, wojewoda może odstąpić od wydania decyzji administracyjnej w tej sprawie. Starosta sanocki nie chce jednak wypowiadać się w tej kwestii.

Nie mogę dać żadnych gwarancji – podkreśla.

Bez wątpienia zamknięcie porodówki może być gwoździem do jego trumny, gdyż reaktywacja, nawet gdy znajdą się możliwości, może być bardzo ciężka.

O wiele prościej jest uratować, niż tworzyć od nowa – dodaje Roman Konieczny, wskazując na problemy np. z kontraktowaniem.

08-12-2016

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)