REKLAMA
REKLAMA

Załoga „podniebnej” karetki w akcji. Liczy się każda minuta (FOTO)

Pilot, ratownik medyczny oraz lekarz to podstawowy skład każdej załogi Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Pół żartem, pół serio sami twierdzą: – Nasza praca polega na oczekiwaniu.

A tak na prawdę na ratowaniu ludzkiego życia. Dość dodać, że praktycznie nie zdarzają się dni, w których nie biorą udziału w akcji. Bywa, że opuszczają bazę 5 – 6 razy dziennie. Mało czy dużo? Biorąc pod uwagę miejsca do których muszą dotrzeć (góry, lasy) oraz stan pacjentów (załoga często kierowana jest do najcięższych przypadków), można śmiało stwierdzić, że to zadanie wręcz niewykonalne dla zwykłych śmiertelników. Sanocką załogę HEMS odwiedziliśmy podczas jednego z dyżurów.

– Nasza praca polega przed wszytkom na oczekiwaniu. Przychodzimy do pracy wcześniej, aby śmigłowiec oraz sprzęt medyczny przygotować do dyżuru – mówi Przemysław Barczentewicz, ratownik medyczny w załodze HEMS Sanok.

– Dzień pilota zaczyna się zazwyczaj około godz. 6.15. Te 45 minut potrzebuję, aby zrobić przegląd śmigłowca, sprawdzić stan łopat, poziom paliwa. Nasz dyżur trwa 14 godzin. O godzinie 7 rano uruchamiamy gotowość do dyżuru i tak do godziny 20 – dodaje Grzegorz Ziomek, pilot HEMS.

Stefan Zubel

– Od czerwca zostały ujednolicone godziny dyżurów sanockiej bazie HEMS. Dawniej pełniliśmy służbę od świtu do zmierzchu. Obecnie dyżurujemy w stałych godzinach od 7 do 20 – uzupełnia Stefan Zubel, kierownik Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w Sanoku.

Michał Kwaśny

– Praca w załodze HEMS to z pewnością wyzwanie. Tym bardziej, że jesteśmy zazwyczaj kierowani do wypadków najcięższych. Od studiów chciałem pracować w takim zespole, stąd też po części wynika moja specjalizacja, którą wybrałem, czyli anestezjologia i intensywna terapia. Moja praca ściśle medyczna, nie odbiega jednak znacząco od pracy lekarza karetki naziemnej – zaznacza Michał Kwaśny, lekarz w ekipie HEMS Sanok.

Lato to okres wytężonej pracy

Co zrozumiałe, zdecydowanie więcej pracy jest w okresie letnim. Choćby w związku z sezonem turystycznym i zwiększoną liczbą osób wędrujących po górach. Praktycznie w tym czasie nie zdarzają się dni, aby helikopter pozostawał w bazie.

Przemysław Barczentewicz

– Standardowo do trzech minut, od przyjęcia zgłoszenia przez dyspozytora, musimy znaleźć się w powietrzu – mówi Przemysław Barczentewicz, który odpowiada m.in. za przyjęcie zgłoszenia.

Gdy cała załoga jest już w powietrzu, ratownik przekazuje bardziej szczegółowe informacje na temat samego zdarzenia pilotowi oraz lekarzowi. Paradoksalnie praca ratownika w załodze HEMS nie opiera się w głównej mierze na zadaniach medycznych, a bardziej logistycznych. Chodzi tu przede wszystkim o pomoc pilotowi w obsłudze urządzeń do nawigacji, wspomnianym już przyjęciu zgłoszenia czy pomocy przy lądowaniu.

– Gdy maszyna zostaje unieruchomiona, dopiero wtedy ratownik pomaga lekarzowi w czynnościach stricte medycznych – dodaje ratownik.

Ważny element w każdym zespole stanowi standaryzacja zadań. Dokument, na pamięć znają zarówno ratownik, pilot, jak i lekarz. Jest to o tyle ważne,  że w przypadku ratowania ludzkiego życia, liczy się każda minuta.

– Można powiedzieć w cudzysłowie, że ta standaryzacja umożliwia nam prowadzenie rozmowy w jednym języku. Pozwala to skrócić czas realizacji misji, a tym samym bezpośrednio pomocy poszkodowanemu – zauważa Barczentewicz.

Załoga jest jednym organizmem

Rola pilota w zespole polega przede wszystkim na sterowaniu maszyną i sprawdzaniu jej stanu technicznego. Szczególnie ważny element lotu, stanowi lądowanie. Teren lesisty, górski czy choćby linie napięcia stanowią niemałe przeszkody i wymagają od pilota wyjątkowego skupienia.

Grzegorz Ziomek

Do najtrudniejszych lądowań dochodzi, gdy na przykład na stromym zboczu, możemy oprzeć się jedynie jedną płozą, aby desantować ratownika oraz lekarza – mówi Grzegorz Ziomek.

Każde bezpieczne lądowanie jest efektem współpracy całej załogi.

– Zarówno ratownik, jak i siedzący z tyłu śmigłowca lekarz, pozwalają mi stworzyć wirtualną mapę terenu. To często dzięki ich uwagom, udaje się bezpiecznie posadzić maszynę – dodaje pilot.

Do zadań pilota należy ponadto, wykonywanie przeglądu łopat śmigła. To szczególnie ważne, w przypadku terenów lesistych i górzystych, gdy są one bardziej narażone na uszkodzenia mechaniczne, w przypadku kontaktu z gałęziami czy kamykami.

Jeżeli wszystkie czynności należące do pilota zostają wykonane, a lekarz i ratownik przekazują pacjenta, można zając się np. porządkowaniem urządzeń medycznych wykorzystanych podczas akcji ratunkowej.

– Faktycznie te zadania nie należą do obowiązków pilota. Uważam jednak, że każdy powinien aktywnie uczestniczyć w akcji. Powinniśmy bowiem maksymalnie wykorzystywać wszystkie nasze zasoby. Jesteśmy przecież jednym zespołem, czyli jednym organizmem – podkreśla Grzegorz Ziomek.

Tylko pogoda może ich uziemić

Oczywiście awaria śmigłowca, czy mniejsze problemy techniczne mogą zatrzymują maszynę na ziemi. Głownie jest to jednak pogoda. Zdarza się, że załoga stratuje przy pogodzie sprzyjającej lotom. Po 30-40 kilometrach okazuje się jednak, że warunki nie są już tak korzystne.

– W takich przypadkach musi zawsze zwyciężyć zdrowy rozsądek. Martwy ratownik, to żaden ratownik – kończy pilot HEMS.

Wspólnie z załogą uczestniczyliśmy w akcji transportowania mężczyzny z udarem, z Polańczyka do sanockiego szpitala. Widoki, szczególnie na osobie, która pierwszy raz wzbiła się w powietrze, robią ogromne wrażenie. Są one jednak tylko dodatkiem do ciężkiej i niebezpiecznej pracy, każdego członka zespołu Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Już niebawem na naszym portalu ukaże się materiał, w którym zaprezentujemy kulisy pracy zespołu z „podniebnej karetki”.

Mateusz Pniewski


ZOBACZ RÓWNIEŻ:

Sanok, Lesko, Polańczyk z lotu ptaka. Zobacz zdjęcia z helikoptera (FOTO)

20-07-2018

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)