SANOK / PODKARPACIE. Pani Mariola ma 44 lata. Zdiagnozowano u niej raka jajnika, z którym sobie poradziła. Niestety po 6 latach choroba wróciła. Pojawiły się przerzuty na wątrobie. Dziś sanoczanka przechodzi toksyczną chemioterapię, którą bardzo źle znosi. Ma jednak ogromne chęci do walki o życie. Mimo wielu przeciwności losu, codziennie pokonuje kolejne przeszkody. Rozwiązaniem problemów ze zdrowiem może okazać się mniej inwazyjna immunoterapia. Jest ona jednak bardzo kosztowna. Pomóżmy Pani Marioli!
Oto jak opisuje swoją historię Mariola z Sanoka:
Witam,
Mam na imię Mariola, mam 44 lata. W 2012 roku wykryto u mnie raka jajnika w początkowej fazie rozwoju. Musiałam przejść operację bezwzględnego usunięcia narządów rodnych i chemioterapię. W tym najtrudniejszym okresie wspierali mnie rodzice, mąż jak się później dowiedziałam miał już kochankę, więc nie przejął się wcale moją chorobą. Traktował mnie jak margines społeczny. W tym czasie rozpadło się więc i moje małżeństwo. Zmuszona zostałam do wyprowadzki z mieszkania mojego męża i wynajęcia nowego lokum. Cały ten koszmarny ciąg zdarzeń spowodował, że zachorowałam na ciężką depresję, lecząc się w szpitalu na oddziale psychiatrycznym. Również i w tym okresie opiekowała się mną mama, wspierali najbliżsi.
Po długotrwałym zażywaniu depresantów sytuacja się poprawiła na tyle, że byłam zdolna wrócić do pracy. Jako nauczycielka musiałam pracować na półtora etatu, brać wszystkie możliwe nadgodziny, by utrzymać wynajęte lokum, siebie i syna. Te nieustanne stresy, związane z przebytymi chorobami, a także z rozprawami sądowymi o rozwód i opiekę nad synem, być może zaważyły na tym, że choroba nowotworowa po 6 latach, niepostrzeżenie wróciła, przerzutami na wątrobę.
Gdy dowiedziałam się, że tym razem rak jest już w zaawansowanym stadium, bardzo się załamałam i choroba depresyjna też powróciła. Podczas chemioterapii musiałam walczyć o zdrową psychikę, by mieć siłę fizyczną przeciwstawić się tak okrutnej chorobie, brać leki depresyjne. Zmuszona zostałam do rocznego urlopu na poratowanie zdrowia, rezygnacji z wynajmowanego lokum i powrót do domu rodzinnego i najbliższych, bez których tak naprawdę nie dałabym rady trwać. Obecnie zmuszona jestem do długotrwałego stosowania toksycznej chemioterapii, którą bardzo źle znoszę. Przez bardzo długi czas po niej wymiotuję, mam silne nudności, prawie nic nie jem, jestem mocno osłabiona, o własnych siłach nie mogę normalnie żyć.
Pragnę walczyć o każdy dzień swojego życia, bo bardzo mi na nim zależy, pomimo tylu życiowych przeszkód. Tylko nie wiem na ile wystarczy mi sił. Jedyną moją szansą na przetrwanie, jest mniej toksyczna immunoterapia, na którą mnie nie stać. Pomimo tak wyboistej drogi życiowej, zawsze miałam serce otwarte i uczciwe dla każdego człowieka. Dziś jednak stoję na największym życiowym zakręcie. Czy go pokonam? Nie wiem, ale za wszelką nadzieję, jaką mnie obdarujecie, z głębi duszy i serca, pięknie dziękuję.
Na bieżąco będę was informować o mojej sytuacji, pozdrawiam.
źródło: Red., zrzutka.pl
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz