REKLAMA
REKLAMA

PIELĘGNIARKI: Zostałyśmy postawione pod ścianą. DYREKTOR: Nie wiem dlaczego personel panikuje

SANOK/PODKARPACIE. Pielęgniarki pracujące na tymczasowym oddziale covidowym w sanockim szpitalu alarmują, że jest zupełnie nieprzygotowany do przyjmowania chorych. Według nich dyrekcja szpitala nic nie robi, by zmienić ten fatalny stan rzeczy. Dyrektor odpiera skargi i zarzuca pielęgniarkom mijanie się z prawdą.

Dorota Mękarska

Zgodnie z decyzją wojewody podkarpackiego ma zwiększyć się liczba covidowych łóżek w województwie. W Sanoku na oddział covidowy przekształcono kardiologię, choć mamy też oddział zakaźny. Jednak ta operacja odbywa się przy krytyce ze strony pielęgniarek, które podważają ten pomysł, jak również jego wykonanie.

Dlaczego akurat kardiologia?

Oddział kardiologiczny w Szpitalu Specjalistycznym w Sanoku miał swoją renomę. Tworzył go zasłużony lekarz, były ordynator tego oddziału Stanisław Kułakowski.

– Niszczy się oddział, który budowany był w Sanoku przez kilkadziesiąt lat! – alarmują pielęgniarki, które nie zgadzają się z decyzją dyrektora.

Siostry napisały pismo do dyrekcji szpitala, ale jak twierdzą nie otrzymały żadnej odpowiedzi, gdyż pismo nie było podpisane. Nasze rozmówczynie twierdzą natomiast, że wszystkie siostry, a jest ich 12 na dwunastogodzinnych dyżurach i 2 na ośmiogodzinnych, są tego samego zdania.

Grafika poglądowa / archiwum redakcji

Siostry zdziesiątkowane przez wirusa

Jednak tak ma to wyglądać tylko na papierze, gdyż pielęgniarki zostały przetrzebione przez koronawirusa. Do pracy zdolnych jest 6, może 7 sióstr z kardiologii.

– Postawiono nas przed faktem dokonanym. Nie mamy tylu pielęgniarek, by dyżury były obstawione – alarmują nasze rozmówczynie.

Na dyżurach, zarówno dziennych, jak i nocnych są tylko 2 pielęgniarki, choć siostry wnioskował, aby dyżury pełniły cztery osoby.

– Mamy pacjentów w ciężkich stanach. Wczoraj było 8 chorych, ale dzisiaj już 11, w tym jeden pod respiratorem. Z każdą chwilą chorych przybywa. Trudno też wytrzymać tyle godzin w kombinezonie. Niech dyrektor, czy naczelna pielęgniarka ubiorą kombinezony i przekonają się, jak to jest pracować długo w takim ubraniu. Dyrekcja nic nie robi, by przesunąć pielęgniarki z innych oddziałów. Dzisiaj rano, jedna pielęgniarka, gdy dowiedziała się, że ma być sama, powiedziała, że nie przejmie dyżuru. Sytuacja jest naprawdę bardzo zła.

Siostry podkreślają, że nie boją się ciężkiej pracy, gdyż są do niej przyzwyczajone. Na oddział kardiologiczny nie trafiają pacjenci z lekkimi schorzeniami. Są to chorzy, którym należy poświęcić wiele uwagi i trudu.

Codziennie inna decyzja

Tworzenie oddziału przebiega, według pielęgniarek, w sposób daleki od zaplanowanego. Panuje zupełny chaos, a decyzje zmieniają się codziennie.

– Najpierw było mówione, że na oddział covidowy zostanie przystosowanych tylko 14 łóżek na kardiologii, a pododdział intensywnej terapii będzie czysty, następnego dnia usłyszałyśmy, że to „erka”, na której jest 13 łóżek będzie zaadaptowana – relacjonują pielęgniarki. – W piątek natomiast zapadła decyzja, że cała kardiologia zostanie przeznaczone na oddział tymczasowy.

Pielęgniarki wypominają dyrekcji, że kiedy był czas, to nie podjęto działań, które by dzisiaj procentowały.
– Całe wakacje przespali. Nie było nic robione. Dopiero w piątek na szybko zaczęły się przygotowywania – relacjonują siostry. –Pielęgniarki musiały wszystko same nosić, bo nie było nikogo do pomocy.

Wśród zarzutów są też zastrzeżenia co do jakości śluz.

Nie zostawimy chorych w namiotach!

Zwróciliśmy się do Grzegorza Panka, dyrektora SP ZOZ w Sanoku, by odpowiedział na powyższe skargi.

– Nie wiem dlaczego wykwalifikowany personel medyczny panikuje w obliczu pandemii. Faktem jest, iż oddział kardiologiczny został przeznaczony do leczenia pacjentów z Covid-19, co nastąpiło na podstawie decyzji wojewody podkarpackiego z dnia 14 października. Jako szpital musimy ratować ludzi, zwłaszcza teraz w obliczu pandemii, przecież nie zostawimy wszystkich chorych na covida przed budynkiem szpitala w namiotach – odpowiada dyr. Grzegorz Panek.

– W szpitalu nie ma i nie było żadnego chaosu. Szybkość działania to nie chaos. Wszystko zostało przygotowane w uzgodnieniu z personelem. Decyzja zapadła w środę. Mieliśmy więc tylko dwa dni, by przystosować oddział. O mijaniu się z prawdą świadczy także informacja o liczbie zatrudnionego personelu pielęgniarskiego na przedmiotowym oddziale. W rzeczywistości SPZOZ zatrudnia 3 razy tyle, czyli 40 pielęgniarek, przy czym części rzeczywiście nie ma w pracy z różnych powodów. Co do jakości śluz. Zrobiliśmy je z materiału, którym w tej chwili dysponowaliśmy, co nie oznacza, że nie zmienimy je na aluminiowe. Personel jest bezpieczny, gdyż jest w pełni zabezpieczony w środki ochrony indywidualnej Na oddziale zakaźnym funkcjonuje tak od 7 miesięcy i nikt nie robi z tego powodu paniki.

19-10-2020

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)