Uczcili ofiary UPA w Zatwarnicy (FOTO)
W 77. rocznicę Rzezi Wołyńskiej dokonanej przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej, w bieszczadzkiej Zatwarnicy odsłonięto obelisk z tablicą upamiętniającą Polaków zamordowanych przez UPA. Do dziś nie wiadomo, gdzie jest zbiorowa mogiła 46 ofiar mordu na Polakach z tej wsi. Do niedawna w tym miejscu znajdował się obelisk poświęcony wyłącznie sześciu milicjantom poległym w walkach z UPA.
W skromnej uroczystości wzięli udział przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej, mieszkańcy wsi i miejscowi leśnicy.
– Odsłaniamy nowe oblicze tego pomnika mieszkańców i obrońców, którzy zginęli z rąk ukraińskich nacjonalistów – mówił Dariusz Iwaneczko, dyrektor rzeszowskiego oddziału IPN. – Pamięć o tych wydarzeniach powinna trwać i być przestrogą dla potomnych przed tego typu aktami nienawiści.
Krótką informację na temat tragicznych wydarzeń sprzed 77 lat przedstawił Piotr Szopa, historyk z rzeszowskiego IPN. Przywołał on wspomnienia Jadwigi Sklepkiewiczowej, pracownicy ówczesnego Nadleśnictwa Lutowiska, która po latach opowiedziała o tragediach będących udziałem Polaków w Bieszczadach w latach 40. XX w. Świadków tamtych tragedii z kolejnymi rocznicami ubywa, ale wśród uczestników spotkania była mieszkanka Zatwarnicy, Władysława Wojewódka – Natanek, która jako dziecko uniknęła śmierci z rąk UPA na Wołyniu. Jej rodzina ocalała dzięki temu, że zostali ostrzeżeni przez sąsiada Ukraińca.
– Niestety, wielu Polaków nie miało tyle szczęścia – zaznacza Marek Bajda, nadleśniczy z Lutowisk, współorganizator uroczystości. – Ginęli z rąk upowskich siepaczy, często sąsiadów i znajomych, a nasze lasy zapewne są dla wielu z nich miejscem wiecznego spoczynku. Dlatego zachowanie pamięci o pomordowanych rodakach jest naszą powinnością.
Dzień 11 lipca do data krwawej niedzieli na Wołyniu, kiedy oddziały UPA przeprowadziły skoordynowane i brutalne uderzenie na zamieszkane przez polską ludność wioski. W rocznicę tych wydarzeń obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Wołyniu.
W uroczystości uczestniczył poczet sztandarowy Nadleśnictwa Lutowiska i sygnaliści zespołu „Echo Karpat”.
Tekst i zdjęcia: Edward Marszałek
rzecznik prasowy RDLP w Krośnie
Fragment wspomnień Jadwigi Sklepkiewiczowej z książki „Czas leśnych tytanów”.
…… gdy zbliżał się front volksdeutcherzy z Zatwarnicy, Lutowisk i okolicy wyjeżdżali już 16.07.1944 r. Nadleśnictwo dostało nakaz ewakuacji do Jordanowa. Każdy urzędnik dostał taki nakaz. Zaczęło się pakowanie akt, teczek, wszystkich ważnych rzeczy, które trzeba było zabrać i specjalnym dużym wozem wyruszyliśmy do Czarnej. Tam miał dojechać Nadleśniczy swoimi końmi z dwoma leśnikami. W nocy ktoś ukradł mój bagaż ze wszystkim co miałam i dwie paczki z nadleśnictwa. Policja nic nie wykryła, a my musieliśmy jechać dalej. W Ustrzykach Dolnych inż. Zabul, Wyszyński, dwóch leśników i Biłas namyślali się co robić dalej. Trudno już było nam myśleć o Jordanowie. Każdy pojechał w swoja stronę. Inżynierowie pojechali w stronę Sanoka, bo dostali się jeszcze do pociągu, a nadleśniczy miał zawieźć akta do Krakowa. Co dalej nie wiem.
(…)
Po wyjeździe pracowników i ewakuacji Nadleśnictwa zaraz 18.07.1944 r. bandy UPA dokonały mordu na pozostałych Polakach. Zabili całą rodzinę Raszowskich, Kukurowskich, Góralewskich, Federeszczaków, Ziółkowską, Warchołów, Srogi i wszystkich, którzy zostali. Wiem to z relacji tych co spotkałam jeszcze w Ustrzykach zanim dotarłam do Wieliczki z leśniczym Jasińskim. On pozostał w Bochni.
Znałam Marszałków i Polańskich z Procisnego. Mieszkali tam przed wojną i też zginęli. Jeden syn Marszałków uratował się, bo był w Niemczech. Po wojnie jego spotkałam w Białej koło Chojnowa, jak również leśniczego Hankusa. Z Polany wiele ludzi jest w Białej i opowiadali co się tam działo, gdy nastąpiło zagrożenie przed bandami. Utworzyli partyzantkę. Tak samo ci robotnicy Polacy z Zatwarnicy uciekli w lasy. Zabili tam Stanisława Śliwę, jego rodzice znaleźli się potem w Chojnowie…
(…)
Docierały do nas później wieści z frontu, a przede wszystkim zaczęły się napady – zamordowano syna Warchoła Tadeusza i administratora majątku Randów, bo byli Polakami. W Krywce i Michniowcu rodzinę Samborskich. Pogrzeby były na nowym cmentarzu pod koniec czerwca 1944 r. w Lutowiskach.
Już wtedy, kto mógł ulatniał się z Lutowisk. Ksiądz z Łomnej nie przyjeżdżał, bo został zamordowany w klasztorze razem ze wszystkimi zakonnicami, a my żyliśmy w strachu…
Udostępnij ten artykuł znajomym:
UdostępnijNapisz komentarz przez Facebook
Tagi: historia, ofiary, Podkarpacie, UPA, Zatwarnica
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz