SANOK / PODKARPACIE. Próba włamania do pracowni złotniczej pod Arkadami w Sanoku przelała czarę goryczy jej właściciela. Michał Szul mówi portalowi Esanok.pl, co dzieje się w podcieniach tego reprezentacyjnego budynku. A można tam przeczytać nawet obsceniczne napisy dotyczące tzw. innej czynności seksualnej.
Do próby włamania doszło w zeszłym tygodniu. Na szczęście włamywacz, który posługiwał się łomem, nie zdołał sforsować ostatniego zamka. Michał Szul wezwał policję, która dokonała oględzin, zrobiła zdjęcia i pobrała odciski palców. Kłopot jednak pozostał.
Problem z tzw. arkadiuszami to historia z długą brodą. W ostatnich latach nastąpiła w tej ekipie zmiana pokoleniowa, bo trudy takiego życia dały o sobie znać. Obecnie nie jest to stała grupa. Wraz z nastaniem ciemności pojawiają się tu różni ludzie. W opinii właściciela pracowni złotniczej nowi bywalcy sprawiają więcej problemów, niż poprzednia ekipa.
Przyciągają ich tu ciemności. Pod arkadami są zawieszone trzy lampy, ale Michał Szul, nie pamięta, by którakolwiek świeciła. Można też spocząć na parapetach. Rano właściciel pracowni zastaje leżące w podcieniach butelki, a chodnik i ściany śmierdzą moczem.
– Czasami pracuję do późna. Boję się stąd wychodzić – dodaje Michał Szul.
Oprócz ordynarnych haseł kierowanych zwyczajowo do policji, pod arkadami pojawiły się napisy naprawdę obsceniczne. Wulgarne oferty opatrzone są numerem telefonu.
– To jest centrum miasta. Jego wizytówka. Przychodzą tu turyści, którzy czytają, co po ścianach jest popisane. To wstyd, by miasto tak wyglądało – dodaje właściciel pracowni złotniczej.
Jubiler wymienił już zniszczone przez włamywacza elementy, czyli zamki i klamki. Ma jednak nadzieję, że władze miasta wprowadzą porządek w tym miejscu. Jego zdaniem powinny zacząć od zamontowania kamery, dzięki której będzie można monitorować ten rejon.
drm
grafika poglądowa
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz