REKLAMA
REKLAMA

FELIETON: Lepiej nie mrozić szampana, by nie wywoływać chichotu diabła

Rozporządzenie Rady Ministrów, zgodnie z którym nie dojdzie za pierwszym podejściem do rozszerzenia granic administracyjnych miasta Sanoka, to beczka miodu z łyżką dziegciu, albo beczka dziegciu z łyżką miodu, w zależności od interpretacji. Zarówno mieszkańcy sołectw Bykowce, Trepcza i Zabłotce, jak i mieszkańcy Sanoka mają się z czego cieszyć i smucić, choć każda ze stron z różnych powodów.

Faktem bezspornym jest, że na podstawie pierwszej procedury, podjętej w marcu br. roku uchwałą Rady Miasta Sanoka, nie dojdzie do przyłączenia trzech sołectw do Sanoka. Nie ma już nad czym deliberować, gdyż „koń jaki jest każdy widzi”. W rozporządzeniu Rady Ministrów z 30 lipca 2020 roku nie ma zapisanej pozytywnej decyzji, co nie znaczy, że w przyszłości do poszerzenia granic miasta nie może dojść.

Zmiana granic administracyjnych Sanoka to bez wątpienia sztandarowy projekt obecnych władz miasta. Ma on dwa cele: zmianę cywilizacyjną i doraźną
O ile trudno dyskutować z pierwszym celem, gdyż w perspektywie czasu jest on konieczny, o tyle zmiana doraźna, nastawiona na ratowanie budżetu Sanoka kosztem sąsiedniej gminy, budzi już wątpliwości.

Ten drugi cel ukryto za pięknie brzmiącym, ale pustym słowem „rozwój”, nie podając żadnych konkretów
Trudno jest oszacować, ile jest w tym działaniu jest chęci ratowania własnej skóry, a ile dążenia do zmian cywilizacyjnych, wpływających na całą społeczność miasta i pobliskich wsi. Pobrzmiewający w narracji władz miasta fałsz dał się jednak wyczuć i dlatego nawet mieszkańcy Sanoka, w dużej części mocno zdegustowani stylem realizacji projektu, nie poparli go gremialnie. Możliwe, że gdyby władze Sanoka miały konkretną ofertę, nie tylko dla trzech sołectw, ale przede wszystkim dla własnych obywateli, projekt, wypracowany w zgodzie z sąsiednimi gminami zyskałby powszechną aprobatę. Koniec końców, sanoczanie nie dali się nabrać na pustosłowie, bo marazm i brak pomysłu na miasto są widoczne gołym okiem.

Grafika poglądowa

Styl, który cechował władze miasta podczas realizacji tego projektu, uwidocznił się z całą mocą w Telewizji Polsat, która zrealizowała dla „Wydarzeń” materiał o proteście trzech wiosek przeciwko przyłączeniu do miasta Sanoka. Moim zdaniem Tomasz Matuszewski wypadł w materiale telewizyjnym, mówiąc oględnie, słabo, wypowiadając niezbyt mądre dewizy życiowe. Widać wyraźnie, że pozostawiony sam sobie Pan Burmistrz nie staje na wysokości zadania. Czyżby więc mądrość włodarza miasta wynikała tylko z suflowanych tekstów? Za mało jednak znam Tomasza Matuszewskiego i styl pracy w magistracie, by się na ten temat kategorycznie wypowiadać.

W zeszły piątek gmina Sanok obwieściła wygraną, gdyż rzeczywiście rozporządzenie Rady Ministrów z 30 lipca 2020 roku nie przewiduje rozszerzenia miasta Sanoka.

To może być jednak pyrrusowe zwycięstwo, gdyż, z całościowo opublikowanego rozporządzenia wynika, że w przypadku Sanoka: „Minister właściwy do spraw administracji publicznej, z uwagi na społeczne uwarunkowania oraz cele rozwojowe miasta, w szczególności w kontekście planowanych inwestycji o charakterze strategicznym dla subregionu, tj. koncepcji produkcji wodoru, podejmie działania z urzędu celem przygotowania w 2021 r. optymalnych rozwiązań dot. zmiany granic miasta Sanoka”. W takim kontekście zadowolenie z wygranej może być krótkotrwałe, choć lepiej nie wypowiadać się co do przyszłości, by jak mówi japońskie przysłowie, nie wywoływać chichotu diabła.

I to właśnie tej nadziei uczepił się Tomasz Matuszewski odnosząc się dopiero 2 sierpnia, do całej sprawy, cytując fragment rozporządzenia i zaznaczając, że
„Najwyraźniej procedura zmiany granic Sanoka jest wciąż w toku”.

Słowo „najwyraźniej” użyto tu nieszczęśliwie, gdyż może ono oznaczać, że burmistrz Sanoka nie orientuje się, jak w rzeczywistości sprawa wygląda.

Ma rację Tomasz Matuszewski, że sprawa jest wciąż otwarta. W dalszym ciągu jednak nie przesądzona
 Natomiast przesunięcie procesu rozszerzenia miasta w czasie, niesie za sobą natychmiastowe skutki dla miasta, a mówiąc ściśle dla budżetu na rok 2022. Jak wiadomo poziom zadłużenia Sanoka szacowany jest na 56%. Warto przy tym zauważyć, że gdyby wciąż obowiązywał 60% limit relacji kwoty długów do dochodów budżetowych, to Sanok byłby już o krok od zapaści, tym bardziej, że zadłużenie do końca roku ma jeszcze wzrosnąć. Obecnie obowiązuje indywidualny wskaźnik zadłużenia, co stawia nas w nieco lepszej sytuacji, ale tylko na krótko.

Dlatego też negatywna decyzja Rady Ministrów, dzięki której w projekcie budżetu nie będzie można ująć dochodów z trzech sołectw, stawia Sanok w bardzo trudnej sytuacji finansowej. W tych realiach reakcję typu „poczekajmy na rozwój wydarzeń” można uznać za robienie dobrej miny do złej gry.

Można powiedzieć, że na obecnym etapie nikt nie wygrał, co jest paradoksem. Pytanie jest, kto więcej z tej sytuacji wyniesie korzyści politycznych?
Informacja o wygranej gminy wiejskiej Sanok miała dużą siłę rażenia. Tak jest zresztą z każdą informacją, która pojawia się jako pierwsza. Władze miasta Sanoka próbują obecnie odwrócić ten trend, ale będzie im ciężko to uczynić, gdyż zbyt mocno budowano w tej sprawie propagandę sukcesu. W magistracie mrożono już bez mała szampana, a okazało się, że nastąpiła klapa. Oczywiście sprawa nie jest przesądzona i furtka do rozszerzenia Sanoka nadal jest otwarta, nie mniej jednak to pierwsze starcie, analizując bilans zysków i strat, władze miasta Sanoka przegrały. I to trzeba sobie jasno powiedzieć.

Dorota Mękarska

03-08-2021

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)