REKLAMA
REKLAMA

Sanocka Kolej Powiatowa. To nie może być eksperyment

POWIAT SANOCKI. Południowa część powiatu sanockiego jest całkowicie wykluczona kolejowo. Remedium na ten stan rzeczy może być Sanocka Kolej Powiatowa. Czy to nowatorskie przedsięwzięcie, którego autorem jest powiat sanocki i pasjonaci kolei, ma szansę się urzeczywistnić?

Dorota Mękarska

Pandemia wywróciła do góry nogami wszystkie gałęzie gospodarki, w tym transport.

Na zdjęciu Stanisław Chęć.

– Znaczna część przewoźników autobusowych polikwidowała kursy – zauważa Stanisław Chęć, starosta sanocki. – Nie wiadomo, czy po pandemii firmy przewozowe dadzą radę się odbudować, bo wiele z nich funkcjonowało na granicy przeżycia. Dlatego musimy zapełnić tę lukę połączeniami kolejowymi. Tylko to nie może być eksperyment za pół, czy milion złotych. Musimy uruchomić regularne, codzienne połączenia, które będą funkcjonować w dłuższej perspektywie czasowej. Tylko wtedy mieszkańcy zaczną z nich korzystać.

W Zagórzu (18 bm.) rozmawiano o przyszłości połączeń kolejowych w Bieszczadach. Organizatorami spotkania był starosta Chęć i burmistrz Zagórza Ernest Nowak. Władze wojewódzkie reprezentowane były przez marszałka Władysława Ortyla i wicemarszałka Piotra Pilcha. Uczestniczyli w nim samorządowcy z Sanoka, Zagórza, Leska, Komańczy i Ustrzyk Dolnych oraz posłowie: Piotr Uruski i Piotr Babinetz. Brali w nim udział także przedstawiciele instytucji kolejowych.

Nie miała baba kłopotu?

Podczas spotkania omawiano temat Sanockiej Kolei Powiatowej. Jak wiadomo zasadniczy problem z jej powołaniem do życia to pieniądze. Od początku dyskusji o utworzeniu SKP otwarcie stawiano sprawę, że bez wsparcia samorządu wojewódzkiego zamiarów nie da się wcielić w życie.

W ślad za tym do Komisji Gospodarki i Infrastruktury Sejmiku Województwa Podkarpackiego, Monika Brewczak, radna wojewódzka, złożyła wniosek „Wznowienie połączeń codziennych kolejowych na linii Sanok – Nowy Łupków”. Trudno już dzisiaj wyrokować jak zagłosuje Sejmik Wojewódzki, bo wniosek został pozytywnie przyjęty przez członków komisji, ale odrzuciła go Komisja Budżetowa i zarząd województwa.

Koszt zadania realizowanego od lipca do grudnia 2021 r. przy założeniu dwóch par pociągów na dobę to około 600 tys. zł, czyli za rok to 1,2 mln zł. Powiat Sanocki również zadeklarował możliwość wyasygnowania pieniędzy na ten cel. Pod koniec ub.r. Komisja Transportu Rady Powiatu Sanockiego jednogłośnie zaopiniowała pozytywnie wniosek radnego Jerzego Zuby w tej sprawie. Ma być to kwota 50 tys. zł.

Pieniądze to jednak nie jedyny problem. Organizowanie transportu kolejowego nie należy do zadań samorządu powiatowego, ale to nie znaczy, że powiat nie może tego zadania realizować. To wiąże się jednak z dodatkowymi obciążeniami i kosztami.

– Musimy być świadomi tego, jakie obowiązki i trudności wiążą się z tym zadaniem – dodaje starosta Chęć. – Organizowanie przewozów kolejowych to nie tylko ładne hasła. Nie wystarczy powiedzieć zróbmy! To pociąga za sobą określone koszty, związane chociażby z zatrudnieniem dodatkowych osób.

Linia skazana na zapomnienie

Szkopuł w tym, że samorząd wojewódzki nie za bardzo pali się do tego, by finansować to przedsięwzięcie. Portal rynek-kolejowy informował o niechętnym stosunku władz województwa do tej inicjatywy. Powodem ma być brak popytu na pociągi i konkurencja busów. Zdaniem władz wojewódzkich frekwencja na tej linii jest słaba.

O potrzebie uruchamiania połączeń kolejowych świadczy jednak sukces realizowanych przez SKPL kursów do Krakowa. Wynika z tego, że jak oferta jest dobra, to ludzie przepraszają się z koleją i z niej korzystają. Tak może być też w przypadku kolei powiatowej, gdyż ten transport ma szansę być szybszy i tańszy niż transport kołowy.

Władze wojewódzkie nie biorą pod uwagę, że w ciągu dwóch ostatnich dekad kolej w naszej części województwa była sukcesywnie zarzynana. Przez 4 lata, do 2015 roku trwała całkowita przerwa w ruchu kolejowym na linii 107. Potem ruszyły pociągi Jasło – Komańcza, wakacyjne przewozy, Bieszczadzki Żaczek, pociągi do Medzlaborzec. Nie były to jednak połączenia, które trwale wpisałyby się w bieszczadzki transport. Na dodatek mieszkańcy powiatu sanockiego mieli zastrzeżenia do rozkładu jazdy i zastępowanie pociągów autobusami.

Na zdjęciu Jerzy Zuba.

Jerzy Zuba, radny powiatowy, uważa jednak, że gdyby nie te szczątkowe inicjatywy kolejowe, to o linii 107 już dawno by nikt nie pamiętał.

– Każdy pociąg na tej linii skazanej na zapomnienie ożywia ją – podkreśla. – Za każdym ożywieniem szły nakłady finansowe. W tym czasie, Polskie Linie Kolejowe zainwestowały w tę linię około 3,5 mln zł.

Marszałek wypowiedział się ciepło

Być może to nastawienie władz wojewódzkich zmieni się po spotkaniu w Zagórzu, gdyż spotkanie zakończyło się deklaracją współpracy ze strony marszałka Władysława Ortyla oraz wicemarszałka Piotra Pilcha, którzy zapowiedzieli gotowość działań na rzecz połączeń kolejowych na liniach 107 i 108. O ostatecznych decyzjach, chociażby o tym kto ma być organizatorem transportu, jednak nie zadecydowano. Dotyczy to przewozów uruchamianych ewentualnie od 1 września br., gdyż w sprawie przewozów wakacyjnych władze wojewódzkie zgodziły się na dofinansowanie.

– Powstanie zespół roboczy, który to ustali. Mamy na to miesiąc – tłumaczy starosta Chęć.

Wybór organizatora musi nastąpić do końca lutego, gdyż ze względu na obowiązujące przepisy, 6 miesięcy przed uruchomieniem połączeń organizator musi ogłosić zamiar zawarcia umowy o świadczenie usług w zakresie publicznego transportu zbiorowego.

Na zdjęciu Igor Wójciak.

– Ostateczne decyzje nie zapadły. Marszałek zapowiedział, że nam zapłaci za wakacje, ale przewozy mamy sami zorganizować. Co do dalszych losów w kolei na południu województwa, to tylko ciepło się wypowiedział – zaznacza Igor Wójciak, radny powiatowy.

– To wsparcie zostało zadeklarowane, ale po naszej stronie jest kwestia dokumentacji. Musimy dokonać korekty planu transportowego i zrobić kosztorys. Ta dokumentacja umożliwi uzyskanie wsparcia finansowego od samorządu wojewódzkiego. Myślę, że jesteśmy w stanie uporać się z tym do lipca – podkreśla Jerzy Zuba.

Igor Wójciak jest ostrożnym optymistą co do wsparcia finansowego.

– Marszałek jest organizatorem całej sieci, więc dlaczego zmusza nas byśmy sami się z tym borykali? – pyta retorycznie.

Osoby zaangażowane w tworzenie Sanockiej Kolei Powiatowej mają świadomość, że ten projekt może stać się sukcesem, gdy zostaną spełnione następujące warunki: będzie to oferta stabilna, długotrwała i biorąca pod uwagę Sanok i Zagórz jako centralne ośrodki. Rozkład jazdy musi by dostosowany do potrzeb osób uczących i pracujących w tych miastach. Jak wiadomo w poprzednich rozkładach jazdy ten aspekt był na szarym końcu. Rozkład jazdy był konstruowany pod potrzeby Krosna czy Jasła.

Jak podkreśla starosta sanocki oferta musi być długofalowa, obowiązywać nie tylko w roku 2021 ale również 2022. Dopiero wtedy ma szanse być wzięta przez mieszkańców pod uwagę jako trwała oferta komunikacyjna.

Linia 107 ma być jak nowa

Zachodzi jednak pytanie, czy warto porywać się w tych warunkach na tworzenie Sanockiej Kolei Powiatowej? I to w sytuacji, gdy przed linią 107 jest wielka niewiadoma. Co prawda z jednej strony słychać, że za 8 mln zł jest opracowywana dokumentacja projektowa na rewitalizację linii kolejowej Nowy Zagórz-Łupków. Plany mają być gotowe w 2022 r., a sama rewitalizacja ma rozpocząć się 5 lat później. Tylko nadal nie wiadomo, kto ją sfinansuje i za jakie pieniądze.

– Jak wszystko zamkniemy, to nastąpią procesy nieodwracalne – przed czekaniem do tego czasu przestrzega Jerzy Zuba.

– Te wszystkie plany to mogą być mrzonki – uważa Igor Wójciak. – To nie jest projekt, ale całościowa koncepcja. W skład tego opracowania ma wejść studium wykonalności, czyli analiza, czy warto w linię inwestować. Jeśli zostanie wykazane, że nie warto w nią inwestować, to nic z tego nie będzie. Absolutnie nie jestem za tym, by linia kolejowa obecnie przestała funkcjonować, co z kolei udowodni, że nie ma potrzeby, by istniała.

Jak podkreśla Wójciak linia 107 nie jest szczególnie zaniedbana. Pociąg do Komańczy jedzie w czasie krótszym niż autobus.

– Nie ma żadnego problemu, by linia funkcjonowała – dodaje radny. – Trzeba tylko doprowadzić do tego, by pociągi jeździły w wakacje i po wakacjach, by trasa była wykorzystywana w ruchu transgranicznym. Pociągi mogą jeździć nie tylko do Medzilaborzec, ale także do Humennego i Koszyc, a stamtąd można łapać połączenie z całym światem.

Grafika poglądowa

28-01-2021

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)