REKLAMA
REKLAMA

Trwa walka z czasem! Kasia ma dla Kogo żyć!

Bez leczenia nie mam żadnych szans. Katarzyna Makowska leczy czerniaka błon śluzowych. Są przerzuty. Leczenie onkologiczne nie jest refundowane. – Mój stan zdrowia z dnia na dzień się pogarsza. Guzy rosną bardzo szybko i coraz mocniej utrudniają funkcjonowanie. Codzienne krwawienia z nosa stały się powszedniością.

– Na moich zdjęciach nie zobaczysz głowy pozbawionej włosów przez chemioterapię, bo żadna chemia nie działa na czerniaka. Nie zobaczysz blizny po amputacji piersi, ale ja za każdym razem płaczę, gdy je widzę. Piersi które przez dwa lata karmiły moje dziecko, teraz są monstrualnie zdeformowane przez wypychające je guzy. Nie zobaczysz też bólu jaki odczuwam z każdym oddechem, bo to czerniak od środka zjada moje kości, żebra. Chcę, żebyś we mnie zobaczył człowieka takiego jak Ty, który che ŻYĆ – pisze 35-letnia kobieta.

Kasia musi w ciągu kilku dni podjąć leczenie. – Chcę na wiosnę posadzić z córką kwiatki na balkonie, pójść na wywiadówkę do przedszkola… tak niewiele a dla mnie to bardzo dużo.


OPIS ZBIÓRKI

Dzień matki w 2021 był jednym z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Dostałam pierwszą laurkę od mojej córeczki, a później poszłyśmy na lody i plac zabaw – totalne szczęście i beztroska. Dzień później usłyszałam diagnozę – czerniak złośliwy błon śluzowych, bardzo rzadki i bardzo agresywny nowotwór, który stanowi zaledwie 2-3% wszystkich zachorowań na czerniaka…

Nie było ani chwili do stracenia, przeszłam operację i 4 tygodnie uzupełniającej radioterapii. Nasz względny spokój trwał tylko do marca tego roku, by w kolejnym badaniu kontrolnym usłyszeć o wznowie. Tym razem jednak nowotwór zdążył dać przerzuty, zatem operacja nie wchodziła w rachubę. Rozpoczęłam leczenie systemowe immunoterapią, niestety po dwóch wlewach rozwinęła się u mnie silna toksyczność. Leczenie przerwano, a ja przez kolejne miesiące leczyłam jego skutki uboczne.

W tym czasie nowotwór zajmował kolejne organy – piersi, tkankę podskórną, otrzewną. Z początkiem września z wielką nadzieją przystąpiłam do badania klinicznego. Niestety po pierwszej kontroli można już jednoznacznie stwierdzić, że leczenie nie działa. Guzy rosną średnio centymetr na miesiąc i wciąż pojawiają się nowe, nawet w kościach. Na ten moment już nawet nie da się ich policzyć, a diagności określają je jako „liczne”.

Zostałam przebadana na obecność ponad 300 znanych mutacji genetycznych, niestety żadna z nich nie występuje w moim guzie, co pozbawia mnie kolejnych opcji leczenia. Możliwości leczenia w Polsce skończyły się. Pozostaje jedynie chemioterapia, która na czerniaka nie działa i ma jedynie charakter leczenia paliatywnego.

Jedyną nadzieją dla mnie jest terapia TIL (Tumor-infiltrating lymphocytes), która polega na pobraniu guza, odseparowaniu z niego limfocytów T, a następnie sztuczne ich namnożenie i podanie do organizmu. Jest to stosunkowo nowa, ale i bardzo obiecująca, bo indywidualnie dopasowana metoda leczenia nowotworów. Jednym z pionierów tej metody jest szpital w Izraelu, który leczenie wycenił na koszt, który jest zupełnie poza naszym zasięgiem. 

Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Każda wpłata, każda złotówka jest dla mnie na wagę życia! Nowotwór jest bardzo agresywny i nie mam chwili do stracenia. Przez ostatnie 17 miesięcy miałam 11 tomografii komputerowych z kontrastem, 3 rezonanse magnetyczne, 4 tygodnie radioterapii, 5 biopsji, operację twarzoczaszki, a liczby pobrań krwi i założonych wenflonów nie jestem w stanie zliczyć. Ale jestem w stanie przejść o wiele więcej, by żyć!

Proszę, pomóż mi!

Kasia

*Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

01-12-2022

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)