Ryś spaceruje przy drodze. Zobacz wyjątkowe zdjęcia (ZDJĘCIA)
LESKO / PODKARPACIE. W miniony weekend media społecznościowe obiegła informacja o spotkaniu z rysiem w bardzo bliskiej odległości od zabudowań. Tuż przed wjazdem do Leska samica z młodym rysiem została złapana na fotografii. Sprawdzamy, czy takie zjawisko jest częstym oraz czy takie spotkanie należy do rzadkości.
Jak zauważa Edward Marszałek rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, rysie, to drapieżniki prowadzące skryty tryb życia, a zobaczenie go w terenie to ewenement. W Bieszczadach żyje od 100-200 osobników. Ryś jest gatunkiem terytorialnym, do życia potrzebuje sporych obszarów, wprost przeciwnie do kotów, które mogą żyć w obrębie jednej zagrody. Ryś żywi się sarnami, ptakami oraz ssakami dostępnymi z ziemi.
– Bywa, że ryś przekracza nasze szlaki komunikacyjne – mówi Edward Marszałek. – Jest to sytuacja szczególnie niebezpieczna. To jest zwierzę, jeśli nie ma na jego trasie dogodnych przejść dla zwierząt, konieczne jest, abyśmy my – kierujący zwracali na nie szczególną uwagę.
Rysie przemieszczają się głównie porą wieczorową, nocną. Jeśli zdarzy się zobaczyć rysia, to właśnie nocą.
– Dlatego ważne jest zachowanie szczególnej czujności, zwłaszcza na drogach wiodących przez kompleksy leśne. W naszych okolicach może się zdarzyć spotkanie nie tylko z rysiem, ale także z niedźwiedziem lub żubrem, bardzo niebezpieczne również dla ludzi – wylicza Edward Marszałek. – Żyjemy w takim terenie, że wieczorami i o świcie trzeba uważać na migrujące zwierzęta.
Przedstawiamy Państwu udostępnioną z uprzejmości Edwarda Marszałka, rzecznika RdLP w Krośnie, fragmenty książki ,,Las pełen zwierza”, w którym opowiada o życiu rysia w Bieszczadach w różnych dziejach Polski:
Ryś – tygrys karpackich ostępów
W wojnie i pokoju odgrywała skóra rysia ważną rolę; pod tą sukienką biegli nasi rycerze w krwawy wieków taniec, a miękkie, niby pyłkiem srebrzystym owiane futerko okrywało w fantastyczny sposób bohaterów i strasznym był swą postacią Sarmata, strasznym wojownikiem myśliwy, niosący swe trofea na Marsowe pole – pisał Władysław Spausta w wydanej w 1896 roku książce „Na tropach”. Rzeczywiście skóra z rysia w husarskim stroju wybiła się na symbol w naszej kulturze narodowej. Jeśli wierzyć dziejopisowi, że „okrywały one niegdyś połtorasta tysięcy wojowników zawsze do boju gotowych”, należy przypuszczać, że niewielka ich część pochodziła z polskich kniei, gdyż te nigdy nie obfitowały w nadmiar tego drapieżcy.
Zapiski historyczne dotyczące rysia (Lynx lynx) nie są zbyt liczne, ale z uwagi na swe cenne futro wspominany jest głównie jako obiekt łowów. Skóra z rysia zawsze miała swą wysoką cenę, przykładowo w Rosji w 1627 roku jedna warta była sześciu wilczych i ośmiu kunich a w 1781 za jedną rysią trzeba było zapłacić kilkoma niedźwiedzimi. W dawnej Polsce z kolei za rysiurę płacono około 200 złotych, co stanowiło równowartość 65 tłustych owiec lub 10 wołów!
Można również znaleźć historyczne wzmianki o łowach na tego zwierza w górach. O upolowaniu 2 rysi w lasach Czulni koło Leska przez hr. Ksawerego Krasickiego wspomina Wincenty Pol w „Wieczorach kalenickich” w roku 1835. Pisze, jak to po ubiciu zwierza „…. uwiązano go do drzewa za nogi, a do łba wiązano tak ciężkie kamienie, że się cały wyciągnął jak struna i wówczas dopiero wystąpiły na skórze ozdobne ciemne cętki jeszcze widoczniej”. Pol zaznacza też, że „…polowanie na rysia jest niebezpieczne, bo psuje bardzo psiarnię, a przyparty ostro ryś rzuca się nawet na ludzi…”.
Ciekawą wzmiankę o stanie zwierzyny znajdujemy w zapiskach Ignacego Sołdraczyńskiego, właściciela majątku w Jabłonkach k. Baligrodu, który w 1866 roku zanotował: „Co do dzików, tych teraz bywa więcej, ale koczują ciągle. Sarna w górach dość rarytna, zajęcy nadto nie widzimy, borsuk rzadki, lisów w górach niewiele. Co kilka lat przydarzy się komuś rysia dostrzec. W roku podobno 1854 zastrzelono jednego w państwie ciśniańskim”. Zwróćmy uwagę, że o jeleniu, dzisiejszej dumie karpackich lasów, w ogóle te zapiski nie wspominają. Również i nasz drapieżnik był wówczas skrajnie rzadko widywany w tych górach.
Dawniej polowano na rysia z psami, które zaganiając kota na drzewo, dawały łowcy możliwość oddania strzału. Jako ciekawostkę warto nadmienić, że ryś niechętnie uciekał na drzewo, a osaczony przez psy, kładł się na grzbiecie i w tej pozycji walczył.
W 1865 roku władze Galicji wypłaciły nagrody za zabicie zaledwie 9 rysiów, choć w latach poprzednich strzelano ich od 16-39. Wkrótce stały się one bardzo rzadkie i każdy przypadek spotkania z tym zwierzem bywał odnotowywany. Przykładowo w grudniu 1894 roku, pod zakładem zdrojowym w Rymanowie, hrabia Jan Potocki ubił nadzwyczajnych rozmiarów kocura, który później stał się ozdobą słynnego Muzeum Dzieduszyckich we Lwowie.
O niuansach polowania na rysia wspomina też Wincenty Pol w „Roku myśliwca”: „Z trudem wytropisz w gęstym lesie rysia, który po dziuplach starodrzewia lega, od drzewa do drzewa skacze i na krótko tylko spuszczając się na ziemię, nie ciągnie tropu, lecz znaczy go miejscowo…”
Z 1911 roku pochodzi opis polowania na rysia w lasach Łopiennika k. Cisnej. Profesor Wiktor Schramm wspomina, jak to „stary wyga leśny” wyprowadził go w nocy przez zwaliska zmurszałych pni, idąc po tropach uchodzącego tuż przed nimi rysia. Zwierzę klucząc uniknęło kuli. „Rysia nie dostaliśmy, nawet go nie widzieliśmy, jakkolwiek był gdzieś tu przed nami w tej groźnej nocą i głuchej puszczy. Gdy nad ranem gończe ogary poszły śladami młodego rysia, ten, klucząc tu i tam ( a psy były zajadłe), jakoś się wydarł z objęć lasu na przysiółek i wystraszony schował się w pustej chałupie pod łóżko. Baba go kociubą zatłukła”.
Najwięcej rysi strzelano niegdyś w Skandynawii. Źródła podają, że w latach 1827-1905 w samej Szwecji ubito ich 6610. Nic dziwnego, że wkrótce zaczęły one być niezwykle rzadkie w Europie zachodniej, a w Niemczech wyginęły w 1846 roku. Z kolei ostatniego rysia w Austrii skutecznie obserwowano przez muszkę i szczerbinkę w roku 1872. Z czasem wyginął on w kolejnych krajach: Szwajcarii (1894), Francji, Włoszech i na Węgrzech (1915), w Bułgarii (1935). Tymczasem w Rumunii już w 1933 roku wprowadzono jego ochronę całkowitą, dzięki czemu populacja karpacka utrzymała się na poziomie tysiąca sztuk.
Po naszej stronie Karpat polowano nań, choć już w sposób bardziej cywilizowany. Od 1927 roku ryś znalazł się na liście zwierząt łownych, a od 1931 korzystał z okresu ochronnego. Po wojnie liczebność rysia zmalała tak bardzo, że w 1944 roku został wzięty pod ochronę. Obowiązywała ona do 1952 roku, kiedy to trafił na listę zwierząt łownych z okresem ochronnym od 1 kwietnia do 31 października. Zarówno polowania, jak i nieprzemyślane badania naukowe z obrożami telemetrycznymi sprawiły, że niemal wyginął on w północnej Polsce. W 1994 roku wprowadzono czasowy zakaz polowań na rysie w obrębie Puszczy Białowieskiej, zaś w 1995 roku wpisano je na listę zwierząt chronionych. – Stare ryciny
Obecnie znajduje się pod całkowitą ochroną. W dzisiejszych czasach tylko pomoc człowieka i ochrona terytorium bytowania pozwala mu przetrwać.
Ten największy kot ma swe ważne miejsce w kulturze. Już w 1500 roku zanotowano jego polską nazwę jako rysiec, zaś na Litwie nazywany był luszis, w dawnych Prusach lujsis, w Niemczech Luchs a w Grecji lynks, od czego i łacińska nazwa pochodzi.
Ryś symbolizował waleczność i odwagę, stąd pewnie polscy husarze oprócz skór lamparcich, nosili również rysie, narzucane na zbroje. Na głowy zaś nakładali ciepłe rysie kołpaki. Jak pisze Jakub Haur, autor wydanego w Krakowie w 1675 roku dzieła „Oekonomika ziemiańska generalna” „…ryś względem futra drugi jest po sobolu w swoim szacunku.”
Nic też dziwnego, że i sienkiewiczowski Kmicic chodził w rysim kołpaczku, a jego kompania często konno, ale „rysią” się przemieszczała.
Z dawnej literatury warto przytoczyć tu dwuwiersz z „Figlików” Mikołaja Reja:
Rysiom, zdbom (żbikom) i wiewiórkom, to tym nic nie będzie.
Bowiem ci po szczelinie skaczą sobie wszędzie.
Znalazł ten zwierz swe miejsce w kilku przysłowiach polskich:
Widzi jak ryś.
Nie suknię z nich, nie gunie, ale skóry skubią, a sami się z nich w rysie i sobole szubią.
Lew nie rysia, lecz lwa rodzi.
Ryś ze psa nie będzie.
Skoczył jak ryś.
Tak ci świat umie osobliwie dzisia, wilk chwali wilka, a ryś chwali rysia.
Pies z rysim ogonem.
Strzeże się tego jak piękny ryś błota.
Brak jednak w polskich przysłowiach z motywem rysia jakichkolwiek odniesień łowieckich, choć przecież polowano nań na wszelkie sposoby z zastawianiem sideł i stępic włącznie.
Wysoko niegdyś ceniono również mięso z tego kota; na Kongresie Wiedeńskim pieczeń z rysiny podana została tylko koronowanym głowom. Zresztą mięsu temu przypisywano właściwości lecznicze, a jeden z królów Bawarii „zażywał” je jako lekarstwo przeciw zawrotom głowy.
Karpaty są jedyną naprawdę dużą ostoją tego największego kota w Europie środkowej. Ponieważ pojedynczy osobnik zajmuje ogromny obszar, jego liczebność nigdy nie była zbyt wielka. Zawsze jednak był obecny w górach a ze względu na swój skryty tryb życia, budził ludzką ciekawość.
Według oficjalnych danych ryś występuje w Polsce w dwóch populacjach: karpackiej i mazursko-podlaskiej, liczących łącznie 200-300 osobników. Kilkanaście rysi, pochodzących z introdukcji, żyje również w okolicach Puszczy Kampinoskiej. W latach 1990-2000 obserwowano samicę z młodymi również na Roztoczu. Dodatkowo w ogrodach zoologicznych w Polsce w 1999 roku znajdowało się 27 osobników, z tym, że tylko w krakowskim ZOO skutecznie się rozmnażały.
Ryś uwielbia duże, zwarte kompleksy leśne, zwłaszcza ze starodrzewem, unika terenów otwartych. W Karpatach bywa spotykany w okolicach skalistych, na grzbietach górskich i nasłonecznionych stokach, widywano go nawet w piętrze tatrzańskich turni.
Ruję, w której biorą udział co najmniej dwuletnie samice i trzyletnie samce, odbywa w lutym lub marcu. Po ciąży, trwającej 63-75 dni, samica rodzi zwykle 2-3 młode. Kocur waży do 35 kg, samice są nieco lżejsze. Strzelano już jednak koty o wadze ponad 45 kilo!
W gwarze łowieckiej samicę nazywa się rysicą, zaś małe kociętami. Uszy rysie zakończone są pędzelkami, a długie włosy na policzkach bokobrodami. Ma znakomity wiatr, czyli węch, idąc wolno sznuruje, a podczas rui marcuje się lub marczy się, po czym samica staje się grubą i pomiata młode w gnieździe. Świetnie wspina się po drzewach, po ziemi zaś stąpa wolno i ostrożnie, czasem biegnie truchtem a wyjątkowo sadzi susami. Jego legowisko w Polsce nazywano pieleszą kocierzy, zaś na Litwie kamesznicą.
Uważano niegdyś, że posiada tak znakomity wzrok, iż potrafi nim przenikać rzeczy nieprzejrzyste, np., ściany czy drzewa. Natomiast gdy tę zdolność utraci, to z nienawiści do siebie umiera. Tak pisał jeszcze w 1551 roku lekarz z Zurychu, Konrad Messner w swej książce Historia Animalium.
Z kolei niemiecki przyrodnik Ditrich Winkel przypisywał rysiowi ogromną szkodliwość. W 1804 roku pisał on, że drapieżnik potrafi zabić tak okazałe zwierzę jak łoś, który ponoć napadnięty i oszalały z bezsilności, w ucieczce rozbija sobie głowę o drzewo. Tenże niemiecki uczony sugeruje, że w Polsce rysie napadają nocą na pasące się krowy i odgryzają im wymiona, które jakoby stanowią ich przysmak. Tę niedorzeczność z całą powagą powtórzył w wydanym w 1918 roku w Łowiectwie Jan Sztolcman, który również zaliczał zwierzę do najkrwawszych drapieżców zabijających dla przyjemności i pozostawiających swe ofiary niezjedzone.
Jeszcze większe bzdury na ten temat skreślił francuski zoolog Lavauden w swej monografii o rysiu z 1930 roku, pisząc, że jest on najniebezpieczniejszym z drapieżników, …najdzikszy, najbardziej krwiożerczy, co odbija się również na jego pokroju. Głowa potężna, przytłaczająca energią i dzikością (…), zdaje się przypominać demona.
Również w polskiej literaturze leśnej znaleźć można prawdziwe „perełki” na temat tego drapieżnika. Stronczyński w „Spisie zwierząt ssących…” z 1839 roku pisze: Litewscy myśliwi trojakie rysie odróżniają i oddzielne im nawet nadają nazwiska. Największy z nich jest ryś- cielę albo ryś-wilk, średni ryś-pies, a najmniejszy ryś-kot. Odmiany te mają różnić się między sobą nie tylko wielkością, ale i ubarwieniem (…). Ryś-kot ma mieć sierść najciemniejszą, a cętki najwyraźniejsze i czarne, ryś-cielę cętkowany jest brunatno, a średni, który jest najrzadszy, prawie żadnych cętków nie ma i włos jego jest dłuższy.
Tymczasem już w 1844 roku szacowne skądinąd pismo „Sylwan” w tomie dwudziestym publikuje artykuł „O przyrodzie rysia”, w którym czytamy, iż drapieżca ten występuje w Polsce w dwóch odmianach: ryś-wilk i ryś-kot. Ten pierwszy o żółtawej sierści i ciemnobrunatnymi plamami na bokach i udach, zaś drugi o ubarwieniu bardziej pomarańczowym z czarnymi cętkami. Znaleźć tu można również sposoby polowania na to zwierzę poprzez stawiane żelaza oraz osaczanie przy pomocy ogarów gończych, które zapędzają je w koronę drzewa. Takim sposobem w roku 1838 w leśnictwie Pomorze, przed ogarami ubito na drzewach trzy rysie z gatunku większego. W artykule również zaznaczono, że …ryś jest bardzo szkodliwy dla zwierzostanu i dlatego w kniei cierpianym być nie może.
Jeszcze po II wojnie światowej w podręczniku łowiectwa autorstwa Krawczyńskiego czytamy, że …jakkolwiek rysia zaliczamy do zwierzyny grubej z racji jego dzikości, to jednak ze względu na jego czarną naturę i diabelskie zwroty, można do niego strzelać także grubym śrutem.
Drapieżca ten rzeczywiście dysponuje niesamowicie rozwiniętymi zmysłami, którymi góruje nad wszelką inną zwierzyną. Dowiedziono, że głos gwizdka policyjnego słyszy już z odległości 4750 metrów, podczas gdy pies z 3500 m, a człowiek o doskonałym słuchu z odległości 2,5 km. Szmer myszy potrafi zlokalizować z odległości 65 metrów, zaś wrażliwość na dotyk ma dwa razy czulszą niż domowy kot.
Na temat rysiej diety funkcjonowały w przeszłości różnorakie mity. Dziś wiemy, że jej podstawą są drobne ssaki i ptaki, a także płazy, gady i ryby, a nawet owady. Polskie rysie polują też na sarny i cielęta jeleni, jednak stanowią one zaledwie 20% ich diety. Stąd trudno wskazywać tego drapieżcę jako szkodnika w łowisku, raczej pełni on rolę rzeczywistego selekcjonera. Ciekawostką jest, że nie cierpi on towarzystwa żbika, którego gdy dopadnie, rozrywa na strzępy, jednak mięso pozostawia nietknięte. „Tygrys polskiej kniei”, jak nazywają go czasami, ma jednak sporą konkurencję w naszych lasach, nie tylko od wilka czy niedźwiedzia, ale również ze strony kun, jenotów, tchórzy, lisów a nawet borsuków.
Wielką zagadką jest, jak rysie polują. Dawniej uważano, że czają się na gałęzi drzewa i rzucają się na przechodzącą pod nim ofiarę. Tymczasem okazuje się, że prowadzą one swe łowy zazwyczaj z ziemi, podchodząc skrycie ofiarę i rzucając się na nią z możliwie najbliższej odległości, po czym dopadają ją w kilku susach. Na sarnę poluje ryś, skacząc jej na grzbiet i zwalając swym ciężarem, po czym wbija jej w kark swe kły. Stwierdzono, że zaledwie połowa ataków rysia kończy się jego sukcesem.
Foto: nadesłane przez Czytelnika
Red.,
fr. książki ,,Las pełen zwierza” autorsta Edwarda Marszałka
rys. udostępnione z uprzejmości Edwarda Marszałka
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz