REKLAMA
REKLAMA

#Historia | W rocznicę sowieckiej agresji

23 sierpnia 1939 r. w Moskwie podpisano sowiecko-niemiecki układ o nieagresji, z ważnością na dziesięć lat. Ze strony sowieckiej podpis pod układem złożył komisarz spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow (właściwe nazwisko Skriabin), a ze strony niemieckiej Joachim von Ribbentrop – minister spraw zagranicznych.

Partnerzy układu obiecywali sobie, że zachowają neutralność w razie znalezienia się jednego z nich w stanie wojny z innym państwem oraz że nie będą brać udziału w żadnych blokach kierowanych przeciw jednemu z sygnatariuszy. Ponadto zawarto tajne porozumienie, w którym ustalono swoje strefy wpływów w wypadku politycznych i terytorialnych  zmian na terenie Polski oraz państw bałtyckich. Granica tych stref miała przebiegać przez terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i mniej więcej dzielić je na połowę; w przybliżeniu pokrywała się z nurtami rzek: Narwi, Wisły i Sanu.

Spotkanie sojuszników na moście w Lesku

1 września wojska niemieckie zaatakowały Polskę i w szybkim tempie, spychając nasze armie, posuwały się w kierunku wschodnim. Tymczasem nocą 17 września do Komisariatu Spraw Zagranicznych w Moskwie wezwano ambasadora polskiego Wacława Grzybowskiego i wręczono mu notę pokrętnie uzasadniającą decyzję zaatakowania wschodnich granic Polski. Zamieszczono tam niezgodne z prawdą oświadczenie o rozpadzie państwa polskiego i konieczności ochrony mienia i życia zamieszkujących wschodnie tereny polskie Ukraińców i Białorusinów. Jednak polski ambasador noty nie przyjął. Decyzja o ataku łamała obowiązujące układy: traktat ryski z 1921 r. i pakt o nieagresji z 1932 r. Ok. godz. 4.00 wojska Armii Czerwonej przekroczyły granice Rzeczypospolitej. Jeszcze przed agresją na tyły wojsk polskich zrzucone zostały sowieckie pododdziały dywersyjne z zadaniem zwalczania mniejszych jednostek wojskowych i uprawiania dywersji – tak było m.in. w Małopolsce Wschodniej. Pierwsze wiadomości o przekroczeniu wschodniej granicy Polski dotarły do Sztabu Głównego ok. godz. 6.00 i wzbudziły konsternację oraz zamieszanie. Zdezorientowani byli żołnierze z nielicznych jednostek rozlokowanych przy granicy. Tylko niektóre oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza podjęły walkę z wojskami sowieckim – inne oddawały się do niewoli. Zdarzało się, że wkraczający żołnierze sowieccy nieśli w dłoniach białe flagi, a czołgiści siedzieli w otwartych wieżyczkach swoich pojazdów i wymachiwali radośnie czapkami, co powodowało wśród polskich żołnierzy jeszcze większą dezorientację. Pogłębiła ją też ogólna dyrektywa Naczelnego Wodza marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, która zalecała wycofanie wojska i sprzętu do Rumunii i na Węgry oraz nakazywała: z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony oraz prób rozbrojenia. Tymczasem oddziały czerwonoarmistów szybko posuwały się w głąb Rzeczypospolitej. Sowieckie uderzenie nastąpiło dwoma frontami: „ukraińskim” pod dcem gen. Timoszenki w sile 250 tys. żołnierzy i „białoruskim” gen. Kowalowa w sile ok. 60 tys. Agresja ze wschodu przesądziła o klęsce naszych sił zbrojnych. Armia Czerwona, prawie nie napotykając oporu, parła ku linii wyznaczonej w pakcie Ribbentrop-Mołotow.

W dniach 18-19 września trwała obrona Wilna, 21 września padło Grodno, bronione przez niewielkie oddziały garnizonu i ochotników, 22 września poddał się Lwów. Wkraczającym jednostkom Armii Czerwonej opór zbrojny, oprócz Korpusu Ochrony Pogranicza, stawiła też m.in. stacjonująca w Wołkowysku Rezerwowa Brygada Kawalerii. Jeden z jej pułków stoczył całodzienną bitwę z czerwonoarmistami pod Koziowcami. Z Rosjanami walczyła też, przedzierająca się na pomoc oblężonej Warszawie, Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga, która w dniach 29-30 września stoczyła zwycięską walkę z bolszewikami pod Jabłonią i Milanowem. Rosjanie na zdobytym terenie zachowywali się jak okupanci w myśl rozkazu podpisanego przez komisarza kijowskiego okręgu Nikitę S. Chruszczowa, w którym pisał on: Zmieść z powierzchni ziemi wszystkich, którzy staną na przeszkodzie realizacji tej historycznej chwili.  – rozpoczęły się mordy jeńców polskich i ludności cywilnej. W tych ciężkich chwilach ujawniła się też wrogość do Państwa Polskiego i Polaków niektórych przedstawicieli mniejszości żydowskiej, którzy chętnie współpracowali z sowieckim okupantem, a nawet entuzjastycznie go witali.

Oddziały niemieckie wycofują się przez most na Osławie w Zagórzu

W wyniku błyskawicznych postępów wojsk niemieckich i sowieckich już około 21 września w niektórych rejonach stanęły one naprzeciw siebie. W nocy z 21/22 września w Moskwie zostało zawarte tajne porozumienie niemiecko-sowieckie, na mocy którego ustalono, że linia zasięgu niemieckich działań przebiegać będzie od Chyrowa przez Przemyśl, wzdłuż Sanu, Wisły, Narwi i Pisy. Jednocześnie, aby uniknąć przypadkowych starć między sojusznikami, postanowiono, że oddziały sowiecki i niemieckie oddzielone zostaną 25 kilometrowym pasem „ziemi niczyjej”, a do 23 września Armia Czerwona wstrzyma marsz na zachód, by dać wojskom niemieckim możliwość swobodnego wycofania się na ustaloną linię demarkacyjną. Mimo trwających jeszcze starć z wojskami polskimi okupanci przypieczętowali sukcesy militarne porozumieniem dyplomatycznym. 28 września 1939 r. zawarto w Moskwie układ o przyjaźni i granicy między ZSSR i Niemcami. Zmieniał on postanowienia paktu z 23 sierpnia 1939 r. Granica miała teraz przebiegać wzdłuż Pisy, Narwi, Bugu i Sanu. Niemcy, w zamian za oddanie Sowietom Litwy, otrzymywali część województwa warszawskiego i województwo lubelskie. Do tego układu dołączono też tajne porozumienie o zwalczaniu polskiego ruchu oporu na okupowanych terenach. W wyniku najazdu na Polskę do Związku Sowieckiego włączono 51,6%  terytorium naszego kraju, a jego mieszkańcy stali się obywatelami sowieckimi. Gdy Armia Czerwona uderzała od wschodu na Polskę większość naszych żołnierzy walczyło z armią niemiecką – ogółem dwadzieścia pięć dywizji.

W rękach Armii Czerwonej znalazło się ok. 250 tys. polskich żołnierzy, w tym ok. 18 tys. polskich oficerów i podoficerów, 300 oficerów Policji Państwowej oraz pracownicy wywiadu, straży więziennej, sądownictwa, urzędnicy, księża. A potem był Katyń, Charków, Twer….

Andrzej Romaniak
foto: archiwum Muzeum Historycznego w Sanoku

17-09-2014

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)