SANOK / PODKARPACIE. Bulwersująca sprawa dotycząca pisania obraźliwych komentarzy pod adresem znanych w Sanoku osób znów emocjonuje. Mijają kolejne miesiące oczekiwania na werdykt. Finału doczekała się zaledwie jedna sprawa. Córka byłego burmistrza przeprosiła pokrzywdzoną osobę w obliczu sądu. Trzy kolejne, które stały się ofiarą hejtu, w atmosferze absurdu i zażenowania wciąż czekają na zadośćuczynienie.
Jesienią 2014 roku Sanok żył emocjonującymi wyborami samorządowymi. Imponującą oglądalnością cieszyły się relacje z konwencji wyborczych, spotkań z mieszkańcami powiatu, a także sam dzień głosowania i rzecz jasna wyniki. Później komentarze i roszady wewnątrz zarządów i rad. Każda publikacja wywoływała gorącą dyskusję, czasem wychodzącą poza ramy przyzwoitości czy godności. Wśród wybranych na poszczególne funkcje, chyba nie było osoby, która nie nasłuchałaby się na swój temat. Ale jak to się często powtarza, samorządowcy i politycy muszą być na takie sytuacje odporni.
Inaczej podchodzi się jednak do sytuacji, w której „anonimowy” internauta ocenia czyjąś pracę, krytykuje, wytyka błędy, a inaczej reaguje się na oderwane od kontekstu inwektywy i obrażanie nie tylko danej osoby, ale również jej rodziny. Wtedy, odporność i cierpliwość przegrywa z honorem, walką o godność i dobre imię. Swoje, a przede wszystkich swojej rodziny.
Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku czterech osób, znanych w Sanoku z uwagi na pracę zawodową i społeczną. Po przeczytaniu obraźliwych komentarzy pod swoim adresem zdecydowały się zawiadomić policję.
– Jako mąż i ojciec nie mogłem bezczynnie patrzeć jak ktoś w chamski sposób obraża moją żonę i śp. synka Tobiaszka – mówi Rafał Jasiński, pracownik Urzędu Miasta w Sanoku.
– Polityka czy samorządowca można opluć, ale są granice – zaznacza Roman Babiak, wiceprzewodniczący Rady Miasta w Sanoku.
– Gdyby komentarz dotyczył mojej działalności społecznej, sprawy by nie było. Tamten wpis był jednak wyjątkowo ohydny – wspomina Damian Biskup, członek zarządu powiatu sanockiego.
Policjanci ustalili miejsce, z którego do sieci trafiały uderzające we wnioskodawców treści, oraz właściciela urządzenia. Jak grom z jasnego nieba na sanoczan spadła wiadomość, że w trzech przypadkach komentarze pisane były z komputera córki burmistrza Sanoka w latach 2002-2014.
Przeprosiny na zakończenie pierwszej sprawy
Przed Sądem Rejonowym w Lesku zakończyła się pierwsza sprawa związana z komentarzami. Osoba poszkodowana usłyszała od córki byłego burmistrza przeprosiny.
Pozostałe toczą się w atmosferze oczekiwania na konkretne działania, a finału nie widać. To może dziwić, gdyż sprawy są do siebie przecież podobne.
– Najpierw sąd w Sanoku przekazał sprawę do Rzeszowa. Tam odbyły się dwie rozprawy pojednawcze, ale nie wniosły one nic, ponieważ na sali nie pojawiła się osoba, z której komputera dodany był komentarz. Następnie sąd w Rzeszowie przekazał sprawę z powrotem do Sanoka, a w ostatnim czasie otrzymałem pismo informujące mnie o wyłączeniu się z orzekania wszystkich sędziów wydziału karnego sanockiego sądu ze względu na kontakty osobiste, towarzyskie z byłym burmistrzem lub bratem Grzegorzem Blecharczykiem, który jest sędzią w Krośnie. Co dla mnie niezrozumiałe w tej sytuacji, całą sprawę przekazano teraz do… Krosna – relacjonuje Rafał Jasiński.
– Jak zatem wcześniej dochodziło do ustalania werdyktów w sprawach dotyczących urzędu miasta w Sanoku? – zastanawia się nasz rozmówca.
– Kilka dni temu odbyła się pierwsza rozprawa. Niestety, po drugiej stronie nie pojawiła się córka byłego burmistrza – mówi Roman Babiak i dodaje: – Sprawa toczy się od kilkunastu miesięcy. W międzyczasie działy się dziwne rzeczy. Do sądu nie docierały listy polecone, a gdy przedstawiałem dowody na przesłanie dokumentów okazywało się, że trafiały one do nieodpowiednich akt.
Skarga na komentarz, nie na konkretną osobę
Jak zaznaczają nasi rozmówcy, na policji zgłaszali oni fakt umieszczenia w internecie obraźliwego wpisu nie wiedząc, kto stoi za przesłaną treścią.
– Nie wiedzieliśmy przecież kto pisał te komentarze. Prawda okazała się smutna i żałosna. Jesteśmy jednak otwarci na wszelkie ruchy z drugiej strony – deklaruje wiceprzewodniczący RM. – Pozytywne jest to, że od czasu upublicznienia naszych spraw, poprawiła się kultura pisania komentarzy.
– Wyszło tak, a nie inaczej. Dowiedzieliśmy się, że w sprawę zamieszana jest osoba publiczna. W trzech przypadkach policja ustaliła adres i właścicielkę urządzenia. W moim, wskazano właściciela urządzenia, na które podpisana jest umowa na dostawę internetu. Okazał się nim były gospodarz miasta. Oczywiście zupełnie czymś innym jest faktyczny autor wpisu – wyjaśnia Damian Biskup. – Tu nie chodzi o kopanie się po kostkach. To nikomu nie służy. Byłbym usatysfakcjonowany zapewnieniem, że podobne zachowanie nie będzie miało miejsca.
– To jest jedna wielka dziecinada. Były burmistrz nie odpowiada mi nawet na „dzień dobry”, a przecież znaliśmy się współdziałając na linii fundacja Czas Nadziei – miasto. Nie wniosłem skargi na jego córkę, tylko zgłosiłem obraźliwy komentarz. Skąd miałem wiedzieć, kto go pisał? Wystarczyłoby zadzwonić, porozmawiać, przeprosić i zapewnić, że nic podobnego już się nie wydarzy. Moim celem nie jest chodzenie po sądach. Te mają ważniejsze sprawy do rozpatrzenia. Muszę jednak bronić honoru mojej rodziny. Z przeprosin nie zrezygnuję. Były burmistrz to osoba inteligentna, na pewno wie jak postąpić – kończy Rafał Jasiński.
Były burmistrz odmówił udzielenia komentarza w sprawie.
Pisanie komentarzy na internetowych forach tylko z pozoru jest anonimowe. Zdjęcie ilustracyjne
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz