Będziemy bronić naszej ziemi przed gigantycznymi wiatrakami (REPORTAŻ)
JAĆMIERZ, POSADA JAĆMIERSKA / PODKARPACIE. Dwa wiatraki o wysokości 150 metrów każdy, czyli o 10 metrów niższe od Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, który nie licząc iglicy mierzy 160 metrów wysokości, mają powstać w okolicach Jaćmierza i Posady Jaćmierskiej w gminie Zarszyn.
Dorota Mękarska
Inwestor, czyli spółka z o.o. JMM z Bochni zarejestrowana została w KRS 24 stycznia 2012 roku. Zarząd spółki jest jednoosobowy.
W listopadzie zeszłego roku spółka złożyła w Urzędzie Gminy w Zarszynie wniosek na budowę 3 wiatraków, ale ostatecznie stanęło na 2 turbinach wiatrowych, zlokalizowanych 700 metrów od najbliższych zabudowań.
Elektrownie wiatrowe mają powstać na gruntach prywatnych, wydzierżawionych od kilkunastu osób, prawdopodobnie na 20 lub 30 lat. Umowy są utajnione, ale kwoty z tytułu dzierżawy są ponoć niemałe.
Postępowanie jest zawieszone
W grudniu zeszłego roku gmina zwróciła się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie i Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego o wydanie opinii, co do konieczności przeprowadzenia oddziaływania inwestycji na środowisko, a w razie stwierdzenia takiej potrzeby, co do zakresu raportu oddziaływania na środowisko. Zarówno RDOŚ, jak i Sanepid stanęli na stanowisku, że konieczne jest przeprowadzenie takiej oceny. Tym samym na inwestora nałożono obowiązek sporządzenia raportu. Do czasu jego przedłożenia postępowanie w sprawie wydania decyzji środowiskowej jest zawieszone.
Jednakże w międzyczasie mieszkańcy Jaćmierza i Posady Jaćmierskiej utworzyli Stowarzyszenie „Nasze Dobro”, którego głównym celem jest zablokowanie tej inwestycji. Obywatele wymusili na radnych podjęcie uchwały intencyjnej, która określa minimalną odległość elektrowni wiatrowych od siedzib ludzkich na 3 tysiące metrów. Uchwała może być jednak uznana przez wojewodę za nieważną, z tej prostej przyczyny, iż stoi ona w sprzeczności z przepisami, które nie określają minimalnej odległości od zabudowań mieszkalnych i miejsc przebywania zwierząt. Gdyby jednak uchwała nie została zakwestionowana przez biuro prawne wojewody, to jej konsekwencje mają zasadnicze znaczenie, gdyż tym samym wiatraki zostałyby wyrzucone poza teren gminy Zarszyn.
Jakie korzyści wiatraki mogą przynieść gminie?
Relatywnie niewielkie, bo zaledwie około 100 tys. zł podatku od nieruchomości rocznie. Jednakże dla gminy Zarszyn są to pieniądze niebagatelne. – Dla nas każdy pieniądz jest ważny, bo żyjemy z subwencji – podkreśla wójt Andrzej Betlej i dodaje, że z kolei mieszkańcy zyskaliby wyremontowane drogi, gdyż firmy stawiające wiatraki remontują ciągi komunikacyjne wiodące do tych budowli.
Negocjacjom podlega również system kompensacji. W zamian za to, że spółka zainwestuje na terenie gminy może ona dodatkowo wynegocjować np. budowę chodników. Wysokość „ofsetu” zależy jednak każdorazowo od indywidualnych uzgodnień między gminą a inwestorem.
Przykładowo w gminie Bukowsko, gdzie stoi już 9 wiatraków gmina „skasowała” inwestora za położenie kabla w pasie drogowym, co dało kwotę 174 tys. zł. W zamian za udostępnienie dróg gmina otrzymała kwotę 500 tys. zł. Dodatkowo inwestor wyremontował około 10 km szlaków komunikacyjnych za kwotę 140 tys. zł. Odprowadzenie prądu do sieci nad gruntami gminnymi kosztowało inwestora 60 lamp oświetleniowych. Inwestor sprezentował również gminie plac zabaw przy przedszkolu za 50 tys. zł. Rocznie wpływy z podatku od nieruchomości za wiatraki wynoszą 697 tys. zł, co dwukrotnie przewyższa wpływy z podatku rolnego.
– Niełatwo było takie warunki uzyskać – ujawnia Piotr Błażejowski, wójt gminy Bukowsko. – Inwestor chyba z 5 razy wstawał od stołu rozmów. Negocjacje były naprawdę ciężkie.
W gminie Bukowsko cała inwestycja trwała od 2008 do 2012 roku. W tym czasie pojawiła się jedna skarga.
– Nie wiem jednak, jak by się ludzie zachowali gdyby wiatraki miały stanąć 500 metrów od ich domów – zastanawia się wójt Bukowska, gdzie wiatraki zlokalizowane są w odległości od 1 km do 1,5 km od siedzib ludzkich.
Wpływ wiatraków na zdrowie ludzkie jeszcze nie jest do końca zbadany
Mieszkańców Jaćmierza i Posady Jaćmierskiej żadne jednak korzyści nie są w stanie przekonać do zaakceptowania wiatraków. Boją się o swoje zdrowie, a także zdrowie swoich dzieci i wnuków.
– Byli u nas profesorowie, którzy przedstawili nam wyniki badań, że wiatraki są szkodliwe dla organizmów żywych – mówi Mieczysław Folczyk, mieszkaniec Posady Jaćmierskiej. – Jeden z naukowców mówił o tym, że w Danii, czy Holandii poszli z wiatrakami w morze i okazało się, że w promieniu 10 km od wiatraków nie ma już w wodzie życia.
Protestujący wskazują przykład gminy Rymanów, gdzie powstała farma wiatrowa, z okolic której, jak twierdza, obserwowana jest masowa ucieczka zwierząt.
– W Danii wiatraków jest tyle, że wyglądają jak lasy. Tak samo w Holandii. Jeśli wiatraki byłyby tak szkodliwe, to cała populacja Danii, licząca tylko 5 milionów ludzi, zniknęłaby już z powierzchni Ziemi. Z tego co można przeczytać w opracowaniach naukowych, to telefony komórkowe są bardziej szkodliwe niż wiatraki – studzi obawy wójt gminy Zarszyn, który od kilkunastu lat śledzi tematykę związaną z wiatrakami.
Nie jest już jednak żadną tajemnicą, że elektrownie wiatrowe wywierają negatywny wpływ na mikroklimat oraz życie zwierząt. Dotyczy to szczególnie ptaków i nietoperzy oraz zwierząt morskich. Natomiast ich wpływ na zdrowie ludzkie jest jeszcze słabo poznany. Nie mniej jednak wiadomo, że hałas, a także efekty optyczne (efekt stroboskopowy i efekt migotania cieni) nie są obojętne dla zdrowia.
Turbiny wiatrowe generują również infradźwięki, czyli fale w zakresie częstotliwości mniejszych od słyszalnych. Badania w tym zakresie są jednak niekompletne, gdyż prowadzi się je od niedawna, i to na zwierzętach. Wiele opracowań wskazuje jednak, że przy narażeniu na wysokie poziomy infradźwięków mogą wystąpić negatywne objawy: poczucie ucisku w uszach, dyskomfortu, nadmiernego zmęczenia, senności oraz zaburzenia sprawności psychomotorycznej i funkcji fizjologicznych, a nawet apatii i depresji.
Wójt: Nie chcę walczyć z ludźmi
W liście otwartym mieszkańcy Jaćmierza i Posady Jaćmierskiej zaapelowali do wójta gminy o wydanie odmowy określenia środowiskowych uwarunkowań dla planowanych elektrowni wiatrowych.
– Ludzie zmuszają mnie, bym działał niezgodnie z prawem, a przecież inwestor może nas zaskarżyć, wygra i będziemy musieli płacić odszkodowanie – tłumaczy Andrzej Betlej. – Nie chcę walczyć z ludźmi, ale muszę też przestrzegać przepisów.
Dlatego wójt apeluje do ludzi o cierpliwość. – Za szybko się martwią. Wpłynie raport i zobaczymy, jaka będzie opinia RDOŚ. Może tak skończyć się, jak w Odrzechowej.
W pobliskiej Odrzechowej, a także w Pielni, inwestor przymierzał się do budowy 24 turbin, ale inwestycja firmy Mortifer Renewables została zablokowana ze względu na negatywną opinię RDOŚ.
Tu nie ma miejsca, by wiatraki powstały
Protestujący mieszkańcy gminy Zarszyn, tak jak wójt, chcą rozwiązać problem na drodze pokojowej, ale kategorycznie domagają się, by decyzje, które dotyczą ich życia, nie były podejmowane poza ich plecami. Oprócz efektów dotyczących negatywnego wpływu elektrowni wiatrowych na życie ludzi i zwierząt podnoszą również kwestie związane ze spadkiem cen gruntów, jak również z produkcją rolniczą.
Obie strony zgadzają się, że takich konfliktów można by uniknąć, gdyby w Polsce obowiązywały jasne przepisy odnośnie lokalizacji elektrowni wiatrowych.
– Całe zło jest w tym, że w Polsce nie ma ustawy określającej minimalne odległości – zaznacza wójt Betlej. – W województwie powinno się wyznaczyć tereny, gdzie można inwestować w elektrownie wiatrowe. Wtedy nie dochodziłoby do sporów i protestów.
– W tej okolicy jest za duże zagęszczenie ludzi. Żyjemy tu z rolnictwa. Mamy również uzbrojone tereny. Zainwestowaliśmy wiele pieniędzy, by mieć dobrobyt. Teraz to wszystko jest przekreślane – uważa Mieczysław Folczyk i dodaje. – Tu nie ma miejsca na to, by te wiatraki powstały.
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz