REKLAMA
REKLAMA

Ofiarom dżumy XIX wieku

MIĘDZYBRODZIE / PODKARPACIE. Najstarsza mieszkanka tej maleńkiej miejscowości Pani Eugenia Hryszko może czuć się usatysfakcjonowana.  Jej wieloletnie zabiegi o pamiątkowy krzyż na cmentarzysku cholerycznym w Międzybrodziu znalazły szczęśliwy koniec.

Dzięki pomocy Dyrektora i Pracowników sanockiego skansenu przygotowana została dębowa belka krzyża, który w najbliższą niedzielę (14.09.br.) zostanie uroczyście poświęcony  podczas Mszy w cerkiewce o godz. 9:30. Akurat w tym dniu przypada święto Podwyższenia Krzyża.

Na skraju międzybrodzkiego lasu stanie pamiątkowy krzyż

W następnych dniach będzie przewieziony i zamocowany w miejscu przeznaczenia. Cmentarzysko znajduje się na wschód od cerkiewki na skraju międzybrodzkiego lasu. Przed laty stał tam pamiątkowy krzyż, ale trudny czas ostatniej wojny – sowieckie wysiedlenia, strefa graniczna nad Sanem – spowodował, że uległ zniszczeniu i do tej pory  nikt go nie odbudował. Pani Eugenia mieszkająca w pobliżu często ubolewała nad tym, że to szczególne miejsce pochówku ofiar dżumy XIX wieku, otaczane pamięcią i modlitwą w okresie przedwojennym wraz z nią odejdzie w całkowite zapomnienie. Nowy krzyż stanie się dla przechadzających się w tej malowniczej okolicy  widocznym znakiem bolesnej historii międzybrodzkiej społeczności oraz wezwaniem do modlitwy za bezimienne ofiary epidemii, która na naszych terenach w połowie XIX wieku zbierała tak obfite żniwo. Przy tej okazji warto przypomnieć historię rozprzestrzeniania się tej straszliwej choroby.

Na przestrzeni wieków ludność całego świata walczyła z różnego rodzaju zarazą. Ludzkość od zawsze cierpiała z powodu chorób zakaźnych. Dżuma, cholera, gruźlica i ospa dziesiątkowały ją w starożytności i średniowieczu.  W XII stuleciu szalała ospa, w XIII – trąd, w XIV – dżuma, w XV – syfilis, w XVI – czerwonka (dyzenteria),  w  XVII  –  gruźlica,  a  w  XVIII – tyfus (Salmonella typhi). Wiek XIX upłynął pod znakiem epidemii cholery, która pochłonęła 40 mln ofiar.

W wielkiej epidemii grypy w 1919 r. życie straciło 20-25 mln ludzi. Wszystkie poprzednie epidemie przyćmiło AIDS – 100 mln zarażonych. Wkroczyliśmy w XXI w. Co nas czeka? Obecnie dużo mówi się o zagrożeniu wirusem ebola, a może pojawi się inna, dotąd jeszcze nie rozpoznana epidemia?! Powróćmy  do początków epidemii cholery, która stała się konkurentką dżumy w masowym uśmiercaniu ludzi.

W 1817 roku epidemia cholery wybuchła w Kalkucie. Stamtąd kupcy i żeglarze przenieśli ją do niemal każdego zakątka na ziemi. W 1830 roku zaraza dotarła do Rosji, gdzie zabiła co dwudziestego Rosjanina. Rok później cholera zaatakowała Wielką Brytanię, zabijając 78 tys. osób. Wkrótce dotarła także do naszego kraju zarażając co trzydziestego Polaka. Epidemie szerzyły się w Polsce od 1831 do roku 1923 – później występowały jedynie pojedyncze zawleczone zachorowania.  W 1832 roku epidemia zaczęła wygasać, aby powrócić na początku nowego stulecia. Od 1900 roku w Indiach na cholerę zmarło 20 mln osób. Podobnie w Sudanie, Etiopii czy Somalii. Na początku lat 90. epidemia cholery wybuchła także w Peru zabijając 500 tys. osób. W 1994 roku wojna plemienna w Rwandzie doprowadziła do tragicznych warunków sanitarnych. Rozkładające się zwłoki zanieczyściły wodę powodując epidemię cholery, która każdego dnia zabijała 1000 osób. Gdy zaraza osiągnęła swe ekstremum co minutę umierał przynajmniej jeden zarażony tą śmiertelną chorobą. W ciągu 10 dni zmarło 20 tys. osób W Polsce choroba nie występuje epidemicznie od 1922r., ale w każdej chwili do Polski może przyjechać osoba w okresie wylęgania choroby. Występuje często w postaci epidemii i pandemii zwłaszcza w Ameryce Południowej, Bangladeszu i Indiach. W Europie występuje rzadko i jest przywlekana z krajów tropikalnych. W 1981r. zanotowano zawleczony drogą lotniczą  przypadek w Warszawie, a w 1995r. w Legnicy u turysty po powrocie z Indii.

Epidemie zarazy były przez wieki traktowane jako zjawiska równie niezrozumiane, jak niebezpieczne. Choroby niosące tragiczne żniwo powodowały wyludnianie całych wsi i miast. Zabijały wszystkich bez względu na wiek, płeć, status społeczny. Dla przykładu: szalejąca w średniowiecznej Europie czarna śmierć czyli dżuma pozbawiła życia blisko 50 mln ludzi. Dżuma, cholera, tyfus, czarna ospa, czerwonka i inne choroby. Nie znano ich przyczyny, nie potrafiono skutecznie leczyć. Przez setki lat jedynym skutecznym sposobem ochrony przed nimi była ucieczka z miejsca zagrożonego występowaniem morowego powietrza. Ludzie byli gotowi na wiele poświęceń, byle tylko nie dać się wciągnąć  w „taniec śmierci”.  A choroba przychodziła znienacka i zabierała szybko. Zarażony nieszczęśnik nie mógł liczyć na żadną pomoc. Ze strachu odsuwali się od niego nawet najbliżsi. Nie było mu dane nawet pojednać się z Bogiem przed śmiercią – kapłani zazwyczaj obawiali się kontaktu z chorymi. Tragiczne żniwo chorób pozostawiało po sobie ślady w postaci cmentarzysk epidemicznych, niemal zawsze zlokalizowanych na odludziu, zwykle niechętnie odwiedzanych i zapomnianych. Pochówki w obrębie takich nekropolii odbywały się cicho, bez zbędnych ceremonii. Ciała zmarłych, zwykle przywiezione wozem na miejsce pochówku, wrzucano do wspólnego grobu, dokładnie wysypanego wapnem. Często pomagano sobie w tej czynności kijem zakończonym hakiem. Nad grobem najczęściej sypano niewysoki kurhan – mogiłę. Po ustąpieniu epidemii krewni ofiar często wznosili na nim krzyż lub kapliczkę. Bardzo rzadko stawiano w takich miejscach imienne nagrobki. Zdarzało się, że w kolejnych latach takie cmentarzyska były wykorzystywane ponownie. Grzebano na nich innowierców, samobójców, obcokrajowców czyli osoby, które nie mogły spocząć w poświęconej ziemi cmentarza parafialnego. Czasem przekształcano je w cmentarze wojenne. Większość mogił została zlikwidowana lub całkowicie zapomniana. Niewiele cmentarzy morowych dotrwało do dziś. Te, które udaje się odszukać pochodzą najczęściej już z XIX wieku i są smutnym efektem szalejących wówczas kilku epidemii cholery. Pamięć o tych cmentarzykach zatarła się wśród mieszkańców miast i wsi. Niemal już nikt nie wie, z jakiego powodu została przed laty wzniesiona samotna kapliczka wśród pól albo dlaczego na granicy dwóch wsi, przy rozstajach usypano tajemniczy kurhanik, zwieńczony dziwnym dwuramiennym krzyżem – caravaca. Starsi ludzie niechętnie spoglądali w tamto miejsce twierdząc, że jest tam „strasznie, ckliwie i w dodatku konie się płoszą”.  Zdarza się jednak, że czyjaś miłosierna ręka zapala świeczkę przy krzyżu na starej mogile, by oświetlić drogę zbłąkanym duszom, które tak nagle zostały oderwane przez bezlitosną chorobę.

Mamy XXI wiek. Medycyna zna już lekarstwa na dawne zarazy. Jednak co rusz pojawiają się nieznane zagrożenia. Widmo epidemii nadal wisi nad ludzkością. „Od  powietrza, głodu, ognia i wojny…”

Opracowano na podstawie ogólnie dostępnych materiałów internetowych

AS

 

09-09-2014

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)