SANOK / PODKARPACIE. Marian Struś, redaktor naczelny Tygodnika Sanockiego odpowiada radnym Romanowi Babiakowi i Wojciechowi Pruchnickiemu, którzy w liście do internautów analizują i oceniają pracę dziennikarza.
Do panów radnych: Wojciecha Pruchnickiego i Romana Babiaka
Zbliżające się wybory i niepewność co do swej przyszłości, u niektórych radnych i kandydatów na radnych, którzy zagnieździli się w samorządzie, wprowadza stan nerwowości. Przykładem tego jest właśnie list pp. Wojciecha Pruchnickiego i Romana Babiaka zamieszczony na lokalnych portalach pt. „Chcemy pokazać mieszkańcom prawdę o sanockiej rzeczywistości”.
O ile centralną postacią listu jest burmistrz Wojciech Blecharczyk, co obserwując opozycyjną działalność tego duetu nie dziwi, o tyle poświęcenie tak wiele uwagi mojej skromnej osobie jest pewnym zaskoczeniem. Zawdzięczam to niewątpliwie „Tygodnikowi Sanockiemu” i jego ważnej roli, jaką spełnia służąc mieszkańcom. Pismu, które nie odgrywałoby w środowisku takiej roli, radni miasta Sanoka na pewno nie poświęciliby tyle uwagi.
Dziwić mogą i śmieszyć sensacyjne doniesienia panów radnych, którzy niczym rasowi śledczy odkrywają aferę jak to redaktor naczelny „Tygodnika Sanockiego” otrzymuje od swego pracodawcy nagrodę w postaci emerytury i nowego angażu na kontynuację pracy w kierowaniu „TS”. Wydawałoby się, że tak doświadczeni, a w części wysoko wykształceni radni, winni wiedzieć, że emerytura jest prawem niezbywalnym i nie jest wypłacana z budżetu miasta, czy też z jakiegoś extra funduszu burmistrza. Nie jest też nagrodą. Podobnie jak odprawa, należna tym, którzy na emeryturę przechodzą.
Faktem jest natomiast, że z dniem 30 września br. postanowiłem skorzystać z przysługującego mi prawa przejścia na emeryturę, składając w ZUS odpowiedni wniosek. Prawdą jest też, że po namyśle zdecydowałem się jeszcze przez jakiś czas, którego nie określiłem, kierować redagowaniem „Tygodnika Sanockiego”. Pismo to, o czym radni powinni wiedzieć, bo sami za tym głosowali, od 2011 roku znajduje się w strukturach Miejskiej Biblioteki Publicznej, a ja pełnię w nim funkcję redaktora naczelnego, kierownika komórki administracyjnej o tej nazwie. I tu się nic od 1 października br. nie zmieniło. Obowiązujące przepisy prawne nie wymagają przeprowadzenia konkursu na to stanowisko, o czym radni też powinni wiedzieć, bądź zasięgnąć opinii w tej sprawie. Co zaś tyczy się odprawy emerytalnej, owszem, wyraziłem zgodę na jej późniejszą wypłatę, gdyż w chwili obecnej „TS” nie dysponuje nadwyżkami finansowymi, aby móc ją zrealizować. I nie jest to kilkadziesiąt tysięcy, a szkoda, tylko równowartość trzykrotnych poborów.
Na marginesie dodam, że na odprawę, tak jak na wszystkie wynagrodzenia członków redakcji i wszystkie koszty przez nią ponoszone, „Tygodnik…” sam musi wypracować dochody. Nie burmistrz. I o tym też kilkakrotnie informowałem na łamach pisma, co widocznie musiało umknąć uwadze radnych.
Kończąc, chcę stwierdzić, że po wielu paszkwilach, jakie na mój temat zamieszczali radni: Wojciech Pruchnicki i Roman Babiak na portalach internetowych, nie dbam o opinię tych panów. Dla mnie liczy się to, co robię dla „Tygodnika Sanockiego”, co robię dla Sanoka. A tak się składa, że od ponad 40 lat pracuję na rzecz tego miasta i wiem ile wysiłku mnie to kosztuje. A panów radnych, którym „Tygodnik Sanocki” od kilku lat pozostaje solą w oku, odsyłam do innego pisma, które od kilku miesięcy ukazuje się w Sanoku. Wszak doczekaliśmy czasów, że żyjemy w wolnym kraju i możemy sami wybierać co chcemy czytać.
Z poważaniem
Marian Struś
redaktor naczelny Tygodnika Sanockiego
ZOBACZ LIST RADNYCH:
Burmistrz pod ostrzałem radnych opozycji. „Chcemy pokazać mieszkańcom prawdę o sanockiej rzeczywistości”
źródło: materiały nadesłane
foto nagłówek: archiwum Tygodnika Sanockiego
Tytuł pochodzi od Redakcji