SZPITAL SANOK: Z zawałem leżał 6 godzin na oddziale ratunkowym? Prokuratura wszczęła postępowanie sprawdzające
SZPITAL SANOK. 36-letni Adam Cichecki z Sanoka złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie narażenia jego osoby na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Miało do tego dojść w sanockim szpitalu na oddziale ratunkowym. Mężczyzna zwrócił się do prokuratury o niezwłoczne zabezpieczenie taśm z monitoringu.
Dorota Mękarska
36-latek dwa lata temu przeszedł ostry zawał serca. Uratowano go w Podkarpackim Centrum Interwencji Sercowo-Naczyniowych w Sanoku. W zeszłym roku uzyskał orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności ze względu na istniejące schorzenia. Mężczyzna przyznaje, że od czasu pierwszego zawału jest dość częstym gościem w szpitalu. Zdarza się, że zgłasza się na SOR raz w miesiącu, a w okresie lepszego samopoczucia raz na kilka miesięcy.
– Jeden z lekarzy jest do mnie sceptycznie nastawiony. Uważa, że jestem przewrażliwiony i wmawiam sobie, że coś mnie boli, a chyba mam prawo obawiać się o swoje zdrowie i życie? – pyta retorycznie mężczyzna, ojciec trójki dzieci w wieku 14, 7 i 5 lat.
Pacjent: lekarz zlekceważył objawy zawału
W nocy z 5 na 6 marca b.r. sanoczanin po raz kolejny zgłosił się na oddział ratunkowy. Było to około godz. 1.20 w nocy. Odczuwał silne bóle w klatce piersiowej i w plecach. Podobne objawy miał w przeszłości, dlatego poinformował pielęgniarkę o możliwym zawale serca.
Siostra zmierzyła mu ciśnienie i temperaturę, a także wykonała badania EKG. Zawiadomiła też lekarza. Według relacji pacjenta doktor, nie wykonując badania fizykalnego i nie przeprowadzając wywiadu, miał stwierdzić, że nie widzi niczego niepokojącego. Kazał pielęgniarce położyć pacjenta do łóżka i podać leki, takie jak ketanol, paracetamol, polopirynę s, oraz lek na uspokojenie. Jak mówi Cichecki lekarz poszedł spać.
– Zlekceważył badanie EKG oraz wzrost troponiny oraz inne zewnętrzne objawy zawału. Nie wezwał kardiologa i nie skierował mnie na oddział kardiologiczny ani na hemodynamikę – podkreśla Adam Cichecki.
– Nie wiadomo, czy były do tego wskazania – zauważa Henryk Przybycień, dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Sanoku.
Wypisał się na własną prośbę
Pacjent noc spędził w łóżko na SOR. Rano, według jego relacji, po weryfikacji dokumentacji, został poinformowany, że mógł przejść zawał serca. W trybie pilnym został skierowany na koronografię w Podkarpackim Centrum Interwencji Sercowo-Naczyniowych w Sanoku.
– Nie potrafię zrozumieć, dlaczego całą noc przeleżałem na SOR, zamiast trafić na właściwy oddział – mówi.
Rano Adam Cichecki wypisał się na własną prośbę ze szpitala. Opuszczenie oddziału ratunkowego może mieć jednak duże znaczenie dla tej sprawy. Dlaczego pacjent podjął takie ryzyko w kryzysowej sytuacji?
– Musiałem pojechać do domu, bo 7-letnie dziecko na mnie czekało. A tylko ja miałem klucze do mieszkania. Nie miałem innego wyjścia – tłumaczy.
Mężczyzna twierdzi, że nie mógł wezwać żadnego z sąsiadów, czy znajomych gdyż w mieszkaniu są psy. Ich właściciel nie ma pewności, jak zwierzęta zareagowałyby na obcego.
Po kilkudziesięciu minutach od wypisu na własne żądanie Adam Cichecki trafił na hemodynamikę, gdzie stwierdzono ostry zawał serca przedsierdziowy. 36-latek ponownie przeszedł zabieg koronorografii i stentowanie.
Prokuratura wszczęła, a policja prowadzi postępowanie sprawdzające
Pacjent uważa, że pogorszenie stanu zdrowia, do którego obecnie doszło, jest skutkiem zaniechań na oddziale ratunkowym. Dlatego też w połowie marca złożył w sanockiej prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Jak informuje Izabela Jurkowska-Hanus, prokurator rejonowy w Sanoku, zostało wszczęte postępowanie sprawdzające. Prokurator przekazał policji wytyczne w tej sprawie, zakreślając termin ich realizacji, który jeszcze nie upłynął.
Szpital zbada sprawę
Mieszkaniec Sanoka napisał także do Podkarpackiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Rzeszowie w sprawie wszczęcia kontroli w SOR w Sanoku. W skardze wnioskuje, by zbadano, czy dyżurny lekarz zachował należyte procedury. Mężczyzna twierdzi, że zlekceważono go jako pacjenta i zaniechano pomocy, przez co spowodowano zagrożenie dla jego zdrowia i życia.
„ Zupełnie utraciłem zaufanie do lekarza, który traktuje ludzi z góry i wyraźnie lekceważy dolegliwości, z którymi trafiają na oddział ratunkowy. Nie chodzi tu jednak o empatię w stosunku do pacjenta, ale o fakt, że narażono moje życie i zdrowie na niebezpieczeństwo” – napisał w skardze do NFZ.
– Skargi rozpatrywane są przez Dział Skarg i Wniosków w Wydziale d.s. Świadczeniobiorców – informuje Marek Jakubowicz, rzecznik prasowy Podkarpackiego Oddziału NFZ w Rzeszowie.
– Po otrzymaniu skargi kierujemy do właściwego podmiotu pytania z prośbą o wyjaśnienie. Odpowiedź musimy otrzymać w terminie do dwóch tygodnia. Dopiero po tym okresie możemy zająć w tej sprawie stanowisko. To, że skarga do nas wpłynęła, nie oznacza, że na drugi dzień pojawi się w szpitalu czy na SOR kontrola.
Jednak NFZ nie będzie jedyną instytucją, która zbada tę sprawę. Postępowanie wewnętrzne przeprowadzi również dyrekcja sanockiego szpitala
– Taka jest procedura, bez względu na to, czy to pacjent zgłasza skargę, czy też sygnał dociera do nas z zewnątrz. Przeanalizujemy dokumentację medyczną w tej sprawie – zapowiada dyrektor Henryk Przybycień.
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz