GMINA SANOK / PODKARPACIE. Właścicielka kota, którego znaleziono w niezabezpieczonej studni w Kostarowcach nie dała za wygraną. Mając podejrzenia, że zwierzak nie zginął przypadkowo, postanowiła zlecić wykonanie drugiej sekcji zwłok w Krośnie. Opinia jest jednoznaczna: kot został wrzucony do studni martwy!
– To apel do tych, którzy mieli pretensje do nas i rzucali w nas hejtem, że rzekomo szukamy dziury w całym, a nasza kotka zginęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Mamy wyniki drugiej sekcji zwłok Mimi wykonanej w Krośnie. Nasze obawy potwierdziły się! W części układu pokarmowego kotki znaleziono brunatny płyn. Ustalono również, że w momencie wrzucenia do studni Mimi była już martwa. Śmierć kotki nastąpiła dłużej niż 3 tygodnie temu. Zatem nie zginęła ani w wyniku utonięcia, ani nieszczęśliwego wypadku, tylko otrucia. Protokół z drugiej sekcji zwłok przekazano policji – mówi Ewa Kawałko, właścicielka Mimi.
Lekarz weterynarii w opisie badania sekcyjnego napisał: „U sekcjonowanego kota stwierdzono: pofałdowanie naskórka opuszek, tzw. skóra praczek, złuszczanie się naskórka w obrębie śródręczy i śródstopi, tzw. rękawiczki śmierci. Próba hydrostatyczna płuc dała wynik ujemny, co świadczy o tym, że kot został wrzucony do studni martwy.”
Właścicielka kotki nie zamierza zostawić tej sprawy.
– Będę tak długo drążyć, aż znajdzie się sprawca. Jakiś zwyrodnialec zabił kotkę i wrzucił ją do studni. Fanatyk krzywdzenia zwierząt może być w Kostarowcach! – podkreśla pani Ewa.
W dalszym ciągu za wszelkie informacje w tej sprawie dotyczące ewentualnego sprawcy, który wrzucił kotkę do studni, czeka nagroda w wysokości 2050 zł. Większość tej sumy pochodzi od ludzi, których los Mimi poruszył.
Przypomnijmy, że chodzi tutaj o sprawę opisaną na naszym portalu kilka dni temu.
W niezabezpieczonej studni na terenie gminy Sanok w Kostarowcach dzieci znalazły martwą kotkę. Właściciele szukali jej ponad 5 tygodni. Były wątpliwości i niejasności co do pierwszej sekcji zwłok zwierzęcia. Nie wykazała ona żadnych urazów ani złamań, a przyczyna śmierci Mimi miało być utonięcie. Właścicielka kotki miała złe przeczucia i na własną reke postanowiła wykonać drugą sekcje zwłok, któa potwierdziła jej obawy. Kot nie wpadł nieszczęśliwie do studni, a został tam wrzucony martwy.
foto: archiwum prywatne właścicieli kotki
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz