Basen w Lesku zagrożony upadłością. Zobowiązania wyniosły pół miliona złotych!
LESKO/PODKARPACIE. Ciemne chmury zebrały się nad leską pływalnią. Rada znowu musiała wyasygnować 200 tys. zł dotacji. Czy to pozwoli spółce Lesko Sport wykaraskać się z kłopotów?
Dorota Mękarska
Basen „Aquarius” w Lesku, podobnie jak wszystkie pływalnie w Polsce od początku pandemii przeżywa ciężkie chwile. Od płowy marca do czerwca był zamknięty, co wygenerowało duże straty.
Dlatego też we wrześniu zwołano sesję, w której porządku obrad znalazł się projekt uchwały dotyczący zmian budżetowych. Dotację na basen, w kwocie 500 tys. zł z powiązano z wydatkowaniem pieniędzy na inne cele, m.in. na drogi. Radni nie zgodzili się jednak na głosowanie en bloc. Uznali, że nie otrzymali wyczerpujących odpowiedzi na pytanie, dlaczego spółka Sport Lesko zarządzająca basenem generuje aż tak duże straty.
Sprawa dofinansowania ponownie stanęła na sesji nadzwyczajnej, ale kwota dotacji spadła do 300 tys. zł. Wtedy radni ją „klępnęli”.
Spuścić wodę, czy nie spuścić? – oto jest pytanie
Druga fala zakażeń pogłębiła jednak kryzys. Wiadomo było, że to nie koniec problemów z basenem. Tym bardziej, że decyzją, co zrobić z pływalnią próbowano podzielić się z radą, przedstawiając jej trzy warianty funkcjonowania basenu. Radni mieli opowiedzieć się za wyborem jednego z nich.
Na komisjach nie określono jednoznacznie, co w tej trudnej sytuacji zrobić. Radni uznali, że spółką zarządza prezes, basen ma właściciela, którego emanacją jest burmistrz, a nad wszystkim czuwa Rada Nadzorcza. Pozostawiono im wolną rękę.
– Pani prezes nas się pyta, czy spuścić wodę z basenu? – dziwi się Edyta Wojtowicz–Wojdanowska, wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej w Lesku. – Takie pytania nie powinny być do nas kierowane.
Basen więc na początku listopada uruchomiono i działa on zgodnie z rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów, czyli na pół gwizdka. Korzystają z niego tylko kluby sportowe. Koszt miesięczny funkcjonowania basenu to zaś około 100 tys. zł
– Decyzja, czy basen ma funkcjonować i w jakim zakresie nie była łatwa – przyznał na sesji burmistrz Adam Snarski.
Liczy się każda złotówka, ale tylko od pracowników
Do dyskusji na temat basenu doszło ponownie 2 grudnia br, kiedy to przedstawiono kolejny projekt uchwały. Teraz propozycja dofinansowania do basenu wyniosła 200 tys. zł. Niespodziewanie jednak radny Jacek Bańczak złożył wniosek, by zamiast dofinansowania spółka zaciągnęła pożyczkę.
Zanim jednak przystąpiono do głosowania radni „przemaglowali” prezes Elżbietę Kwiatanowską-Nawrocką. Interesowały ich szczególnie działania ratunkowe i oszczędnościowe.
O tych ostatnich poinformował radę burmistrz Snarski. Otóż w wyniku przeprowadzonych z załogą rozmów, część pracowników zgodziła się pracować za najniższą krajową. Inne propozycje działań oszczędnościowych nie zostały przedstawione.
Basen odkryty w Lesku czeka na gości! „Jest rewelacyjnie!” (FILM, ZDJĘCIA)
Łukasz Podkalicki przycisnął panią prezes do muru. Zasypał ją gradem pytań, z których wyniknęło, że oszczędności poczyniono kosztem najsłabiej zarabiających pracowników, natomiast pani prezes i osoba pracująca w administracji takiej ofiary nie poniosły.
Radny Tomasz Bebkiewicz nie wytrzymał.
– To pani jako prezes powinna poddać się procedurze obniżenia poborów, natomiast liczenie na to, że będą to robić najniżej zaszeregowani pracownicy pokazuje, że na tej spółce Państwu nie zależy – stwierdził.
Łukasz Podkalicki dociekał jakie oszczędności poczyniono na obniżce wynagrodzeń. Okazało się, że zaoszczędzono 2 tys. zł, ale jak zaznaczyła pani prezes, w tej trudnej sytuacji każda złotówka się liczy.
Jakie pytania są łatwe?
To znowu wyprowadziło z równowagi radnego Bebkiewicza, który wypomniał pani prezes wynajmowanie firm zewnętrznych do wykonywania usług, które mogliby robić pracownicy, np. utrzymania zieleni.
– Mamy z tego tytułu duże koszty – tłumaczyła wiceprzewodnicząca. – Do każdej awarii na basenie przyjeżdża firma zewnętrza, bo zwolniono pracownika z uprawnieniami, mamy faktury za koszenie trawników, za księgowość, a równocześnie nie wykorzystuje się potencjału pracowników.
Panią prezes wziął w obronę wiceburmistrz Łukasz Woźniczak. Padło nawet słowo „mobbing”. Obruszyło to radnego Podkalickiego, który stwierdził, że rada tylko zadaje pytania.
– Jeśli te pytania są dla pani prezes trudne, to jakie są łatwe? – zapytał retorycznie.
BASENY W LESKU: Raj dla całych rodzin!
Pół miliona w plecy
Wiceburmistrz nie owijał jednak w bawełnę. Poinformował wprost, że spółka jest niewypłacalna, co może grozić ogłoszeniem upadłości. Zauważył, że gdyby rada nie zagłosowała za dofinansowaniem, to pożyczkę trzeba by jeszcze w tym roku spłacić.
Po nitce do kłębka wyszło jaka sytuacja jest w spółce. Zobowiązania wymagalne wynoszą 370 tys. zł. Do tego dochodzą jeszcze wynagrodzenia, czyli już brakuje 445 tys. zł. Trzeba do tej kwoty doliczyć jeszcze faktury na sumę 58,7 tys. zł.
– W tym roku spółka otrzymała duże dofinansowanie. Nie wiemy na co te pieniądze poszły, bo bardzo ciężko jest uzyskać od pani prezes informacje – podkreśla wiceprzewodnicząca. – Wiemy, że nie są na bieżąco płacone rachunki za wodę i ścieki do Leskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego. Czekamy na protokół komisji rewizyjnej, która przeprowadzała w spółce kontrolę. Jest on na etapie pisania.
Trzeba wziąć się do roboty
Radni zanim przystąpili do głosowania zrobili przerwę, podczas której naradzano się w kuluarach. Kiedy wrócili okazało się, że sprawę załatwiono tzw. końskim targiem. Radni zgodzili się zagłosować za dofinansowaniem, ale w zamian za wycofanie się z obniżki wynagrodzeń dla pracowników pływalni. Mają też otrzymać zestawienie zobowiązań wymagalnych.
– Teraz pani prezes musi wziąć się za robotę – dodaje wiceprzewodnicząca. – Uważamy, że nie wychodziła z projektami, które by ograniczały nakłady ze strony miasta, a przecież kiedy była powoływana na stanowisko zapewniała, że ma wspaniały plan naprawczy. Miała ograniczyć koszty, a wyciąga tylko rękę do gminy.
foto: archiwum redakcji (2), archiwum prywatne (4)
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz