Skazani z Oddziału Zewnętrznego dla kurierów beskidzkich (ZDJĘCIA)
MOSZCZANIEC / PODKARPACIE. W przededniu Święta Zmarłych OZ w Moszczańcu skierował skazanych do uporządkowania terenu wokół obelisku poświęconego kurierom beskidzkim Armii Krajowej w latach 1939-1944 oraz pomnika pomordowanych przez UPA żołnierzy Wojsk Ochrony Pogranicza.
Oddział Zewnętrzny w Moszczańcu Zakładu Karnego w Łupkowie funkcjonuje na obszarze Beskidu Niskiego. W niewielkiej odległości od jednostki znajduje się polana leśna, gdzie przed wieloma latami mieściło się centrum nieistniejącej obecnie wsi Jasiel. Miejscowość przestała istnieć w roku 1946, kiedy to jej mieszkańców wysiedlono do Związku Radzieckiego w ramach operacji „Wisła”.
W czasie ostatniej wojny przez Jasiel prowadził szlak kurierski na Węgry. Chodzili tędy m.in. miejscowi leśnicy, zaangażowani w działalność konspiracyjną Armii Krajowej. Wielu z nich, jak choćby Wojciech Grodziński, leśniczy z Jaślisk, swoją konspiracyjną służbę dla ojczyzny przypłaciło życiem w obozach koncentracyjnych. Dla uczczenia ich pamięci w 1981 roku PTTK Brzozów postawiło tu obelisk „Kurierom beskidzkim AK 1939-1944”.
W miejscu spalonej placówki WOP w Jasielu stoi dziś pomnik żołnierzy Wojsk Ochrony Pogranicza z wypisanymi nazwiskami żołnierzy, którzy tu zginęli w 1946 roku. 17 marca 1946r. dowództwo jednostki wojskowej w Sanoku otrzymało wiadomość o zamierzonym napadzie połączonych sił UPA na strażnicę w Jasielu, gdzie stacjonowało 30 żołnierzy. Podjęto decyzję o ewakuacji tej placówki do Komańczy. Zebrano eskortę w sile 68 żołnierzy i milicjantów. Grupa ta, po przebyciu pieszo prawie 20 km, dotarła do Jasiela. Nazajutrz rankiem, po spakowaniu sprzętu i dokumentacji, zarządzono wymarsz oddziału. Gdy kolumna wyszła poza obręb wsi, wpadła w zasadzkę połączonych sotni „Bira”, „Hrynia” i „Mirona”, liczących ponad 500 ludzi. W walce zginęło kilku żołnierzy. Trzem udało się uciec na stronę czechosłowacką. Po wyczerpaniu się obrońcom amunicji, upowcy wzięli do niewoli 92 żołnierzy i milicjantów. Wszystkim związali ręce drutem telegraficznym i w kolumnie odprowadzili do Moszczańca. W nocy skrępowanych żołnierzy przetrzymywano na mrozie, oficerowie byli katowani podczas przesłuchania. Następnego dnia 20 jeńców w samej bieliźnie wypuszczono na wolność. Pozostałych wyprowadzono w okolice wioski Wisłok Wielki i nad wykopanym dołem rozpoczęto egzekucję, zabijając ich strzałem w tył głowy. Tylko jeden człowiek – strzelec Paweł Sudnik – zdołał uciec; w momencie strzału przeskoczył swój niedoszły grób i lekko ranny uciekał na oślep. Po kilku dniach, boso i bez ubrania, przybył do sztabu jednostki i zdał relację z tragedii. W jednym zbiorowym grobie odkryto później 36 zwłok. Do tej pory nie wyjaśniono losów dalszych 30 żołnierzy. O tych tragicznych zdarzeniach przypomina dziś pomnik stojący w miejscu dawnej placówki wojskowej.
Ze względu na rangę opisanego powyżej miejsca pamięci narodowej – wychowawcy działu penitencjarnego Oddziału Zewnętrznego w Moszczańcu przybywają tam wielokrotnie w ciągu roku wraz z grupami skazanych podczas realizowanych poza terenem zakładu karnego zajęć kulturalno-oświatowych. Funkcjonariusze zawsze zaopatrują więźniów w wiedzę historyczną na temat okoliczności związanych z powstaniem tego kompleksu memorialnego. Oprócz wspólnego złożenia należnej czci bohaterom minionych czasów, skazani zawsze otrzymują polecenie gruntownego uporządkowania ww. obszaru, a na koniec pod obydwoma obeliskami wychowawcy zapalają znicze.
Taki scenariusz działań zrealizowano również przed tegorocznym Świętem Zmarłych.
tekst: mjr Henryk Antoniewicz
zdjęcia: Maciej Drozd
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz