REKLAMA
REKLAMA

Miał przyjechać na święta do domu. Wróci, ale w urnie

SANOK / PODKARPACIE. – Mąż miał przyjechać do Polski na święta – mówi Katarzyna Rysz, której mąż Mariusz zmarł w Anglii.  – Wróci, ale nie tak, jak żeśmy się tego spodziewali.  Jego prochy będą przewiezione w urnie.

Dorota Mękarska

Mariusz, 40 – letni  mąż Katarzyny Rysz z Sanoka, 2 tygodnie temu zmarł w Wielkiej Brytanii, gdzie pracował na kawałek chleba. O kłopotach jego bliskich, związanych z transportem zwłok do Polski pisaliśmy w zeszłym tygodniu. Dzięki pomocy internautów udało się je przezwyciężyć. Dzisiaj prochy sanoczanina przyjadą do kraju.

Na krewnych 40 – latka wiadomość o jego śmierci spadła, jak grom z jasnego nieba. Z powodu nieznajomości języka angielskiego bliscy zmarłego mieli trudności nie tylko z lokalizacją miejsca przechowywania zwłok, gdyż zostały one zabezpieczone przez koronera, ale również z ustaleniem przyczyny zgonu. – Do dzisiaj nie wiem, co było przyczyną śmierci – podkreśla pani Katarzyna. – Mam nadzieję, że dowiem się tego z dokumentów, które otrzymam z Anglii.

Garść informacji przekazali wdowie znajomi Mariusza, którzy pracowali razem z nim w jednej brygadzie remontowej. Niestety nie udało się tych doniesień potwierdzić oficjalnie poprzez polską ambasadę w Londynie. Wdowa potwierdzenie śmierci męża otrzymała dopiero poprzez Komendę Powiatową Policji w Sanoku i Komendę Wojewódzką Policji w Rzeszowie.
Natomiast dzięki pośrednictwu firm pogrzebowych udało się ustalić, że koroner może wydać zwłoki dopiero po 21 marca b.r..

Ciało zostało już w Anglii skremowane. Prochy w urnie będą przywiezione do Polski.

Chciałam bardzo serdecznie podziękować wszystkim, którzy udzielili mi pomocy – mówi Katarzyna Rysz. – Przybrała ona różne formy. Wiele osób  udzieliło mi praktycznych wskazówek dotyczących sprowadzenia zwłok lub prochów do Polski. Okazało się, że również od strony prawnej mogłam liczyć na pomoc nieznajomych mi ludzi. Jestem wdzięczna również firmom pogrzebowym, w tym firmie Bernarda Jayko z Sanoka, którzy okazał mi bardzo duże wsparcie. Dziękuję też wszystkim za słowa otuchy, które skierowano do mnie w tych trudnych dniach. Choć byliśmy nietypowym małżeństwem, ze względu na odległość, która nas dzieliła, stanowiliśmy jednak rodzinę. Mąż cały czas nam pomagał. Nie mogłam dopuścić do tego, jak sugerowano mi w ambasadzie, by jego prochy rozsypano w „ogrodach pamięci” w Anglii. Sprowadziłam jego szczątki do Polski również ze względu na dzieci. Pragnę, by mogły zapalić świeczkę na grobie ojca. Za pośrednictwem portalu Esanok.pl mówię wszystkim: dziękuję bardzo.

Pochówek zmarłego na obczyźnie Polaka odbędzie się po świętach na cmentarzu przy ul. Rymanowskiej w Sanoku.

O sprawie informowaliśmy tutaj: „Muszę sprowadzić ciało męża do Polski”.

27-03-2013

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)