REKLAMA
REKLAMA

W Sanoku nikt się już nie urodzi? Porodówka ostatecznie zamknięta

SANOK / PODKARPACIE. Klamka zapadła. Porodówka, oddział ginekologiczno-położniczy i noworodkowy nie będą reaktywowane. Przynajmniej na razie. Niektórzy radni powiatowi twierdzą jednak, że nic na ten temat nie wiedzieli. To, że jest już „pozamiatane” dowiedzieli się od nas i z opublikowanego przez nasz portal oświadczenia dyrektora szpitala.


Dorota Mękarska

Oświadczenie dyrektora szpitala nie pozostawia wątpliwości, że reaktywacja nie była możliwa z powodu braku kadry lekarskiej. Zdziwiło to niektórych radnych. Bogdan Struś , przewodniczący Komisji Zdrowia, Rodziny i Pomocy Społecznej, a zarazem szef klubu opozycyjnego, jeszcze przed publikacją oświadczenia twierdził, że tak negatywne zakończenie jest dla niego zaskoczeniem.

– Żadna informacja w tej sprawie do mnie nie dotarła, ale przepływ informacji między radą powiatu i zarządem jest daleki od przyzwoitości. Często dowiadujemy się o różnych sprawach w ostatniej chwili przed sesją albo z mediów – podkreśla.

Jerzy Zuba

Jerzy Zuba

– Dowiedziałem się o tym oświadczeniu z mediów. Nie znam kulis jego powstania – mówi Jerzy Zuba, szef kluby radnych PiS w Radzie Powiatu Sanockiego.
–  Śledząc rozwój wydarzeń w szpitalu nie można było wykluczać żadnych wariantów choć miałem nadzieję, że Panu Dyrektorowi uda się zapobiec temu najgorszemu. Nad tą sytuacją nie da się przejść do porządku dziennego. Nie wyobrażam sobie, że sanoczanie będą się rodzić w ościennych powiatach.

Kazimierz Węgrzyn, szef PiS w powiecie sanockim jest zdania, że informowanie za pomocą oświadczeń nie jest właściwą drogą

Deklaruje, że będzie rozmawiał zarówno z dyrektorem szpitala, jak i starostą sanockim, by pełna informacja na temat podjętych działań została przekazana zarówno radnym, jak i społeczeństwu.

ZOBACZ OŚWIADCZENIE dyrektora szpitala w Sanoku  

Rachunek ekonomiczny odgrywa ważną role, ale…

Sama dobra wola radnych może jednak nie wystarczyć, by sprawę sanockiej porodówki jeszcze „odkręcić”. Ważny jest rachunek ekonomiczny i możliwość pozyskania kadry lekarskiej.
Niemożność wypełnienia tego drugiego szczegółowo objaśnił dyr. Henryk Przybycień w swoim oświadczeniu.

Kazimierz Węgrzyn

Kazimierz Węgrzyn

Przeprowadziliśmy mnóstwo rozmów: starosta, wicestarosta, dyrektor szpitala i ja – ujawnia Kazimierz Węgrzyn.
Żaden lekarz nie chciał podjąć walki o przywrócenie tych oddziałów, a jak już taki znalazł się, to lekarze, którzy wcześniej deklarowali współpracę, odmówili.

Jeśli chodzi o finanse, to funkcjonowanie porodówki powodowało, że trzeba było rocznie dopłacać do tego interesu 1,7 mln zł z kasy szpitalnej

To nie jest tylko problem Sanoka. W naszym regionie również inne szpitale mają problemy z utrzymaniem oddziałów, np. Kolbuszowa i Mielec. Te trudności wynikają z niedoszacowania procedur porodowych. Ministerstwo Zdrowia musi to rozwiązać – uważa Kazimierz Węgrzyn.

Bogdan Struś

Bogdan Struś

Rachunek ekonomiczny odgrywa pewną rolę, ale wcale nie najistotniejszą – uważa natomiast radny Struś, dodając.
Takie właśnie myślenie powodowało, że nie udało się odtworzyć tych trzech oddziałów. Natomiast z mojego punktu widzenia wynika, że w Sanoku powinna być porodówka na wysokim poziomie i oddział ginekologiczno-położniczy, które obejmowałyby swoim zasięgiem teren od Brzozowa po Ustrzyki. To jest do zrobienia.

Trzeba wozić ciężarne jak królowe

Plan radnego Strusia jest taki: sanocki szpital powinien zakupić dwie karetki, które woziłyby ciężarne mieszkanki powiatów sanockiego, leskiego i bieszczadzkiego do szpitala w naszym mieście.
– Pomijając względy społeczne, utrzymywanie fikcji istnienia oddziału porodowego w Ustrzykach Dolnych i funkcjonowania porodówki w Lesku, która też działa w nie najlepszych warunkach, jest i tak droższe niż zakup dwóch karetek za 250 tys. zł każda. Takie działanie nie wygeneruje jakiegoś zysku, bo dopiero około 1000 porodów rocznie przynosi zysk, ale chcę pokazać, że tego typu działania jest możliwe.

– Myśmy właśnie tak chcieli zrobić. Rozmawialiśmy ze specjalistami oraz samorządowcami z Leska i Ustrzyk. Lesko się z tego wycofało po pewnym czasie ze względu na większą liczbę porodów, ale ze szpitalem w Ustrzykach Dolnych chcieliśmy współpracować na zasadzie wymiany kadr. Specjaliści z Ustrzyk, których my nie mamy, pracowaliby u nas, a nasi lekarze, których oni nie posiadają, pracowaliby u nich – tłumaczy Węgrzyn.

Bez decyzji politycznej ani rusz

Problem jest tylko w tym, że w powiatach propozycje ograniczenia działalności lecznic są przyjmowane z oporami. Dlatego, według radnego Strusia, nie da się tego przeprowadzić bez wsparcia politycznego.

– Musi zapaść polityczna decyzja, że powstanie na tym terenie konkretny ośrodek ginekologiczny. Bez decyzji ministra i władz wojewódzkich to się nie uda – dodaje radny.

Kazimierz Węgrzyn jest zdania, że wsparcie polityczne bardzo by się w tej sprawie przydało, dlatego zaczął już o nie zabiegać występując podczas wyjazdowego posiedzenia zarządu okręgu PiS. Przedstawił tam problem Sanoka związany z porodówką.

– Rozwiązanie musi znaleźć się na szczeblu krajowym, bo trzeba powstrzymać etap likwidacji oddziałów porodowych i doprowadzić do ich reaktywacji – podkreśla.

Centrum na pewno będzie, ale w Krośnie

Jest jednak niewykluczone, że taka polityczna decyzja już zapadła. Za niemal 20 milionów złotych w krośnieńskim szpitalu, który jest placówką podlegająca marszałkowi województwa powstanie centrum wysokospecjalistycznej opieki medycznej dla matki i dziecka „Centrum Matki i Dziecka”. Zmodernizowane trzy oddziały: ginekologiczno-położniczy, noworodkowy oraz dziecięcy, mają rozpocząć działalność w grudniu b.r.

– Jest taka ewentualność – zgadza się radny Struś.
– Ale z drugiej strony jeżeli będziemy kłaść uszy po sobie , przyglądać się i czekać na ochłapy – to efekt już znany.

Według radnego takie zabiegi powinny iść w parze z lobbowaniem m na rzecz przejęcia przez marszałka sanockiego muzeum, co uwolni z budżetu powiatu sanockiego ponad 1 mln zł rocznie. Takie pieniądze wydatnie pomogłyby sanockiej służbie zdrowia w rozwoju.

– Nie wyobrażam sobie, by 100 tysięczny powiat nie miał porodówki – mówi szef PiS. – Dzisiaj decyzja zapadła, bo podyktowane to było terminami, ale ten temat niebawem wróci. Starosta ustrzycki nie mógł wygasić tak szybko swojego oddziału. Może to trwać nawet pół roku. My natomiast nie mogliśmy tak długo czekać, ale deklaracja starosty bieszczadzkiego o ścisłej współpracy jest nadal aktualna.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

DYREKTOR SZPITALA: Z powodu braku kadry lekarskiej, dalsze funkcjonowanie oddziałów stało się niemożliwe

Jest chętny na stanowisko ordynatora oddziału położniczo-ginekologicznego. Wszystko w rękach lekarzy

SZPITAL: U nas marazm, a w Brzozowie rodzi się setka dzieci miesięcznie (FILM)

baby-1531059_1280

Źródło: www.P24.PL

16-01-2017

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij


Napisz komentarz przez Facebook

lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)